Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Po długiej chwili odezwał się ze smutkiem:
– Źle uczyniliÅ›my, moja Morgiano, ty i ja. Czy jesteÅ› na mnie zÅ‚a?
Nie mogła mówić. Ból zaciskał jej gardło. W końcu odezwała się, z trudem wymawiając słowa:
– Nie, nie jestem zÅ‚a.
Wiedziała, że powinna podnieść głos i krzyknąć na niego, domagać się tego, czego nie mógł jej dać... a może nie mógł tego dać żadnej kobiecie?
– JesteÅ› mojÄ… kuzynkÄ… i krewnÄ…, ale nic zÅ‚ego siÄ™ nie staÅ‚o – powiedziaÅ‚, a gÅ‚os mu drżaÅ‚. – Przynajmniej o to nie muszÄ™ siÄ™ winić, że sprowadzÄ™ na ciebie haÅ„bÄ™ przed caÅ‚ym dworem... za nic na Å›wiecie bym tego nie zrobiÅ‚, wierz mi, kuzynko, bardzo ciÄ™ szanujÄ™...
Nie mogła już dłużej powstrzymać szlochu.
– Lancelocie, bÅ‚agam ciÄ™, w imiÄ™ Bogini, nie mów tak! Jakie zÅ‚o siÄ™ staÅ‚o? To byÅ‚a wola Bogini, oboje tego pragnÄ™liÅ›my...
Przerwał jej nagłym gestem.
– Mówisz tyle o Bogini i takich grzesznych rzeczach... Przerażasz mnie, Morgiano. Kiedy ja powstrzymywaÅ‚em siÄ™ od grzechu, jednak spojrzaÅ‚em na ciebie z pożądaniem, choć wiedziaÅ‚em, że to źle. – WkÅ‚adaÅ‚ ubranie drżącymi rÄ™koma. W koÅ„cu powiedziaÅ‚, prawie pÅ‚aczÄ…c: – A ten grzech wydaje mi siÄ™ bardziej nawet Å›miertelny, niż byÅ‚... bo... GdybyÅ› tylko tak nie przypominaÅ‚a mojej matki, Morgiano...
To było jak uderzenie w twarz, jak okrutny i zdradziecki cios.
Przez moment nie mogła wydobyć głosu. Potem wydało jej się, że w jednej chwili ogarnia ją furia rozgniewanej Bogini, i poczuła, jak wstaje, rośnie, wiedziała, że spływa na nią majestat Bogini, jak działo się dawniej, na łodzi Avalonu; mimo swego niepozornego wzrostu czuła, jak nad nim góruje; widziała, jak ten dzielny rycerz, kapitan królewskiej jazdy, cofa się przed nią, mały i przerażony, jak każdy człowiek na widok Bogini.
– JesteÅ›... jesteÅ› godnym pogardy gÅ‚upcem, Lancelocie – powiedziaÅ‚a. – Nie jesteÅ› nawet wart przekleÅ„stwa!
Odwróciła się i szybko odeszła, zostawiając go siedzącego z na wpół rozwiązanymi bryczesami, patrzącego za nią w zadziwieniu i wstydzie. Serce jej waliło. Połowa niej chciała na niego wrzeszczeć jak rozwścieczona mewa, druga połowa miała ochotę paść i płakać w rozpaczy i bólu, błagać o głębszą miłość, której jej odmówił, wzgardziwszy darem Bogini... Przez głowę przelatywały jej fragmenty myśli, wspomnienia starej legendy o Bogini odepchniętej przez śmiertelnego człowieka i jak ta Bogini kazała go rozszarpać na kawałki swym myśliwskim psom... i był w niej smutek, że dostała to, o czym marzyła przez te wszystkie długie lata, lecz obróciło się to w popiół i kurz.
Ksiądz by powiedział, że to kara za grzech. Nasłuchałam się tego dosyć od księdza na dworze Igriany, zanim wyjechałam do Avalonu. Czy w głębi serca jestem bardziej chrześcijanką, niż sama o tym wiem? I znów wydało jej się, że serce jej pęknie z tej zrujnowanej, rozpaczliwej miłości.
W Avalonie to by byÅ‚o niemożliwe – ten, kto w ten sposób zbliżyÅ‚by siÄ™ do Bogini, nie mógÅ‚by siÄ™ oprzeć jej mocy... ChodziÅ‚a tam i z powrotem, w jej żyÅ‚ach pÅ‚onÄ…Å‚ nie ugaszony ogieÅ„, wiedziaÅ‚a, że nikt nie jest w stanie zrozumieć tego, co czuje, poza innÄ… kapÅ‚ankÄ… Bogini. Viviana, pomyÅ›laÅ‚a z tÄ™sknotÄ…, Viviana by zrozumiaÅ‚a, albo Raven, albo którakolwiek z nas, wychowanych w Domu DziewczÄ…t... Co ja robiÅ‚am przez te wszystkie lata tak daleko od mojej Bogini?
Mówi Morgiana...
Trzy dni później dostałam od Artura pozwolenie, by opuścić dwór i wrócić do Avalonu.
Powiedziałam tylko, że tęsknię za Wyspą i za Vivianą, moją przybraną matką. Przez te dni nie rozmawiałam z Lancelotem, poza zdawkowymi uprzejmościami, kiedy nie mogliśmy uniknąć spotkania. Zauważyłam, że nawet wtedy unikał mego wzroku, i czułam się zła i upokorzona. Schodziłam mu z drogi, żeby tylko się Z nim w ogóle nie spotykać.
Wzięłam więc konia i pojechałam na wschód poprzez wzgórza.
I nie powróciłam do Caerleon przez wiele lat, nie wiedziałam też o niczym, co działo się na dworze Artura... ale to już osobna opowieść.