Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Barles doskonale wiedział: fakt, że serbski artylerzysta, na przykład, wystrzeli z moździe­rza nabój PPK-S1A, a nie PPK-SSB i trafi w kolejkę po chleb w...Ingtar, lord Ingtar z Dynastii Shinowa (IHNG-tahr, shih­NOH-wah): Wojownik rodem z Shienaru, poznany w Fal Dara...— On tam jest, łap go! — krzyknął Wilhelm i rzuci­liśmy się w tamtą stronę, mój mistrz szybciej, ja wolniej, gdyż niosłem kaganek...Dobbs i Joe Głodomór nie wchodzili w grę, podobnie jak Orr, który znowu majstrował przy zaworze do piecyka, kiedy zgnę­biony Yossarian przykuśtykał do...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...Nikt z jego nowych znajomych nie wiedział nic o zabiera­nych z ulicy i dobrze opłacanych dziewczynach, którym na Croom's Hill kazał stać nago w ogrodzie, aż...- Na litość Boga, niech mi pan nie mówi o piosen­kach, cały dzień żyję wśród muzycznych kłótni!Ale profesor zaczął już mówić, z jego ust słowa...Czy duchy, które walczyły ze sobą za życia, uważają się jeszcze po śmierci za nieprzyjaciół i czy są jeszcze przeciwko sobie nawzajem za­wzięte, jak za...Gdyby wciąż była wolna, mogłaby chcieć poślubić go z obowiąz­ku, bądź co bądź miała ojca pułkownika...Minęli kilka dość dużych zajazdów i innych budynków, które mogłyby posłużyć im za kwatery, po czym dojechali do przeciw­ległego krańca miasta...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Jedno z pierwszych miast wybudowanych po Pęknięciu. Wtedy nie mieszkało tu nawet pół tysiąca ludzi, a sióstr nie więcej jak dwadzieścia, lecz wybudowali je zgodnie z przy­szłymi potrzebami.
- To cudowne miasto - przyznała Nynaeve. ­Mamy się udać do Białej Wieży. Przybyłyśmy tu, by po­bierać nauki, ale nikogo wyraźnie nie interesuje, czy stąd znikniemy, czy pozostaniemy.
- Ależ interesuje - odparła kobieta z uśmiechem. - To ja właśnie wyszłam wam na spotkanie, tylko spóź­niłam się z powodu rozmowy z Amyrlin. Jestem Sheriam, Mistrzyni Nowicjuszek.
- Ja nie mam być nowicjuszką - odparła Nynaeve stanowczym głosem, tylko nieco zbyt szybko. - Sama Amyrlin powiedziała, że mam być jedną z Przyjętych.
- Mnie też o tym powiedziano. - W głosie Sheriam słychać było rozbawienie. - Nigdy dotąd nie słyszałam o takim przypadku, ale one twierdzą, że ty... jesteś wyjąt­kowa. Pamiętaj jednak, nawet Przyjęte mogą być wzywane do mojego gabinetu. Wymaga to większego naruszenia za­sad niż w przypadku nowicjuszek, ale już tak bywało. ­Obróciła się w stronę Egwene, jakby nie zauważając unie­sionej brwi Nynaeve. - A ty jesteś naszą nową nowicju­szką. Miło jest zawsze witać nową nowicjuszkę. Ostatnimi czasy jest ich o wiele za mało. Razem z tobą będzie ich czterdzieści. Tylko czterdzieści. A nie więcej niż osiem albo dziewięć z nich zostanie wyniesionych do godności Przyję­tych. Mimo to jednak nie sądzę, byś musiała się o to zanadto martwić, jeśli będziesz ciężko i przykładnie pracowała. Pra­ca jest najważniejsza i nawet ten twój potencjał, którym, jak się dowiaduję, rzekomo dysponujesz, ci jej nie ułatwi. Jeśli nie będziesz się tego trzymała, choćby nie wiem jak było trudno, albo jeśli się załamiesz z powodu obciążeń, to lepiej jeśli odkryjemy to od razu i pozwolimy ci pójść swoją drogą, niż czekać do czasu, gdy staniesz się siostrą i inne będą od ciebie zależne. Życie Aes Sedai nie jest lekkie. My cię tutaj do niego przygotujemy, o ile masz w sobie to wszystko, co jest wymagane.
