Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
A mianowicie z chwil¹, gdy oka-za³o siê - co nie by³o niespodziank¹ - ¿e dyskusja ogólna utknê³a odrazu na martwym punkcie, pod pretekstem nieopóŸniania prac konferen-cji zwo³ano ca³y szereg komisyj technicznych z³o¿onych z ekspertów, któ-rzy mieli opracowaæ ograniczenie zbrojeñ pod wzglêdem technicznym we-d³ug s³awnej zasady: „Co by by³o, gdyby by³o." Wielka iloœæ genera³ówi sztabowców ró¿nych krajów mêczy³a siê d³ugo i ciê¿ko - i bezcelowo -bo jak¿e opracowaæ stronê techniczn¹ uk³adu, którego zasady nie s¹ usta-lone! Powsta³a na ten temat jakby jakaœ scholastyka wojskowa, nowaterminologia nieznana i nie bardzo zrozumia³a, systemy, wykazy, tabli-ce itp. System ten podkreœlam jako bardzo niebezpieczny. Wnioski i kon-
23 Chodzi o art. 8 Paktu Ligi Narodów.
24 Mo¿na wymieniæ: plan Tardieu z 5 II 1932, propozycje Litwinowa z 12 IV 1932 r., pro-pozycje Nadolnego z 17II 1932 r., plan Herriota-Paul-Boncoura z 14X11932 r., planMacDonalda z 16 III 1933 r.
25 Chodzi o g³oszone w ZSRR has³a koniecznoœci rewolucji i fakt, ¿e do 1934 r. ZSRRnie by³ cz³onkiem Ligi Narodów. Wykorzystuj¹c to, dyplomacja polska zastrzega³a zwyklez tego powodu, ¿e nie mo¿e przyj¹æ rozmaitych rozwi¹zañ rozbrojeniowych dopóty, do-póki nie przyjmie ich granicz¹cy z Polsk¹ ZSRR.
kluzje ekspertów pozornie nie wi¹¿¹ nikogo, stwarzaj¹ jednak jakiœ maksy-malizm fikcji, który ci¹¿yæ musi potem nad ka¿d¹ konferencj¹. Przy cu-dach wymyœlonych przez sztabowców (a wytworzy³ siê nawet specjalnytyp genewskiego sztabowca) ka¿da skromniejsza, prostsza, ale bli¿szarealizacji propozycja musia³a byæ potem Ÿle przyjêta i z góry obci¹¿onazjawia³a siê przy stole obrad. Tym razem i Rz¹d Polski, tak ostro¿ny w epo-ce pomajowej, jeœli chodzi o wysuwanie projektów miêdzynarodowych,zrobi³ to smutne doœwiadczenie. Kiedy wiedz¹c, ¿e szerokie plany nie maj¹¿adnej szansy przyjêcia przez konferencjê, spróbowaliœmy zaproponowaæzrealizowanie pierwszego bardzo prostego etapu na drodze do ogranicze-nia zbrojeñ, powsta³a od razu burza oko³o tzw. minimalnego polskiegoprojektu.26 Propozycja nasza by³a bardzo prosta. Stwierdzaj¹c, ¿e trud-no osi¹gn¹æ od razu porozumienie na zbyt szerokiej p³aszczyŸnie, zapro-ponowaliœmy ograniczyæ to, co siê w najprostszy sposób daje kontrolo-waæ, a zapobiec mo¿e przynajmniej powtórzeniu siê zbyt ³atwemu wyœci-gowi zbrojeñ. Po prostu proponowaliœmy ograniczenie maksymalnego ka-libru artylerii, zniesienie lotnictwa bombarduj¹cego i parê innych zarz¹-dzeñ ograniczaj¹cych œrodki walki. Zostawialiœmy do dalszej dyskusjisprawê iloœci sprzêtu i kadrów jako znacznie trudniejsze do znegocjowa-nia i do kontroli. Okreœliliœmy w ka¿dym razie nasz projekt jako pierwszyetap, nie przes¹dzaj¹c przysz³oœci, lecz d¹¿¹c ju¿ od razu do pewnego
