Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Zapytałem Lenny'ego, dlaczego wprowadzili z Cheryl takie surowe zasady, a on odparł: „Rzecz nie w tym, jakie są te zasady, lecz w tym, że w ogóle są”...— Mało o to dbam — odparł Turin...— A niech pana cholera weźmie! — odparł Graczow, uśmiechając się jednak przyjaźnie...— Zaraz tam będę — odparł Tony, czując cały ciężar swego ciała...- A jaka jest pańska specjalność, sierżancie?Harper jeszcze przez chwilę coś notował, wreszcie odparł:- Zero zero J... To nie by przypadek, kapitanie odpar Giskard i nieprawdopodobne jest, by jakikolwiek robot wyczy si samoistnie...- Ojciec uznał, że nie powinny tu zostać - odparła, a po chwili uśmiechnęła się pocieszająco...- ja mógłbym pani czytać, gdyby oczywiście pani chciała - zaoferowałem się skwapliwie, żałując natychmiast własnej zuchwałości i przekonany, że dla Klary...reguły: gdybyś natychmiast pospieszył jej z pomocą, przegrałbyś na pewno, natomiast gdyby one skrzywdziły swego zakładnika, to z pewnością one by przegrały...- A mnie one odpowiadają - odparła chłodno Faile...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

– Mam potwierdzenie zmiany kursu od wszystkich statków.
– Powiedz im, żeby przygotowały się do zmiany kursu na dwa siedem zero. I uprzedź załogi dział, żeby były gotowe do otwarcia ognia z lewej burty, choć jest niewielka szansa, że to będzie jednak prawa burta. Powiedz kapitanom, że mają zacieśnić szyk do stumetrowych odstępów, kiedy tylko deszcz ustanie. Mają ustawić się za nami jak paciorki na sznurku. Jasne?
– Jasne i wysłane, Wasza Wysokość. I potwierdzone przez wszystkie statki.
– Naprawdę wie pan, gdzie oni są? – spytał Pahner przez system komunikacyjny hełmu.
– Jeżeli nie pomyliłem się, to tam. – Roger wskazał oślepiającą ulewę za lewą burtą.
– A co zrobimy, kiedy pozostałe statki ustawią się już za nami, jak paciorki na sznurku? –
spytał z zaciekawieniem kapitan.
Roger spojrzał na plutonowego.
– Julian: do wszystkich statków. Kiedy tylko deszcz ustanie, wysłać strzelców wyborowych na maszty.
Statek przechylił się mocno na lewą burtę, kiedy uderzył w niego wiatr z północy. Książę spokojnie złapał się wanty.
– Przejaśnia się – zauważył. – Teraz zobaczymy, gdzie jest reszta naszych.
– „ Piana” jest tuż za nami – powiedział Julian. – Ale pozostałych rozrzuciło.
Deszcz ustał tak samo nagle, jak lunął, i oczom księcia ukazała się reszta k’vaernijskiej
„floty”. „ Morska Piana” płynęła jakieś dwieście metrów za „ Hooker”, ale resztę zniosło z początkowego kursu na północ i południe – głównie na południe.
Roger przyjrzał się szykowi statków i wzruszył ramionami.
– Nieźle. Nie jest dobrze, ale i nie jest źle.
Pahner musiał się odwrócić, żeby ukryć uśmiech. Było jasne, że zebranie flotylli potrwa dłuższą chwilę, dlatego szansa na zawrócenie i zaatakowanie wroga przepadła. Ale książę jedynie wzruszył ramionami i pogodził się z tym, że jego plan wymaga zmian. Tego właśnie nauczyło beznadziejnego młodego paniczyka, który tu przyleciał, niemal pół roku ciągłych bitew na Marduku... i samo to było niemal warte pozostawionych po drodze zabitych.
– Kapitanie T’Sool – powiedział Roger – kurs dwa siedem zero, zwinąć grot. Musimy zredukować prędkość, żeby reszta floty nas dogoniła.
– Tak jest, sir – potwierdził Mardukanin i zaczął wykrzykiwać własne rozkazy.
– Julian. – Roger odwrócił się do plutonowego, podczas kiedy T’Sool wypełniał jego polecenia. – Do wszystkich statków: dostosować żagle do pogody i zacieśnić szyk. Wracać do szeregu, mamy do zabicia paru piratów.

* * *

– Na gówno krala – powiedział Vunet. – To niewiarygodne! Deszcz wreszcie ustał i flota wroga znów była widoczna.
Byli pod wiatr i ustawiali się w szereg. Ani on, ani nikt inny na pokładzie któregokolwiek z pirackich okrętów nigdy nie słyszał o statkach, które potrafiłyby czegoś takiego dokonać.
Musieli płynąć prawie prosto pod wiatr zamiast halsować! Było jednak jasne, że chociaż pojedyncze statki dobrze sobie radziły, nie były wyszkolone jako grupa i sztorm mocno je rozrzucił.
Lemmarskie statki utrzymały natomiast prawie idealny szyk, a Cred Cies nie zamierzał
dawać wrogowi całego dnia na uporządkowanie formacji.
– Dać sygnał wszystkim statkom: zwrot w kierunku wroga i do ataku!
– Będziemy płynąć prawie pod wiatr – zauważył Vunet.
– Wiem o tym, Cra – powiedział Cies z większą cierpliwością niż naprawdę czuł. Najchętniej nie płynąłby pod wiatr, nie byli w końcu galerami! Ale było boleśnie oczywiste, że przeciwnik jest w stanie wyostrzyć kurs o wiele bardziej niż którykolwiek z pirackich statków.
– Wciąż możemy ich dopaść, zanim się pozbierają – powiedział matowi. – Może.

* * *

Pahner starał się nie śmiać, kiedy Roger znów splótł ręce za plecami i przybrał minę wystudiowanej obojętności. Wyrazem twarzy i postawą książę naśladował samego Pahnera; kapitan widział już niejednego młodego oficera, który tego próbował, ale Rogerowi wychodziło to lepiej niż większości z nich. Nagle książę uśmiechnął się i uderzył pięścią w otwartą dłoń.
– Tak – syknął. – Jesteś mój!
Pahner zobaczył, że pirackie statki wyostrzają kurs pod wiatr. A raczej próbują. Było jasne, że nie mogą równać się ze szkunerami, a po dygocie ich kwadratowych żagli nawet taki szczur lądowy jak kapitan mógł poznać, że niewiele brakuje, by wypadły z kursu. Mimo to ich dziobowe bombardy kierowały się na „ Imę Hooker”.
– Nie wygląda to za dobrze – stwierdził.