Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Spójrz na mnie jak na żywą istotę, poznaj naszą magię. - Wskazała słabo widoczną czerwoną linię na boku pod ostatnim żebrem. - To tutaj dano mi trzy różne rodzaje nerek, Przeszczepiono mi dwa nowe serca i dodatkowe komórki mózgowe. Sklonowano każdy mój narząd do późniejszej naprawy i wymiany. - Wyciągnęła szklany pojemnik, w którym została jeszcze garść tabletek. - Ta butelka zawiera pigułki, które utrzymują moją przemianę materii na poziomie, jaki zrejestrowano, kiedy miałam osiemnaście lat.
Zdumiony Garik wyszeptał:
- Więc będziesz żyła zawsze.
- Nie. - Pokręciła przecząco głową. - Nie zawsze, ale bardzo długo. Zgodnie z popularnym w Mieście starym żartem, “zawsze” istnieje w przyszłości.
Garika wychowano w taki sposób, by traktował magię jako naturalną część życia i choć słowa Judyty brzmiały nieprawdopodobnie, gotów był zaakceptować tę gałąź tajemnicy, w której wyspecjalizowało się Miasto. Na delikatnie wykrojonych ustach Judyty zaigrał kwaśny uśmiech.
- Gariku, czy słyszałeś kiedyś słowo “absurd”?
- Nie.
- Mieć ponad trzysta lat, być głupią i nie znać samej siebie, to właśnie absurd. Powinnam przeżyć jeszcze czterysta lub pięćset waszych lat, może więcej. A tak, pożyję... nieco krócej.
Twarz jej złagodniała, gdy pochyliła się, by go pocałować.
- Myślę, że przynajmniej umrę “piękna”. To twój dar dla mnie, Gariku. Zanim cię poznałam, słowo “piękna” było dla mnie tylko abstrakcyjnym pojęciem, zasadą, którą powinni analizować filozofowie.
- Przeklęte Miasto.
- Ale ty uczyniłeś mnie piękną - Judyta uklękła i wślizgnęła mu się w ramiona - jak despotyczny bóg wskazując palcem szmacianą lalkę i mówiący “kochaj”...
- Niech będą przeklęci. - Rozpłakał się.
- ...więc kocham cię, Gariku. Czy wiedziałeś, że byłam zazdrosna o Dżennę? Tak bardzo cię kochałam. Po trzystu latach było to niezwykłe przeżycie.
Zaczęła znowu kaszleć. Garik odciągnął ją od wina, podprowadził do łóżka i pomógł jej się położyć. Sam zaś wyciągnął się obok Judyty, by mogła się go trzymać. Zużyła na to resztkę sił.
- Jestem taka zmęczona, Gariku. Chcę pójść do domu.
- Posłuchaj, Jude. - Przytulił ją mocno. - Powiedzieli, nie przeżyjesz zimy, a jednak przeżyłaś. Mówili, że nie przejdziesz przez Góry Błękitne, a jednak to zrobiłaś. Twierdzili, że nie wrócisz żywa z Liszyna, a jesteś tutaj! Jest wytrzymalsza ode mnie, Judko! - Kołysał ją w ramionach jak dziecko, rozpraszając swoje i jej wątpliwości. - Pojedziesz ze mną do kraju Szandów. Chcesz pójść do domu? Odtąd ziemia Szandów jest twoim domem. Jest twoja i ja także jestem twój.
Garik głęboko wierzył w to, co mówił, lecz miał dwadzieścia lat, a ona była więcej niż piętnaście razy od niego starsza, nie, on wiedział lepiej: oboje byli piękni i młodzi. Zdobędą bogactwa i będą żyli wiecznie.
- Chodźmy do domu, Judko - szepnął jej do ucha.
Skinęła głową z wdzięcznością, a ponieważ ruch ten wyczerpał jej ostatnie siły, zasnęła w ramionach Garika.
Mały Singer po raz pierwszy otworzył oczy między Lamse a Sammanem. Jego matka przyjęła ostatni cenny środek znieczulający, więc była nieprzytomna, gdy wydała na świat dziecko. I w ten sposób Singer urodził się wśród milczenia i najbliższa mu osoba nie widziała, jak rozpoczął życie.
Judyta zamierzała nazwać go Randall Singer po swoim ojcu, ale Garik nie chciał słyszeć o tak długim imieniu dla szandyjskiego chłopca. Dlatego poszli na kompromis i ich syn nazywał się tylko Singer.
Nawet jako małe dziecko Singer pamiętał dobrze wiele rzeczy: nowy, duży drewniany dom, który pachniał sosną i jabłkami, otoczony z trzech stron lasem, sady ciągnące się aż po koniec świata i śmiech rodziców, gdy bawili się z nim na dywanie z owczych skór. W ciemne zimowe miesiące fascynował go wielki ogień rzucający fantastyczne cienie nad kominkiem, kiedy usiłował zrozumieć dźwięki, które wydawali Rodzice.
Najpierw zrozumiał matkę, a wkrótce potem uświadomił sobie, że zwracając się do ojca wydawała jeden rodzaj dźwięków, a do niego - jeszcze inny, powtarzając je cierpliwie i zawsze pokazując mu litery, które im odpowiadały.
- Singer. Sing-er. Widzisz? S-i-n-g-e-r.