Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.kontinuum okropnie jÄ™kÅ‚o, jakby macierz roniÅ‚a, posypaÅ‚ siÄ™ grad kamieni filozoficznych i Å‚ysnÄ…Å‚ nowy Å›wiat - ale jaki!! Z męża baczÄ… - rozjazda,...Przedstawiciele kultury ludu pucharów lejkowatych wznieÅ›li w Stonehenge prawie kompletny podwójny krÄ…g bÅ‚Ä™kitnych kamieni (które mogÅ‚y pochodzić z góry...norton andre, czary swiata czarownicW centrum pomieszczenia, na kamiennym palenisku, pÅ‚onÄ…Å‚ ogieÅ„, ponad którym wisiaÅ‚ potężny kocioÅ‚... SÅ‚awny ten akt z roku 1569 zowie siÄ™ uniÄ… lubelskÄ… i jest ostatnim kamieniem w szczytnej a peÅ‚nej zasÅ‚ug budowie unii; budowÄ™ tÄ™ rozpoczÄ™to za... Å»adnych kamieni w koszykuPamiÄ™tacie Liii i Charlesa, parÄ™, która poznaÅ‚a siÄ™ na przyjÄ™­ciu i obiecaÅ‚a sobie, że dobra komunikacja bÄ™dzie...Nie chcÄ™ już mówić o tym, co dziaÅ‚o siÄ™ w Joppe w ciÄ…gu dni i nocy plÄ…drowania, bo gdy o tym opowiadam, serce zamienia mi siÄ™ w piersi w kamieÅ„ i rÄ™ce mi drÄ™twiejÄ… z...siÄ™ twarda muszla ochronna — ptaki nauczyÅ‚y siÄ™ wiÄ™c unosić miÄ™czaka wysoko w górÄ™ i upuszczać go na kamienie...Udoskonaleniem o wielkiej donios³oœci w dziejach pieczenia na \ gor¹cych kamieniach by³y piece do³owe...rzy siê znowu, ¿eby tym razem poch³on¹æ jegoÂ… ale nagle dziewczê- ca, delikatna d³oñ, prawdziwa d³oñ nale¿¹ca do prawdziwej...cze i dobiegÅ‚ do wystajÄ…cych nad powierzchniÄ™ wody kamieni...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Nie potrafiłaby wskazać przyczyny owego gestu, po prostu wydawało się jej, iż jest to najlepsze, co może zrobić.
Mimo że wbiÅ‚a oczy w ciemność przed sobÄ…, w jej umyÅ›le pojawiÅ‚ siÄ™ inny obraz - zbitej masy bezksztaÅ‚tnych stworzeÅ„, który pochwyciÅ‚a jednym ledwie okiem w Å›wietle pÅ‚onÄ…cych szczÄ…tków klatki. Na samym przedzie trzy z nich tÅ‚ukÅ‚y topornymi Å‚apami w pÅ‚askÄ… powierzchniÄ™ instrumen­tów w ksztaÅ‚cie mis, trzymajÄ…c je miÄ™dzy kolanami.
A kiedy stworzenia owe Å›piewaÅ‚y, nie... krzyczaÅ‚y, ob­nażaÅ‚y zÄ™by. Na co, albo też na kogo, krzyczaÅ‚y? Kelsie wzdrygaÅ‚a siÄ™ przed zgÅ‚Ä™bieniem tej tajemnicy, nie odrywaÅ‚a jednak klejnotu od czoÅ‚a.
Tuż przed nimi pojawiÅ‚ siÄ™ czerwonawożółty wir, zmniej­szajÄ…c siÄ™ i Å›cinajÄ…c w coÅ› znacznie bardziej staÅ‚ego niż mgÅ‚a, z czego zrodziÅ‚o siÄ™ jeszcze coÅ› nowego. Kelsie spodziewaÅ‚a siÄ™ ujrzeć twarz, nawet caÅ‚Ä… postać, ale to, co zobaczyÅ‚a, tworzyÅ‚o obraz stanowiÄ…cy mieszaninÄ™ kropek i linii, wzór przerastajÄ…cy jej pojmowanie - zapowiadajÄ…c jeszcze wiÄ™ksze niebezpieczeÅ„stwo niż palÄ…ca siÄ™ klatka. Kelsie pozwoliÅ‚a opaść klejnotowi, jednak nie wczeÅ›niej, aż uzyskaÅ‚a pewność, że to, co ukÅ‚adaÅ‚o siÄ™ we wzór, zdawaÅ‚o sobie sprawÄ™ z ich obecnoÅ›ci, że daleko im byÅ‚o do oswobodzenia siÄ™ z rÄ…k sÅ‚ug - Thasów... czy może nawet innych jeszcze, potężniejszych pomocników CiemnoÅ›ci.
