Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Jak ci się to podoba?
- Ogromnie. Ale jest drobna przeszkoda.
- Jaka?
- Nie umiem grać w szachy.
- Drobiazg. - Uśmiechnął się pobłażliwie. - Nauczę cię.
- Chyba zwariowałeś - powiedziała Tracy. - Jeśli chcesz posłuchać dobrej rady, to poszukaj jakiegoś psychiatry. Dobranoc.
Nazajutrz Tracy dosłownie zderzyła się z Borysem Mielnikowem. Uprawiał jogging przy szalupach ratunkowych i gdy skręcała za róg, wpadł na nią, zwalając dziewczynę z nóg.
- Uważaj, gdzie łazisz! - krzyknął i pobiegł dalej.
Tracy usiadła na pokładzie i popatrzyła za nim. „Straszliwy cham!” - Wstała i otrzepała się. Podszedł steward.
- Czy coś się pani stało? Widziałem go.
- Nie, wszystko w porządku, dziękuję. Nikt nie był w stanie zepsuć jej tej podróży.
Po powrocie do kabiny Tracy odebrała sześć listów, w których Jeff Stevens nalegał na spotkanie. Zignorowała je. Po południu pływała w basenie, trochę czytała, poszła na masaż i do chwili, gdy wieczorem wstąpiła do baru na koktajl, czuła się doskonale. Jej euforia trwała krótko. Przy barze siedział Rumun, Piotr Negulesco. Zobaczywszy Tracy wstał i podszedł do niej.
- Czy mogę zamówić drinka dla pięknej pani?
- Oczywiście, czemu nie? - Tracy uśmiechnęła się. - Dziękuję.
- Co pani pije?
- Poproszę wódkę i tonik. - Negulesco wydał polecenie barmanowi.
- Jestem Piotr Negulesco - zwrócił się do Tracy.
- Wiem.
- Oczywiście. Wszyscy mnie znają. Jestem najlepszym szachistą na świecie. W moim kraju uważają mnie za bohatera narodowego. - Nachylił się do ucha Tracy, położył jej rękę na kolanie i rzekł półgłosem: - Jestem też niezrównany w łóżku.
- Co takiego? - Tracy pomyślała, że musiała się przesłyszeć.
- Jestem niezrównany w łóżku.
Pod wpływem pierwszego impulsu chciała chlusnąć wódką w jego twarzą, ale pohamowała się. Wpadła na lepszy pomysł.
- Przepraszam - powiedziała - muszę spotkać się ze znajomym.
Poszła szukać Jeffa Stevensa. Znalazła go w grill-barze „Księżniczka”, lecz gdy podchodziła do jego stolika, dostrzegła, że był w towarzystwie wspaniale wyglądającej blondynki o zachwycającej figurze, ubranej w suknię wieczorową, która wyglądała jakby była ręcznie malowana. „Mogłam się spodziewać” - pomyślała. Odwróciła się i odeszła korytarzem. W chwilę później Jeff był przy niej.
- Tracy... Czy chciałaś się ze mną zobaczyć?
- Nie chcę cię odciągać od twojego... obiadu.
- Ona jest na deser - odparł Jeff chłodno. - Co mogę dla ciebie zrobić?
- Mówiłeś poważnie o Mielnikowie i Negulesco?
- Pewnie. Bo co?
- Myślę, że obaj zasługują na lekcję dobrych manier.
- Ja też tak myślę. A przy okazji moglibyśmy nieźle zarobić.
- Dobrze. Jaki masz plan?
- Prosty. Pokonasz ich w turnieju szachowym.
- Ja mówię poważnie.
- Ja również.
- Powiedziałam ci, że nie gram w szachy. Nie odróżniam pionka od królowej. Ja...
- Nie przejmuj się. Po kilku lekcjach ze mną, rozgromisz ich obu.
- Obu?
- Och, nie powiedziałem ci? Będziesz grała z oboma jednocześnie.
Jeff siedział z Borysem Mielnikowem w barze „Dwa Głębsze”.
- Ta kobieta to fantastyczna szachistka - zwierzał się Jeff - ale podróżuje incognito.
- Kobiety nie potrafią grać w szachy. - Rosjanin chrząknął. - Nie potrafią myśleć.
- Ale ona jest wyjątkiem. Powiedziała, że pokona pana bez trudu.
- Nikt mnie nie pokona, ani bez trudu, ani z trudem. - Borys Mierników roześmiał się hałaśliwie.
- Chciałaby założyć się z panem o dziesięć tysięcy dolarów. Ona proponuje panu i Piotrowi Negulesco rozgrywkę symultaniczną. Jeśli przynajmniej jedna partia zakończy się remisem - wygrywa zakład.
- Co?! - To... to śmieszne! - Borys Mielnikow zakrztusił się swoim drinkiem. - Chce grać z nami oboma jednocześnie? Ta... ta kobieta, amatorka?
- Właśnie ona. Po dziesięć tysięcy dolarów od partii.
- Powinienem się zgodzić choćby po to, żeby nauczyć ją rozumu.
- Jeśli pan wygra, pieniądze zostaną zdeponowane w dowolnym wybranym przez pana kraju.
Wyraz chciwości pojawił się przez chwilę na twarzy Rosjanina.
- Nigdy nie słyszałem o tej kobiecie. Chce grać z nami oboma jednocześnie? Mój Boże, to chyba jakaś wariatka.