Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Hedry spojrzał na nią zdumiony.
- Tak, proszę pana. To jest mój list do nieżyjącego kapitana Madera.
- W jakim celu pisał pan do niego?
- Byliśmy przyjaciółmi. Kiedy przeczytałem w gazecie, że go promowano, posłałem mu gratulacje.
- Mimo faktu, że pana samego pominięto w awansie?
Krew napłynęła porucznikowi do twarzy.
- Nie wiem, co ma jedno do drugiego.
Kunze przymknął na moment powieki. Nigdy nie potrafił spać w pociągu, a podróż do Gródka była długa i męcząca.
- Wyjeżdżał pan z Gródka po trzynastym listopada, poruczniku?
- Nie, panie kapitanie.
- W takim razie jak to jest możliwe, że pana list do kapitana Madera nadano w Wiedniu rankiem czternastego listopada?
- Znajomy mój, Żyd-faktor, nadał go przejeżdżając przez Wiedeń w drodze do Ameryki.
Kunze uniósł brwi.
- Żyd-faktor?
- To taka swoista miejscowa instytucja, panie kapitanie - wyjaśnił pułkownik. - Nie mogę powiedzieć, by Gródek był rajem, zwłaszcza dla młodych oficerów. Trudno tu nawet o przyzwoitą kwaterę. Od tego właśnie są faktorzy. Jacy to niebywale operatywni ludzie! To musi mieć coś wspólnego z ich religią. Są nawet lepsi od Mojżesza, gdyż potrafią dobyć ze skały nie tylko zimną, ale i gorącą wodę.
Kunze skwitował żart uprzejmym uśmiechem i znów zwrócił się do porucznika.
- Dlaczego zlecił pan temu człowiekowi nadanie listu? Czemu nie wysłał go pan pocztą z Gródka?
- Sądziłem, że w ten sposób szybciej dotrze do adresata. Mówiąc oględnie poczta nie funkcjonuje tutaj zbyt sprawnie.
- Czy dał mu pan do wysłania tylko ten jeden list?
- Nie. Dostał ich trzy albo cztery. Wszystkie adresowane do znajomych w Wiedniu.
- Ile ich było dokładnie? Trzy czy cztery? Hedry zastanawiał się chwilę.
- Trzy.
- Do znajomych w wojsku?
- Nie, panie kapitanie. Do cywilów.
- Chce pan przez to powiedzieć, że adresatami nie byli pańscy koledzy?
- Nie. Z wyjątkiem kapitana Madera. Reszta to były... damy.
- Wszystkie trzy?
- Tak, panie kapitanie.
Kapitan Kunze poprosił o podanie ich nazwisk, które zanotował.
- Nazwisko tego... - zawahał się na moment - pańskiego faktora?
- Lebovitz.
- ImiÄ™?
- Imienia nie znam. Przez cały czas zwracałem się do niego po nazwisku. Ale mogę się dowiedzieć od bratanka, który go zastępuje, w pewnym sensie. Zapytam go, jeśli pan sobie życzy.
- Byłoby to bardzo pomocne - odpowiedział Kunze.
Chociaż prowadzili rozmowę tonem spokojnym i swobodnym, porucznik czuł się w dalszym ciągu zakłopotany i skwapliwie odpowiadał na każde pytanie.
- Czy to prawda, że dziewiętnastego listopada otrzymał pan ulotkę podpisaną przez niejakiego Charlesa Francisa i natychmiast oddał ją pan dowódcy?
- Tak jest, panie kapitanie.
- W ogóle nie otwierał pan koperty?
- Nie.
- Dlaczego?
Hedry zaczerwienił się, co sprawiło, że ogorzała od słońca twarz przybrała kolor jesiennych liści.
- Nie otwierałem, ponieważ wszystkim oficerom w garnizonie rozkazano zwrócić przesyłkę, jeśli takową otrzymają. - Po raz pierwszy podczas przesłuchania twarz i głos Hedry’ego zdradzały irytację.