Yonan jednak parÅ‚ nieustannie do przodu. Kelsie zauwa­Å¼yÅ‚a, iż caÅ‚Ä… uwagÄ™ skupiÅ‚ na żelaznym quanie, jak gdyby ten mógÅ‚ niczym wywiadowca ostrzegać ich w porÄ™. Czyżby kamieÅ„ na rÄ™kojeÅ›ci miecza dorównywaÅ‚...?
Klejnot zapÅ‚onÄ…Å‚, a żar bÅ‚ysku sprawiÅ‚, iż dziewczyna pozwoliÅ‚a mu wymknąć siÄ™ z palców i zawisnąć na Å‚aÅ„cuchu. Tym razem to nie korzenie wyÅ›liznęły siÄ™ z ciemnoÅ›ci. Kelsie spostrzegÅ‚a raptem, iż Å›wiatÅ‚o jej kamienia prze­glÄ…daÅ‚o siÄ™ w niezliczonej liczbie par czerwonych punkcików znajdujÄ…cych siÄ™ mniej wiÄ™cej na wysokoÅ›ci podÅ‚oża... Oczy...?
- Rasti. - Yonan przerwał ciszę.
Tuż nad ziemiÄ… utworzyÅ‚a siÄ™ rzeka owych oczu, ale nie rozlewaÅ‚a siÄ™ szerzej, nie próbowaÅ‚a ich ogarnąć, jak tego baÅ‚a siÄ™ Kelsie. WydawaÅ‚o siÄ™, że i ci mieszkaÅ„cy CiemnoÅ›ci byli w tej chwili tak ostrożni wzglÄ™dem nich, jak poprzednio Thasowie. Mimo że stworzenia te przestaÅ‚y siÄ™ posuwać, kÅ‚Ä™biÅ‚y siÄ™ w jednym miejscu, osÅ‚aniajÄ…c przed nimi skaÅ‚Ä™ i coÅ›, co mogÅ‚oby stanowić przejÅ›cie do zewnÄ™trznego Å›wiata. EksperymentujÄ…c dziewczyna rozhuÅ›taÅ‚a klejnot na caÅ‚Ä… dÅ‚ugość Å‚aÅ„cucha i zauważyÅ‚a, iż stworzenia z pierwszej linii zachwiaÅ‚y siÄ™. RozlegÅ‚ siÄ™ przeraźliwy chichot, wzras­tajÄ…c ostro ponad gÅ‚uche dudnienie bÄ™bnów w ksztaÅ‚cie mis. ZastÄ™py Rasti rozdzieliÅ‚y siÄ™, pozostawiajÄ…c wolny pas, którym nadchodziÅ‚o coÅ› potężniejszego niż Thasowie, wyższego, silniejszego i, co Kelsie rozpoznaÅ‚a po bÅ‚ys­kawicznym przypÅ‚ywie wstrÄ™tu, daleko bardziej przepeÅ‚­nionego zÅ‚em.
Dzięki różdżce, którą nowo przybyły dzierżył w ręku, żółtawe światło, wypływające z pali, rozbłysło jeszcze raz i rozlało się wokół. W jego blasku dziewczyna ujrzała postać tak wysoką jak Yonan. Nie miała ona na sobie zbroi ani, co więcej, żadnego okrycia poza zmierzwionymi kłakami.
To coÅ› podrygiwaÅ‚o raczej, niż kroczyÅ‚o, jak gdyby odprawiajÄ…c w ten sposób uroki w jakimÅ› nieznanym obrzÄ™dzie. PaÅ‚Ä…kowate, owÅ‚osione nogi koÅ„czyÅ‚y rozdwojo­ne do poÅ‚owy swej dÅ‚ugoÅ›ci kopyta. A te na przemian kopaÅ‚y Rasti, trafiajÄ…c celnie raz po raz któreÅ› zwierzÄ™ i posyÅ‚ajÄ…c je w obrotach, rozÅ›wiergotane, w kierunku wÅ‚asnych towarzyszy, na których opadaÅ‚o z Å‚omotem.