Egwene przełknęła ślinę.
"Załamać z powodu obciążeń?"
- Będę się starała, Sheriam Sedai - odparła słabym głosem.
"I nie załamię się".
Nynaeve popatrzyła na nią zmartwionym wzrokiem.
- Sheriam... - Urwała i zrobiła głęboki wdech. ­Sheriam Sedai - wydawało się, że przemocą wyrywa z siebie tytuł - czy ją muszą czekać takie trudy? Istnieją granice wytrzymałości człowieka. Wiem... coś... o tym, przez co muszą przechodzić nowicjuszki. Z pewnością nie trzeba jej tak katować, by sprawdzić, jaką dysponuje siłą.
- Mówisz o tym, co dzisiaj zrobiła z tobą Amyrlin?
Kark Nynaeve zesztywniał, Sheriam zaś wyglądała tak, jakby za wszelką cenę starała się ukryć swoje rozba­wienie.
- Mówiłam wam, że rozmawiałam z Amyrlin. Niech się twoja przyjaciółka sama tym zamartwia. Szkolenie no­wicjuszek jest ciężkie, ale nie aż tak bardzo. Coś takiego przechodzą Przyjęte podczas pierwszych kilku tygodni.
Nynaeve otworzyła szeroko usta, Egwene miała wraże­nie, że oczy Wiedzącej zaraz wyjdą jej z orbit.
- Trzeba wyłapać te, które przypadkiem jakoś się prze­ślizgnęły przez szkolenie nowicjuszek, mimo że nie powin­ny. Nie możemy narażać się na ryzyko posiadania w naszych szeregach pełnoprawnej Aes Sedai, która załamie się pod naciskiem świata zewnętrznego.
Aes Sedai przyciągnęła je do siebie, obejmując każdą z nich jednym ramieniem. Nynaeve ledwie wydawała się zauważać, dokąd się kierują.
- Chodźcie - powiedziała Sheriam - dopilnuję, byś­cie się rozgościły w swoich pokojach. Biała Wieża czeka.
ROZDZIAŁ 19
POD SZTYLETEM
Noc na zboczu Sztyletu Zabójcy Rodu była zim­na, noce w górach zawsze są zimne. Od wierzchołków nad­latywały podmuchy wiatru, niosące lodowaty chłód od okry­wających je śniegów. Pogrążony w półśnie Rand przewracał się na twardej ziemi, naciągając na siebie płaszcz i koc. Ręka powędrowała do leżącego obok miecza.
"Jeszcze jeden dzień - rozmyślał ospale. - Jeszcze tylko jeden i potem ruszymy w drogę. Jeśli nikt się tu jutro nie pojawi, Ingtar albo Sprzymierzeńcy Ciemności, obojęt­nie, to odwiozę Selene do Cairhien".
Już to sobie wcześniej przyrzekał. Każdego dnia wdra­pywali się na zbocze góry, obserwując miejsce, w którym Hurin znalazł trop, w tamtym innym świecie - gdzie zgodnie ze słowami Selene mieli się z całą pewnością po­jawić w tym świecie Sprzymierzeńcy Ciemności - a on powtarzał sobie, że czas już ruszać. I wtedy Selene opowia­dała mu o Rogu Valere, dotykała jego ręki, zaglądała w oczy i ani się nie połapał, a już się zgadzał na jeszcze jeden dzień, zanim odjadą.
Dygocząc od przenikającego go zimna, myślał o Selene dotykającej jego ręki i zaglądającej mu w oczy.
"Gdyby Egwene to wiedziała, to by mnie ostrzygła jak owcę, Selene też. Egwene już pewnie dotarła do Tar Valon, pobiera nauki, dzięki którym zostanie Aes Sedai. Następnym razem, jak mnie zobaczy, będzie pewnie chciała mnie po­skromić".
Gdy przewrócił się na drugi bok, jego ręka zesunęła się z miecza i dotknęła tobołka kryjącego harfę i flet Tho­ma Merrilina. Palce bezwiednie zacisnęły się na płaszczu barda.
"Chyba wtedy byłem szczęśliwy, mimo że uciekałem, by ratować życie. Grałem na flecie, żeby zarobić na kolację. Byłem zbyt głupi, by wiedzieć, co się dzieje. Nie ma od­wrotu".