Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Wargr
zmienił się w dym w połowie skoku. Kątem oka zauważyła Helenę i Jess na ganku. Helena
stała z otwartymi ustami, wyraźnie wstrząśnięta. Pewnie. Słuchać o demonach to zupełnie coś
innego niż je zobaczyć.
Eve miała wrażenie, że cała jest mocą. Kości były jak płomienne błyskawice. Nie zdziwiłaby
się, gdyby jej oczy też zaczęły świecić. Kiedy rzucił się na nią trzeci demon, ciało
zareagowało samo. Huknął piorun i wargr zniknął w kłębach dymu. Eve wyłączyła myśli,
pozwoliła działać instynktowi. Wspaniałe uczucie.
Rozejrzała się. Nie było więcej czarnych stworów, pokonała wszystkie. Wzięła głęboki
oddech. Czuła się... żywa. W pełni - cudownie - niesamowicie żywa. Roześmiała się. Zaraz
powie Luke'owi, że nie potrzebuje ani jego, ani miecza. Skopała demonom tyłki. Sama!
Ruszyła w kierunku domu, wyciągając z kieszeni komórkę i wybijając numer Luke'a.
- Już po wszystkim - oznajmiła. Z radości kręciło jej się w głowie. - Były trzy i zaraz je
załatwiłam. Barn, barn, barn! Szkoda, że mnie nie widziałeś.
Zawiesiła głos, stawiając stopę na najniższym schodku ganka.
- Miecz demonobójcy nie będzie potrzebny.
Nagle ziemia zadrżała jej pod nogami. Zmarszczyła czoło. Las rozbrzmiał przerażającym
tupotem i zgrzytem. Gwałtownie odwróciła głowę w kierunku, z którego dobiegał dźwięk.
- O Boże, nie! - Spomiędzy drzew wypadło wielkie stado wargrów. Ich szpony krzesały iskry.
Setki demonów wylewały się na uliczkę i pędziły ku domowi. Prosto na nią.
- Co? Co się dzieje, Eve? - dopytywał się Luke. Komórka wypadła Eve z zesztywniałych
palców.
- Eve! - Jess była już przy niej. - Chodź!
Szarpnęła ją za ramię i pociągnęła w górę schodów. Helena patrzyła na nie, stojąc w progu.
Kiedy znalazły się pod drzwiami, nie odsunęła się, żeby je wpuścić do środka.
Zamiast tego spojrzała Eve prosto w oczy - i powoli zamknęła grube dębowe drzwi tuż przed
jej nosem. Eve i Jess zostały same. Same z kilkoma setkami piekielnych ogarów.
Rozdział 15
Helena! - wrzasnęła piskliwie Jess, waląc pięściami w drewno. - Wpuść nas!
Eve gapiła się na zamknięte drzwi. Nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę. Wycie armii
demonów wyrwało ją z chwilowego otępienia. Odwróciła się akurat, żeby zobaczyć, jak
przywódca stada przeskakuje przez parkan.
- Helena! - krzyknęła jeszcze raz Jess.
- Nie otworzy - stwierdziła rzeczowo Eve. Stanęła pomiędzy Jess a olbrzymimi czarnymi
psiskami. Czuła, jak moc buzuje w niej, gotowa do walki. Ale czy wystarczy jej, żeby
pokonać całe stado? Jak to zrobić?
Pośród piekielnego chóru wargrów usłyszała jeszcze jeden głos. Inny. Budzący nadzieję, a nie
grozę. Luke. Wbiegł przez boczną furtkę z mieczem uniesionym nad głową i wydał kolejny
bojowy okrzyk. Dotarł do ganku w chwili, gdy pierwsze demony były w połowie frontowego
trawnika.
Eve i Luke wymienili przerażone spojrzenia. Nawet razem, dysponując magiczną mocą i
mieczem, nie mogli stawić czoła kilkuset piekielnym ogarom.
- Na górę! - zawołał Luke, wkładając miecz do pochwy. - Na dach!
