Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Ulisses przemówił do nadajnika. - Tu Komandor Śpiewający Niedźwiedź, mówię w imieniu pułkownika Bleezhmaga, który przekazał mi władzę ze względu na odniesione rany. Wyłączyć światła!
Chwilę później kawalkada toczyła się drogą w zupełnej ciemności. Szlak bielał wśród nocy, tak że mogli poruszać się z prędkością piętnastu mil na godzinę. Ulisses miał nadzieję, że dotrą do stolicy nie zaatakowani.
Włączył przycisk, oznaczony symbolem HQ na boku skrzynki. Powodowało to nacisk na splot nerwowy w roślinnym organizmie i zmianę pasma częstotliwości.
Nie dostał odpowiedzi na kilkakrotne żądania połączenia z Wielkim Wezyrem lub generałem armii. Nawet kiedy przedstawił się, nie uzyskał odpowiedzi. Przełączył się na częstotliwość używaną w samochodach i kazał telefoniście w następnym wozie wysyłać sygnały na HQ. Potem nastroił wszystkie możliwe częstotliwości w nadajniku. Usłyszał wiele rozmów, ale były niezrozumiałe. Próbował jeszcze wtrącić się do niektórych z nadzieją, że jego żądania zostaną przekazane do HQ, ale bez powodzenia.
Kierowca, Neshgaj, wyglądając przez szczelinę, zwrócił się do niego.
- Komandorze! WidzÄ™ coÅ› na polu!
Ulisses kazał mu utrzymywać prędkość i spojrzał przez szparę. Zobaczył wiele jasnych postaci, zbliżających się szybko przez pola, najwidoczniej z zamiarem przecięcia im drogi. Włączył reflektory i postacie zrobiły się wyraźniejsze. W smugach światła oczy błyszczały im czerwonawo. Były to dwunożne postacie w leopardzie cętki, z długimi ogonami. Nieśli dzidy i okrągłe przedmioty, z pewnością bomby. Jak ludzie Drzewa zdobyli proch?
Przemówił do nadajnika:
- Wróg, po prawej, około trzydzieści jardów! Naprzód, z pełną prędkością! Jak wejdą na drogę, to przejedźcie po nich.
Pierwszy z biegnących ludzi-leopardów dostał się na drogę. Pojawił się nagle czerwony żar, a potem iskry. Otworzył skrzynkę z ogniem i przyłożył do bezpiecznika bomby. Ogień zatoczył krąg, lecąc w kierunku prowadzącego samochodu. Brzęknął łuk i z prawego przedniego otworu wyleciała strzała. Wróg krzyknął i upadł. Usłyszeli uderzenie o dach, a potem wybuch zakołysał wozem i ogłuszy} ich. Jednak bomba odbiła się i spadła na drogę. Samochód nadal jechał.
Podbiegli następni osobnicy, niektórzy z dzidami, inni z otwartymi skrzynkami ognia i z bombami. Oszczepnicy próbowali wcisnąć swoją broń poprzez szpary, a bombardierzy atakowali samochody z boku.
Ugodzeni strzałami włócznicy padali, a bomby odbiwszy się od dachu wybuchały na drodze, bardziej szkodząc atakującym niż wozom.
Pierwszy samochód minął napastników, którzy zaatakowali pozostałe wozy. Więcej niż połowa sił wroga została zabita lub ranna. Jeden z leopardów, zdesperowany podbiegł i wskoczył na poorany dach ostatniego samochodu. Położył bombę, zeskoczył i został trafiony w plecy. Bomba zniszczyła dwie warstwy i zarysowała trzecią. Pasażerowie stracili słuch na pewien czas, ale byli cali.
Gdy kawalkada wjeżdżała do miasta, płonęło kilka budynków i widać było zniszczenia. Samobójcza grupa ludzi-nietoperzy wleciała do pałacu przez okna na czwartym piętrze (nie były zakratowane, chociaż dwa tygodnie wcześniej wydano taki rozkaz). Zatrutymi strzałami zabili wielu ludzi, ale nie zdołali dotrzeć do władcy i Wielkiego Wezyra. Wszyscy nietoperze z tej grupy, z wyjątkiem dwóch, zginęli.
Ulisses dowiedział się o tym od Shegnifa. Poprosił go:
- Nie zabijaj tych dwóch więźniów. Najwspanialszy. Możemy na torturach wyciągnąć z nich tajemnicę położenia ich miasta-bazy.
- A potem? - spytał Shegnif.
- Potem użyjemy nowej floty powietrznej, znacznie lepszej od pierwszej, aby ich zaatakować i zniszczyć bazę Dhulhulikhów. Zaatakujemy potem samo Drzewo.
Shegnif zdziwił się.
- Nie jesteś wcale przybity tym, co się stało ostatniej nocy?