odprê¿enia politycznego w ca³ej tej zawi³ej sprawie. Œwiête oburzenie,które wywo³a³ nasz projekt, by³o bardzo charakterystyczne. ¯e Anglicy,którzy swoje uzbrojenie l¹dowe pozosta³e z wojny œwiatowej uwa¿ali zastary szmelc, a nowego nie mieli, uwa¿ali nasz projekt za zbyt skromnyi wo³ali o rygorystyczne metody - to przynajmniej by³o z ich punktu wi-dzenia doœæ logiczne. Dlaczego natomiast Francuzi, którzy równie¿ mieli?stary szmelc i dbali o te rzeczy u siebie wewnêtrznie bardzo ma³o, pod-nieœli taki wielki krzyk w obronie swoich starych armat wielkokalibro-wych i zardzewia³ych czo³gów przestarza³ego typu - to ju¿ trudniej by³o.zrozumieæ. Jedni wo³ali, ¿e proponujemy za ma³o, drudzy, ¿e bezpieczeñ-|stwo œwiata siê zachwieje, jeœli bêd¹ musieli zrobiæ jakieœ koncesje. Bol-szewicy oczywiœcie chcieli znieœæ wszelkie si³y zbrojne, w œwiadomoœci, ¿eswoje zawsze w jakiejœ formie zachowaj¹. Oczywiœcie, nasz projekt mia³
26 Delegat RP ambasador, E. Raczyñski krytykuj¹c 6II 1933 r. plan Herriota-Paul-Boncoura i uwa¿aj¹c, ¿e widoki na pomyœlne rezultaty konferencji rozbrojeniowej s¹ nik³e,zaproponowa³ jej czasowe przerwanie przy jednoczesnym zobowi¹zaniu stron do: 1) zakazuwojny chemicznej i bakteriologicznej, 2) zakazu bombardowania lotniczego, 3) ograniczeniai redukcji broni, szczególnie ciê¿kich, w armii l¹dowej, marynarce i lotnictwie, 4) zawarciaewentualnych uk³adów regionalnych w sprawie marynarki wojennej z jednoczesnym wpro-wadzeniem miêdzynarodowej kontroli, 5) skutecznej i powszechnej kontroli wykonywaniawszystkich postanowieñ konferencji rozbrojeniowej, 6) zniesienie prywatnej produkcji bronioraz wprowadzenie œcis³ej kontroli nad handlem broni¹.
tak¿e trochê „sacroegoizmu", braliœmy pod uwagê bowiem, ¿e jesteœmypowa¿nie handicapowani brakiem rezerwy zaopatrzenia, wszelkiego, na-wet trochê przestarza³ego, a bêd¹c pañstwem ubogim, rujnujemy siê i takna wydatki wojskowe, ale b¹dŸ co b¹dŸ skromny nasz projekt mia³ wielecech rozs¹dnych i dawa³ siê logicznie broniæ. Broniæ takich rzeczy mo¿najednak w jakiejœ spokojnej rzeczowej dyskusji, a nie na takim quasi wiecureprezentantów genewskich, gdzie elementy demagogiczne przeœladuj¹delegacje wszystkich pañstw. Nie broniliœmy go te¿ zanadto, bo k³opotpolityczny stawa³ siê zbyt wielki w stosunku do realnych szans przepro-wadzenia projektu.
A konferencja dalej uchwala³a coraz bardziej maksymalistyczne tezyi stwierdza³a coraz dobitniej niemo¿noœæ ich wprowadzenia w ¿ycie. Niem-com nie pozostawa³o ju¿. w pewnym momencie nic innego jak prosta for-malnoœæ zawiadomienia konferencji, ¿e wobec niewykonania zapowiedzia-nych ograniczeñ powszechnych Niemcy przestaj¹ respektowaæ ogranicze-nia im narzucone.27 Wiele powsta³o pró¿nych ¿alów i lamentów. Ale takto œlicznie Niemcom przygotowano, ¿e nikt na prawdziw¹ reakcjê siê niezdoby³.
Podkreœlam tu raz jeszcze znaczenie tej nieszczêsnej metody. I skokiod maksymalnych projektów i maksymalnych pogró¿ek do tchórzliwejrezygnacji z wszelkiej reakcji na fakty dokonane to - niestety - najcha-rakterystyczniejsze zjawisko przedwojennego 10-lecia. Co zabawniejsze,to ¿e ci sami ludzie, te same ugrupowania polityczne czy doktrynalne od-bywa³y te skrajne skoki.