Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, ĹĽeby mĂłc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.– Jak ci na imiÄ™, piÄ™knotko?OdpowiedziaĹ‚a mi niskim gĹ‚osem:– Na imiÄ™ mi Merit i nie jest tu w zwyczaju nazywać mnie piÄ™knotkÄ…, jak to robiÄ…...Tak wiÄ™c upoiĹ‚a mnie moja miĹ‚ość i czuĹ‚em siÄ™ silniejszy w wieku mÄ™skim, niĹĽ byĹ‚em w mĹ‚odoĹ›ci, bo mĹ‚odość bĹ‚Ä…dzi i miĹ‚ość jej peĹ‚na jest mÄ…k z powodu...Sternau uĹ›cisnÄ…Ĺ‚ go, mĂłwiÄ…c: – Poznajesz mnie, Antonio? – Kto by was nie poznaĹ‚, was dobroczyĹ„cÄ™ hacjendy del Erina...plenipotentem, a mnie bardzo rzadko Kaziem albo LeĹ›niewskim, ale dość czÄ™sto urwisem, dopĂłki byĹ‚em w domu, albo osĹ‚em, kiedym juĹĽ poszedĹ‚ do szkół...Kiedy znowu spotkaĹ‚em siÄ™ z MariÄ…, doznaĹ‚em dziw­nego i tajemniczego uczucia, wiedzÄ…c, ĹĽe HerminÄ™ tak samo tuliĹ‚a do serca jak mnie, ĹĽe tak samo dotykaĹ‚a,...38 Jan z Gischali prĂłbuje usunąć JĂłzefa Jan, syn Lewiego, ktĂłremu moje sukcesy spÄ™dzaĹ‚y sen z oczu, paĹ‚aĹ‚ coraz wiÄ™kszÄ… nienawiĹ›ciÄ… do mnie...— Pan siÄ™ ze mnie naĹ›miewa…— Myli siÄ™ pani...– Z pewnoĹ›ciÄ… jesteĹ› bardzo bogata – powiedziaĹ‚em i ogarnęło mnie przygnÄ™bienie, bo zlÄ…kĹ‚em siÄ™, ĹĽe nie jestem jej wart...– Zala Embuay? – spytaĹ‚em, najbardziej oficjalnym tonem, na jaki mnie byĹ‚o stać...KiedyĹ› miaĹ‚em sposobność obserwować go przez caĹ‚y wieczĂłr podczas koncertu symfonicznego; ku memu zdziwieniu, siedziaĹ‚ w pobliĹĽu, wcale mnie jednak nie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Akceptuje każdy rodzaj
muzyki pod warunkiem, że jest dobra. Weźmy na przykład Beatlesów. Kiedy
zdobyli sławę, odnotowałem to tylko gdzieś w głębi świadomości, ponieważ
bardziej zajmowały mnie studia. Nie miałem czasu zainteresować się ich
muzyką - byli dla mnie jedną z grup muzyki pop. Dopiero później odkryłem
niezwykłość Beatlesów, nauczyłem się ich należycie oceniać. Niektóre ich
piosenki należą do najpiękniejszych kompozycji jakie znam i są, praktycznie
rzecz biorąc, klasyką.
Naturalnie nasuwa się tutaj pytanie, dlaczego nie mielibyśmy śpiewać
również takich piosenek. W przerwie między Verdim, Puccinim i Bizetem
nagrać jedną płytę z muzyką rozrywkową lub jakimiś szlagierami, a może
nawet dać koncert. Przecież to wspaniałe. Byłby to niejako dopływ świeżego
powietrza. Nawiasem mówiąc, tenorowe wycieczki w inne regiony muzyki nie są
niczym nowym. Nagrywali coś takiego Caruso, Gigli, Schipa i wielu innych.
Oni potrafią to robić, ale nie wszyscy tenorzy brzmią w prostych przebojach
jak prawdziwi piosenkarze - niektórzy pozostają tenorami. Chociaż - jakąż
przyjemnością są pieśni neapolitańskie w wykonaniu Giuseppe di Stefano!
Wielką radość sprawiło mi nagrywanie dwóch płyt z musicalami: "South
Pacific" i "West Side Story" - bardzo popularnymi w Ameryce. Dodatkowej
atrakcyjności dodał tej pracy fakt, że dyrygował sam twórca - Leonard
Bernstein.
