Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Oddychała jak po ciężkim biegu. Nie, nie oddychała, raczej pompowała w siebie powietrze, oczyszczając krew z gigantycznej dawki adrenaliny. I wciąż czuła na sobie ciężar tego ohydztwa. Wysunęła nogę, dźgnęła butem ścierwo na podłodze. Nie drgnęło, nie stawiało oporu. Skórę miało taką jakąś pomarszczoną, starą... Ripley znów trąciła je nogą, odwracając na grzbiet. Koszmarna rurka była prawie całkowicie schowana, miękka i bezwładna.
- To chyba trup... - Dallas patrzył na truchło chwilę dłużej, później zerknął na Ripley. - Nic ci... nie zrobił?
Z trudem złapała oddech, zmusiła język do pracy.
- Nie, nic. Musiał chyba zdechnąć na długo przedtem.
Podeszła do szafki i
wzięła spore metalowe szczypce.
Szturchnięcie w kościste palce - żadnej reakcji. Dźgnięcie w monstrualne oko -
nic. Dallas przytrzymał tackę. Ripley wepchnęła na nią zesztywniałe monstrum i szybko nakryła je stalowym kapturem.
Stanęli przy stole. Zsunęli truchło z tacki i ułożyli na blacie. Ash skierował na nie silny reflektor. W ostrym świetle skurczony kształt powlókł się iście trupią bladością. Naukowiec wziął niewielką sondę. Pchnął nią i ukłuł gumowate ścierwo.
- Spójrzcie tylko na te przyssawki. - Wskazał małe, głębokie otwory pokrywające gęsto wewnętrzne obrzeża "dłoni". - Nic dziwnego, że nie mogliśmy go oderwać. Przyssawki, paluchy i jeszcze ten ogon dookoła szyi.
- Gdzie ono ma otwór gębowy? - Dallas z trudem oderwał wzrok od wyłupiastego oka. Nawet po śmierci jego mętny owal miał jakieś hipnotyzujące właściwości.
- Chyba tutaj, ta rurka. Wsadził ją w gardło Kane'a. Ale z drugiej strony nie zauważyłem, żeby się kiedykolwiek żywił.
Ash odwrócił stworzenie na grzbiet. Chwycił szczypcami rurkę i wyciągnął ją częściowo na zewnątrz. Gdy wyciągnął więcej, rurka zmieniła kolor i upodobniła się barwą do reszty ciała.
- Twardnieje w kontakcie z powietrzem.
Przesunął zewłok pod skaner, ustawił obiektyw, wyregulował pokrętła. Zaczął
wciskać klawisze i na małych ekranach pojawił się ciąg symboli i słów.
- I po wszystkim - oznajmił. - Koniec. Kropka.
Trup. Brak oznak życia. Dużo o nim nie wiemy, fakt, ale stwierdzić, żyje czy nie, zawsze stwierdzimy.
Ripley poczuła świerzbienie w ramieniu. - Trup? I dobrze. No to za burtę z nim.
Ash spojrzał na nią z niedowierzaniem w oczach. - Oczywiście żartujesz, Ripley. Ale śmieszne. Pokręciła głową.
- Daleka jestem od żartów, Ash.
- Ale... Ale... Przecież musimy go z sobą zabrać. Naukowiec był niemal podekscytowany. - To pierwszy kontakt ze stworzeniem tego rodzaju. W
archiwach, na taśmach niczego takiego nie ma. Ten stwór nie istnieje nawet w teorii. Trzeba go dokładnie zbadać, przeprowadzić testy...
- Dobra - ucięła. - Rób swoje testy, a potem za burtę z tym świństwem.
- Nie, nie, nie o to chodzi. Takie badania wymagają odpowiedniego sprzętu, wymagają dobrze wyposażonego laboratorium. Tu mogę jedynie zarejestrować najogólniejsze dane dotyczące budowy i składu chemicznego. Tak istotne sprawy jak jego pochodzenie, ewolucja są absolutnie poza moimi możliwościami. Jednego z największych odkryć ksenologicznych ostatnich dziesięciu lat nie wyrzuca się za burtę jak zdechłej myszy! Protestuję! Tak, protestuję i jako oficer naukowy Nostromo, i jako szeregowy członek załogi. Kane postąpiłby tak samo.
- To szkaradztwo omal nie wypaliło nam dziury w statku. - Ripley skinęła głową w stronę obcego stworzenia. - Bóg jeden wie, co może nam zrobić teraz, kiedy już nie żyje.
- Nic nam nie zrobi - skontrował Ash. - Nic. Ta żrąca ciecz została najpewniej wchłonięta przez warstwę martwiczną i całkowicie zneutralizowana. Ripley, on nam nie zagraża.
- Na razie.
Ash zwrócił błagalne spojrzenie na Dallasa.
- Nie ruszył się, nie drgnął, nie stawiał oporu, kiedy dźgaliśmy go gdzie popadło, nawet w oko. Wyniki badań skanera dowodzą, że nie żyje. Kapitanie, możemy chyba śmiało założyć, że to nie zombi, na Boga! Dallas, musimy go zatrzymać, musimy. To bezcenny okaz!
Dallas nie odpowiadał.
- Poza tym - mówił dalej Ash - jeśli nie uda się nam wyprowadzić Kane'a ze śpiączki, zajmą się nim lekarze specjaliści, tak? Będą musieli zbadać stworzenie, które wpędziło go w ten stan. Wyrzucić je za burtę to tak, jakby wyrzucić za burtę receptę na wyleczenie Kane'a.
- Ash, jesteś oficerem odpowiedzialnym za sprawy naukowe - rzekł w końcu Dallas. - To twój oddział, twoja decyzja.
- No to ją właśnie podjąłem. - Ash obdarzył nowy nabytek ciepłym spojrzeniem. - Zamknę go w naczyniu zastojowym. To powinno wykluczyć jakąkolwiek możliwość rewitalizacji. Dam sobie radę.
- Tak prawdopodobnie myślał Kane... - mruknęła Ripley.
Dallas spojrzał na nią gniewnym wzrokiem. Odwróciła oczy.
- A więc potwór do butelki. - Wskazała głową Kane'a. - A co z nim?