Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.– Jak ci na imię, pięknotko?Odpowiedziała mi niskim głosem:– Na imię mi Merit i nie jest tu w zwyczaju nazywać mnie pięknotką, jak to robią...Tak więc upoiła mnie moja miłość i czułem się silniejszy w wieku męskim, niż byłem w młodości, bo młodość błądzi i miłość jej pełna jest mąk z powodu...Sternau uścisnął go, mówiąc: – Poznajesz mnie, Antonio? – Kto by was nie poznał, was dobroczyńcę hacjendy del Erina...plenipotentem, a mnie bardzo rzadko Kaziem albo Leśniewskim, ale dość często urwisem, dopóki byłem w domu, albo osłem, kiedym już poszedł do szkół...Kiedy znowu spotkałem się z Marią, doznałem dziw­nego i tajemniczego uczucia, wiedząc, że Herminę tak samo tuliła do serca jak mnie, że tak samo dotykała,...38 Jan z Gischali próbuje usunąć Józefa Jan, syn Lewiego, któremu moje sukcesy spędzały sen z oczu, pałał coraz większą nienawiścią do mnie...— Pan się ze mnie naśmiewa…— Myli się pani...– Z pewnością jesteś bardzo bogata – powiedziałem i ogarnęło mnie przygnębienie, bo zląkłem się, że nie jestem jej wart...– Zala Embuay? – spytałem, najbardziej oficjalnym tonem, na jaki mnie było stać...Kiedyś miałem sposobność obserwować go przez cały wieczór podczas koncertu symfonicznego; ku memu zdziwieniu, siedział w pobliżu, wcale mnie jednak nie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Wiem, co pan myśli Na górze przedmiot ich sympatycznej rozmowy zasiadł z nadąsaną miną przed zapisywarką i rzekł znudzonym głosem “Przyszłość - planu Seldona” Zapisywarka przełożyła to natychmiast, z nieograniczoną pewnością siebie, na elegancki, kunsztowny napis “Przyszłość Planu Seldona”
8. PLAN SELDONA
 
MATEMATYKA - synteza rachunku n-zmiennych i n-wymiarowej geometrii jest podstawą tego, co Seldon nazwał niegdyś swoją “małą algebrą ludzkości”
Encyklopedia Galaktyczna
 
Wyobraźmy sobie pokój. Nim jest w tej chwili istotne, w jakim miejscu znajdował się ten pokój. Wystarczy tylko powiedzieć, że koncentrowało się w nim życie Drugiej Fundacji.
Pokój ten był od stuleci przybytkiem czystej nauki, lecz nie było w nim żadnego z instrumentów, które - od tysięcy lat wiązane nierozłącznie z nauką - stały się niemal jej synonimem. Nauka, którą uprawiano w tym pokoju, zajmowała się jedynie pojęciami matematycznymi, a jej metody były bardzo zbliżone do spekulacji intelektualnych mędrców żyjących w prehistorycznych, okrytych mrokiem zapomnienia czasach, w których nie znano inżynierii, a rodzaj ludzki zamieszkiwał tylko jeden świat, nie wiadomo już dziś który.
W pokoju tym, chronionym przez naukę zajmującą się umysłem, naukę, której w owym czasie nie była w stanie przeciwstawić się cała fizyczna potęga reszty Galaktyki, znajdował się Pierwszy Radiant zawierający cały Plan Seldona.
Poza tym w tej chwili znajdował się tam także człowiek - Pierwszy Mówca.
Był on już dwunastym z rzędu głównym strażnikiem Planu, a jego tytuł znaczył tylko tyle, że podczas zebrań przywódców Drugiej Fundacji on pierwszy zabierał głos.
Jego poprzednik pokonał Muła, ale na drodze prowadzącej do realizacji Planu nadal piętrzyły się przeszkody będące skutkiem działalności mutanta. Od dwudziestu pięciu lat Pierwszy Mówca, wraz z całą Drugą Fundacją, starał się skierować upartą i niemądrą ludzkość z powrotem na tę drogę. Było to niezwykle trudne zadanie.
Uniósł głowę i spojrzał na otwierające się drzwi. Mimo że pogrążony był w rozmyślaniach nad ćwierćwieczem wysiłków, które teraz wolno, lecz nieubłaganie zbliżały się do punktu kulminacyjnego, mimo iż zdawał się całkowicie pochłonięty analizą sytuacji, jego umysł natychmiast zareagował na ten widok. Wiedział, kto wejdzie do pokoju. Uczeń, jeden z tych, którzy z. a jakiś czas przejmą ster władzy - pomyślał życzliwie Młody człowiek zatrzymał się niepewnie w drzwiach, więc Pierwszy Mówca podszedł do niego, położył mu przyjacielskim gestem rękę na ramieniu i wprowadził do środka.
Uczeń uśmiechnął się nieśmiało, a Pierwszy Mówca rzekł:
- Przede wszystkim muszę ci powiedzieć, dlaczego cię tu wezwałem.
Siedzieli teraz naprzeciw siebie, po obu stronach stołu. Żaden z nich nic nie mówił, a w każdym razie ich rozmowa była tego rodzaju, że nikt, poza członkami Drugiej Fundacji, nie określiłby jej tym mianem.