Jest wiele przyczyn, dla których śpiewam tak zwaną muzykę rozrywkową.
Lubię ją tak samo jak miliony ludzi na całym świecie: relaksuję się przy
niej, a także mam nadzieję zrobić w ten sposób dodatkową reklamę operze.
Może się zdarzyć, że jakiś amator muzyki rozrywkowej zainteresuje się
interpretacjami Carrerasa i w ten sposób odkryje piękno i fascynujące
strony opery.
-------------------------
Ulubione opery
Często stawiano mi słynne "wyspiarskie" pytanie, czyli jakie nagrania
płytowe wziąłbym ze sobą na bezludną wyspę. Gdybym mógł wybierać spośród
największych kompozytorów świata i ich dzieł operowych, najprawdopodobniej
byłyby to: Mozarta "Wesele Figara" lub "Don Juan"; Rossiniego "Cyrulik
sewilski" (niestety nie doszło do skutku nagranie po dyrekcją Claudia
Abbada z Placidem Domingiem w roli Figara i ze mną jako Almavivą);
Belliniego "Norma"; Donizettiego "Napój miłosny" lub "Robert Devereux";
Wagnera "Tristan i Izolda", a jako uzupełnienie ostatnie dwadzieścia minut
pierwszego aktu "Walkirii"; Bizeta oczywiście "Carmen"; Pucciniego
"Cyganeria" lub "Manon Lescaut"; Straussa "Kawaler srebrnej róży".
Najtrudniej byłoby mi podjąć decyzję przy Verdim - "Traviata", "Rigoletto",
"Trubadur", "Bal maskowy" - wszystkie są arcydziełami. Jeśli chodzi o
"Bal...", w grę wchodzą względy emocjonalne: dzień po występie w Parmie
(Ryszard), przyszedł na świat mój syn, Alberto. Pięć lat później nagrywałem
tę samą operę w londyńskim studiu, a ponieważ skończyliśmy pracę nad płytą
dzień wcześniej niż przewidywaliśmy, mogłem wrócić do domu. Tego samego
dnia urodziła się moja córka, Julia. I w końcu "Bal..." był moją pierwszą
operą w mediolańskiej La Scali. Ale mimo wszystko moim "wyspiarskim"
nagraniem byłaby - po męczących rozmyślaniach - płyta z "Don Carolsem".
Chciałbym tu przedstawić bliżej dwie role należące do moich
najukochańszych, ze względu zarówno na możliwości głosowe, jak i głębię
charakteru. Są to Rudolf z "Cyganerii" i Don Jose z "Carmen".
Podczas studiów najbardziej fascynowała mnie "Cyganeria", ze względu na
cudownie oddaną w niej poezję paryskiej codzienności artystycznej. Nie
dziwota, bo przecież identyfikowaliśmy się poniekąd z tym biednym, ale
wesołym kwartetem żyjącym na mansardzie. Marzycielski poeta Rudolf był
"moim typem". Aby lepiej zrozumieć operę i przedstawione w niej charaktery,
postarałem się nawet o powieść Henri Murgera "Sceny z życia cyganerii", na
podstawie której powstało arcydzieło Pucciniego. Autor sam był zagadkową
postacią - pragnął zostać malarzem, najmował się jako żurnalista, do chwili
kiedy swoją książką, będącą zbiorem reportaży, nie zbił sporej, jak na
ówczesne warunki, sumy. Podobał mi się romantyzm jego opowieści i zgrabnie
przebłyskująca ironia. Czytając, czuło się, że autor miał to wszystko -
albo przynajmniej coś podobnego - sam przeżyć. Bardziej kronikarz niż
poeta. I tak rzeczywiście było.
Cudem samym w sobie było perfekcyjne oddanie przez Pucciniego paryskiej
atmosfery, której w ogóle nie znał. Ponadto zachwycało mnie, młodego
studenta, to jak udało mu się wyrazić muzyką wzruszający los młodych
artystów żyjących w nędzy, ale nie pozbawionych nadziei.
Pod względem stylu muzycznego "Cyganeria" jest bardzo elegancką operą;