Chwycił Jess, podrzucił ją i odwrócił się do Eve.
- Teraz ty! - Splótł palce, żeby mogła oprzeć na nich stopę. Kiedy ją podniósł, wyciągnęła
ręce nad głowę i wczepiła się w rynnę. Silne dłonie Jess sięgnęły gdzieś z wysoka.
Przyjaciółka złapała jej nadgarstki i pomogła wdrapać się aż na dach.
- Jesteś Wiedźmą z Deepdene, ale to ja mam siłę i wytrzymałość cheerleaderki. - Jess wysiliła
się na żart.
Kilka sekund później dołączył do nich Luke. Spoglądali w dół na sforę, która rozsypała się
półksiężycem wokół frontu domu. Setki lśniących czerwonych oczu żarzyły się w mroku jak
węgle na kominku.
- Przynajmniej mamy czas, żeby coś wymyślić -stwierdził Luke. - Gdzie Helena? Wszystko z
niÄ… w porzÄ…dku?
- W najlepszym - Jess parsknęła z niesmakiem. -Kiedy demony pojawiły się na ulicy,
zamknęła nam drzwi przed nosem. Nie mogłam uwierzyć!
Luke zmarszczył brwi.
- Wiedziała, że tam jesteście?
- No jasne! Stałyśmy pięć centymetrów przed nią! - krzyknęła Jess. - Może się przeraziła.
Może spanikowała i nie wiedziała, co robi...
- Widziała, jak załatwiasz trzy pierwsze war-gry, tak? - Luke zwrócił się do Eve. Kiwnęła
głową. - Więc może uznała, że dasz sobie radę z całym stadem.
- Nie. Spojrzała na mnie... - Eve wzdrygnęła się, przypominając sobie zimną furię w oczach
Heleny. -Patrzyła tak, jakby mnie nienawidziła, jakby chciała, żebym zginęła.
- Dlaczego miałaby cię nienawidzić? - zaprotestowała Jess. - Nic jej nie zrobiłaś.
- Nie wiem. - Nagle olśnienie spadło na Eve jak stalowa pięść. - Ale wiem, dlaczego
nienawidziła Ky-le'a... i Vic!
- O Boże, tak! - wykrzyknęła Jess. - Vic zajęła jej miejsce w drużynie. Stanowisko kapitana
było dla Heleny takie ważne!
- A tuż przed śmiercią Kyle chciał się ze mną umówić. Stale flirtował z innymi
dziewczynami, chociaż chodził z Heleną - dodała Eve. - Może dlatego mnie znienawidziła.
- Kyle chciał się z tobą umówić? - zapytał Luke gwałtownie, po czym pokręcił głową. -
Nieważne. A co z panią Taylor? Jej śmierć jakoś tutaj pasuje?
Eve skupiła się na jego oczach. Wolała nie patrzeć nigdzie indziej. Zwłaszcza w dół, na
otwarte paszcze wargrów, na których widok robiło jej się słabo, a dach zaczynał tańczyć i
falować pod stopami.
- No wiecie, przede wszystkim to przez panią Taylor Helena wyleciała z drużyny
cheerleaderek -powiedziała powoli Jess. - Oblała ją z matematyki. Gdyby Helena nie dostała
dwói u pani Taylor, byłaby nadal kapitanem.
- To raczej nie wina pani Taylor - powiedział Luke.
- Ale Helena mogła tak uważać - wyjaśniła Jess. Mózg Eve nie chciał przyjąć wniosku, który
sam
się nasuwał. To było zbyt okropne. Ale też brzmiało sensownie. Straszliwie i sensownie.
- Czy to możliwe, że... Helena je kontroluje? -zapytała, wskazując spojrzeniem demony. -
Może posłużyła się nimi, żeby zabić Kyle'a i innych?
- Specjalnie?! - krzyknęła Jess. - Ale... ale... to przecież Helena.
- Medwayowie od dawna zadawali się z demonami - stwierdził Luke. - Niewiele wiemy na