Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Właściwie… — chłopiec aż się skurczył, zmuszony powiedzieć prawdę — właściwie… jedną czy dwie rzeczy napisałem, jak byłem...— W egzotyczne owoce, w egzotyczne zwierzęta — By choć jedna dziecięca bajka mi się spełniła...Leibniz odciągnął Fatia ze środka pomieszczenia pod jedną ze ścian, przesłoniętą grubymi i wysokimi barykadami, na które ktoś narzucił płócienne...wszystkiego, jest jedn z nauk, ale jest nauk wyjtkow, jej miejsce jest bowiem tam, gdziew ludzkim dowiadczeniu jawi si byt jako przedmiot poznania...Na mostku (idącym teraz na jedną dziesiątą czasu rzeczywistego) zebrała się gromadka pasażerów i załogi, żeby obserwować przylot...Praktyczne działanie Jedna z moich najnowszych książek - „Świadomość oddechu" (Breath Awareness) jest pełną rozprawą na temat oddychania -...197wiernych zmarłych prowadził po pijanemu samochód; miał wypadek i poniósł śmierć, zabijającprzy tym jeszcze jedną osobę...3 Przygldajc si wykresowi kosztw cakowitych, moemy dostrzec jeszcze jedn wan zaleno...Nagle jedna z dziewczynek krzyknęła, wskazując palcem przez drzwi, na ulicę...- Naprawdę? - Wiecie coś o tym? - Tutaj dzieje się wiele rzeczy - oznajmiła jedna z kobiet...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


Czytając dzieje upadku Cesarstwa Rzymskiego, niepodobna nie spostrzec szkód, jakie
chrześcijanie, tak cudowni na pustyni, zadali państwu, z chwilą gdy doszli do władzy. „Kiedy
myślę − powiada Monteskiusz − o głębokim nieuctwie, w jakim grecki kler zanurzył ludzi
świeckich, mimo woli nasuwa mi się porównanie z owymi Scytami z Herodota, którzy wy-
kłuwali oczy niewolnikom, iżby nic nie mogło ich rozproszyć i oderwać od ubijania mleka.
Żadna sprawa państwowa, pokój, wojna, rozejm, układy, małżeństwa, nic nie działo się ina-
czej niż za pośrednictwem mnichów. Nie uwierzyłby nikt, ile złego stąd wynikło.”
Monteskiusz mógłby dodać: Chrystianizm zgubił cesarzów, ale zbawił ludy. Otworzył bar-
barzyńcom pałace Konstantynopola, ale otworzył chaty Chrystusowym aniołom pocieszycie-
lom. Właśnie tu chodziło o mocarzy świata! Cóż nas obchodzą ostatnie rzężenia skażonego
do szpiku cesarstwa, posępne galwaniczne skurcze wstrząsające jeszcze szkielet tyranii na
grobie Heliogabala i Karakalli! Było w istocie co zachowywać, tę mumię Rzymu zabalsamo-
waną w olejkach Nerona, spowitą w całun Tyberiusza! Chodziło, panowie politycy, o to, aby
iść między biednych i zwiastować im pokój; chodziło o to, aby pozwolić robakom i kretom
toczyć pomniki hańby, ale wraz wydobyć z łona mumii dziewicę piękną jak matka Odkupi-
ciela, nadzieję, przyjaciółkę uciśnionych.
Oto co uczynił chrystianizm; a obecnie, od tylu lat, co zrobili ci, którzy go zniweczyli?
Widzieli, iż biedny dawał się gnieść bogatemu, słaby silnemu, dzięki temu, iż powiadali so-
bie: „Bogaci i silni będą mnie gnietli na ziemi, ale kiedy zechcą wejść do raju, ja znajdę się u
bramy i oskarżę ich przed trybunałem Boga.” I tak, niestety! znosili wszystko cierpliwie.