Reszta tej postaci byÅ‚a zgarbiona, jak gdyby nie mogÅ‚a z powodu rozpiÄ™toÅ›ci, a także gruboÅ›ci ramion caÅ‚kowicie siÄ™ wyprostować. Brzuszysko sterczaÅ‚o przed niÄ… bez­wstydnie. Wszystko to razem tworzyÅ‚o odstrÄ™czajÄ…cÄ… kre­aturÄ™.
Ale ponad ciałem o pochyłych ramionach i wydętym brzuchu tkwiła tak niepokojąco piękna głowa, jak gdyby dwa różne stworzenia obleczono za pomocą jakiegoś obrzydliwego zaklęcia jednym kształtem. Głowa ta nie była ani męska, ani kobieca, odznaczała się jednak wielką urodą. Twarz miała nieskazitelne, stężałe w maskę, spokojne rysy. A włosy, które ją otaczały, w niczym nie przypominały kłaków porastających resztę ciała, lecz spływały luźno jedwabistymi lokami, połyskującymi w świetle czerwienią.
Najdziwniejszy ze wszystkiego był jednak fakt, iż to coś, jak ustaliła Kelsie, poruszało się z zamkniętymi oczyma, ale bez niepewności właściwej niewidomym, raczej tak, jak gdyby ciało tego czegoś przestrzegało jakiegoś zestawu norm.
Kelsie wyczuła ruch koło siebie. To Yonan zaczął iść na spotkanie owego stworzenia, wyciągnąwszy w jej kierunku ramię, jak gdyby chciał tym sposobem odepchnąć od niej niebezpieczeństwo. Klejnot rozbłysnął znowu i Kelsie poczuła, jak uszczuplał zasoby jej ducha.
- Ach, to Tolar... Stałeś się bardziej odważny w obecnej dobie. Czyżbyś zapomniał o Yarhumie w czasie długich lat swego wygnania? - Doskonale zarysowane usta poruszyły się z przesadą, gdy stworzenie się odezwało, a niewidzące, okryte powiekami oczy były wyraźnie zwrócone w stronę towarzysza Kelsie.
- Tolar nie żyje... od dawna - odparÅ‚ ponuro Yo­nan. - Nie pamiÄ™tam...
- JesteÅ›cie Å›miertelni. - GÅ‚owa kreatury drgnęła, gÅ‚os zaÅ› staÅ‚ siÄ™ radosny. - Czemu tak siÄ™ boisz tego, co ci ofiarowywano? ByÅ‚eÅ› Tolarem, kiedy ostatni raz siÄ™ spot­kaliÅ›my, i być może to tym lepiej dla nas. To, iż musisz czekać, by siÄ™ znów narodzić, stanowi kaprys Wielkiej Mocy. Ale zapomnieć, ach, Tolarze, to gÅ‚upota. Åšciany Varhuma zostaÅ‚y wyÅ‚amane przez...
- Siły Plaspera - przerwał Yonan. - Ty zaś jesteś...
- Oczami i ustami, niekiedy tez orężem, jednego z tych znacznych, kogoś, kogo ty, stojący po stronie Światłości, nie możesz sobie nawet wyobrazić. Jednak i ja byłem ongiś twej krwi i twego Rodu.
Zapadła na chwilę cisza, zamarł nawet świergot Rasti. Kelsie uświadomiła sobie, że przez ciało jej towarzysza przebiegł dreszcz, tak blisko siebie teraz stali.
- W Vocku...? - Słowa te rozbrzmiały raczej jak pytanie, nie jak zwykłe oznajmienie nazwy miejsca.
W tym momencie doskonale wykrojone wargi wykrzywiły się w okrutnym uśmiechu.
- Znakomicie! Widzisz, skoro już tyle powiedziałeś, to znaczy, że pamiętasz! Nie próbuj żadnych sztuczek, by wymazać z pamięci przeszłość, Tolarze. Wiesz, kim jestem naprawdę... Nazwij mnie z imienia, skoro odważyłeś się wspomnieć o Plasperze.
Kelsie znowu poczuła, jak dreszcz wstrząsnął ciałem