Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Jak to się stało, że zaprzyjaźniłaś się z Leebigiem?
— Ach, nie pamiętam. On mieszka w sąsiedniej posiadłości. Swobodne oglądanie prawie nie zużywa energii. Można pozostawać stale w łączności, bez żadnych problemów. Dużo razem spacerujemy, czy raczej spacerowaliśmy.
— Nie przypuszczałem, że byłabyś zdolna spacerować z kimkolwiek.
Gladia zaczerwieniła się — mówiłam o oglądaniu. Wciąż zapominam, ze jesteś Ziemianinem. Swobodne oglądanie oznacza, że można iść dokąd się chce, nie tracąc kontaktu wzrokowego. Ja chodziłam po swojej posiadłości a on po swojej i tak spacerowaliśmy razem.
Zadarła podbródek — To może być wcale miłe.
Potem zachichotała — Biedny Jothan!
— Czemu tak o nim mówisz?
— Myślałeś, że chodzimy razem bez oglądania. Chybaby umarł, gdyby się dowiedział, że ktoś mógł tak .o nim pomyśleć.
— Dlaczego?
— Jest na tym punkcie okropnie drażliwy. Mówił mi, że od piątego roku życia przestał widywać ludzi. Upierał się przy oglądaniu.
To się zdarza. Rikain mówił mi, kiedy rozmawialiśmy raz o Jothanie, że takich dzieci jest coraz więcej. Mówił, że to swego rodzaju ewolucja społeczna, która faworyzuje oglądanie. A co ty o tym sądzisz?
— Nie mam zdania w tej sprawie — odparł Baley.
— Jothan nie chciał się nawet ożenić. Rikain złościł się o to.
Mówił, że „społeczeństwu potrzebne są cechy genetyczne Jothana, ale on po prostu odmówił wzięcia tego pod uwagę.
— A czy ma prawo odmówić?
— Nie–e — powiedziała z wahaniem Gladia — ale, wiesz jak to jest. On jest bardzo wybitnym robotykiem, a tych się na Solarii ceni. Myślę, że zrobiono odstępstwo. Tyle ze Rikain zamierzał przerwać współpracę z Jothanem. Powiedział mi raz, że Jothan jest złym Solarianinem.
— Czy mówił to też Jothanowi?
— Nie wiem. Pracował z nim do końca.
— Czy uważał go za złego Solarianina, bo tamten nie chciał się żenić?
— Rikain powiedział mi kiedyś, że małżeństwo jest najcięższym z życiowych doświadczeń, ale że trzeba to przecierpieć.
— A co ty o tym sądzisz?
— O czym, Eliaszu?
— O małżeństwie. Czy też uważasz, że to najcięższe z życiowych doświadczeń.
Jej twarz straciła wszelki wyraz, jakby zmyto z niej uczucia.
— Nigdy o, tym nie myślałam.
— Powiedziałaś, ze stale chodzisz na spacery z Jothanem Leebigiem a potem poprawiłaś się mówiąc że chodziłaś dawniej. Już z nim nie spacerujesz?
Potrząsnęła głową. Jej twarz znów nabrała wyrazu smutku Nie. Tylko raz, czy dwa razy go oglądałam. Robił wrażenie zapracowanego, a ja nie lubię… Rozumiesz?
— Czy tak było od śmierci twego męża?
— Nawet wcześniej. Kilka miesięcy wcześniej.
— Czy nie myślisz, że to doktor Delmarre kazał mu przestać Zaskoczyło ją to — Jak mógłby nam coś kazać? Nie jesteśmy robotami, Jothan ani ja. I czemu miałby to robić?
Baley nie usiłował tego wyjaśniać. Mógłby to zrobić tylko w kategoriach ziemskich pojęć a nie ułatwiałoby to jej zrozumienia.
— Jeszcze tylko jedno, Gladio. Zobaczę cię znów, kiedy skończę z Leebigiem, a jaka to pora dnia?
Ledwie spytał, już tego pożałował. Robot odpowiedziałby używając ziemskich miar czasu, ale Gladia mogła użyć miar Solariańskich.
Baley miał już dość popisywania się ignorancją.
Gladia jednak powiedziała po prostu — popołudnie.
— Świetnie. Zobaczymy się znów, by umówić się na widzenie.
Znów się zawahała — Czy to konieczne?
— Tak.
— Dobrze więc — odpowiedziała cicho.