Wrogowie Chrystusa rzekli tedy biedakowi: „Znosisz wszystko cierpliwie aż do dnia
sprawiedliwości: nie ma sprawiedliwości; czekasz żywota wiecznego, aby się domagać po-
msty: nie ma żywota wiecznego; gromadzisz łzy swoje i swej rodziny, krzyk dzieci i szlocha-
nie żony, aby je zanieść do stóp Boga w godzinie śmierci: nie ma Boga.”
Wówczas jasnym jest, iż biedny przestał ronić łzy, kazał żonie, by zmilkła, dzieciom, by
poszły za nim, i podniósł się z ziemi z bawolą siłą. Bogaczowi rzekł: „Ty, któryś mnie pocie-
szał, skłamałeś.” Tego właśnie pragnęli wrogowie Chrystusa. Może sądzili, iż dają w ten spo-
sób szczęście ludziom, wysyłając nędzarza na zdobycz wolności.
Ale jeśli biedny, zrozumiawszy wreszcie jasno, iż księża go oszukują, bogacze okradają, iż
wszyscy mają równe prawa, że wszystkie dobra są z tego świata i że nędza jego jest hańbą;
jeśli biedny, zaufawszy jeno w swe ramiona, rzecze sobie pewnego dnia: „Wojna bogaczom!
Dla mnie używanie na tym świecie, skoro innego nie ma! Dla mnie ziemia, skoro niebo jest
puste! Dla mnie i dla wszystkich, skoro wszyscy są równi!” O wzniośli filozofowie, którzy-
ście go przywiedli do tego punktu, co mu powiecie, jeśli będzie zwyciężony?
Bez wątpienia jesteście filantropami, bez wątpienia macie rację na przyszłość i przyjdzie
dzień, w którym będziecie zbierać błogosławieństwa, ale dziś jeszcze, zaiste, nie sposób bło-
gosławić was. Gdy niegdyś ciemiężca mówił: „Moją jest ziemia!” − „Moim niebo!” − odpo-
wiadał ciemiężony. Obecnie cóż odpowie?
21
Cała choroba obecnego wieku pochodzi z dwóch przyczyn: lud, który przebył rok 93 i
1814, nosi w sercu dwie rany. Wszystko, co było, już nie jest; wszystko, co będzie, jeszcze
nie jest. Nie szukajcie gdzie indziej tajemnicy naszych bólów.
Oto człowiek, którego dom rozpada się; zburzył go, aby zbudować inny. Gruzy leżą na je-
go polu, on zaś czeka nowych kamieni na nowy gmach. W chwili gdy gotuje się, z kielnią w
dłoni, z zawiniętymi rękawami, obrabiać ciosy i przyrządzać wapno, powiadają mu, że brakło
kamieni i radzą otynkować dawne, iżby służyły jeszcze. Cóż ma czynić ów człowiek, który
nie chce z gruzów budować gniazda dla swej gromadki? Łom jest głęboki, narzędzia zbyt
słabe, aby zeń dobyć ciosy. „Czekaj − powiadają mu − dobędzie się ich pomału; ufaj, pracuj,
idź naprzód, cofaj się wstecz.” Czegóż mu nie prawią? I przez ten czas ów człowiek nie mając
ani starego, ani nowego domu, nie wie, jak się chronić od deszczu, ani jak zgotować wiecze-
rzę, ani gdzie pracować, gdzie spocząć, gdzie żyć ani gdzie umrzeć; a dzieci jego to niemow-
lęta.
Albo się bardzo mylę, albo my jesteśmy podobni do tego człowieka. O ludy przyszłych
wieków! Kiedy w gorący letni dzień pochylicie się nad pługiem wśród zieleniejących łąk oj-
czystych; kiedy pod słońcem czystym i bez plamki ujrzycie ziemię, waszą płodną matkę,
uśmiechającą się w porannej szacie do rolnika, swego ukochanego dziecięcia; kiedy, ocierając
na spokojnym czole święty chrzest znoju, będziecie wodzić spojrzeniem po bezkresnym wid-
nokręgu, gdzie ani jedno kłosie w łanie ludzkim nie będzie wyższe od drugiego, jeno bławatki