Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Chcę zabić tego pasożyta - krzyknąłem - może być jeszcze żywy.
Ten był inny, niż te do których ostatnio przywykliśmy. Nie miał twardej pokrywy na ciele, był nagi i obrzydliwy.
- Nie musisz, on też jest na pewno martwy. Nie może żyć na żywicielu oddychającym tlenem.
Przeczołgał się do tej małej istoty, nie dając mi możliwości strzału, nawet gdybym się zdecydował. Mary zazwyczaj szybka w wyciąganiu broni, tym razem nie myślała o tym.
Przylgnęła do mnie i szlochała. Starzec zatrzymał się.
- Idziesz Mary? - zapytał.
- Chodźmy stąd. Chcę się stąd wydostać - zaszlochała.
- Ona ma rację - powiedziałem - nie mamy tu nic do roboty. Tutaj potrzebni są ludzie ze specjalistycznym sprzętem.
Nie zwrócił na mnie uwagi.
- Musimy to zrobić, Mary. Wiesz o tym. Musisz to zrobić.
- Dlaczego akurat ona? - Byłem wściekły i niewiele rozumiałem.
Starzec znowu mnie zignorował.
- Mary, musisz! - przemówił do niej z naciskiem.
Wiadć było, że Mary próbuje się pozbierać. Odetchnęła głęboko, jej twarz wyglądała już spokojnie. Zaczęła się czołgać za Starcem. Ruszyłem za nimi z pistoletem w pogotowiu, chociaż krępował mi ruchy.
Dotarliśmy do większego pomieszczenia. Możliwe, że była to kabina nawigacyjna.
Leżało tam pełno martwych ciał niewielkich istot. Wklęsłe ściany pomieszczenia oświetlały lampy jaskrawym blaskiem. Na powierzchni ścian zachodziły jakieś dziwne procesy.
Przypominało to wszystko trochę wnętrze mózgu i znów poczułem, że znajduję się w środku ogromnego organizmu.
Starzec podszedł do następnego tunelu i zaczął do niego wpełzać. Ruszyliśmy za nim.
Znów ściany korytarza zalało to czerwone światło. Droga wiła się, a Starzec wciąż szedł do przodu. Tunel powiększał się, w końcu miał ze trzy metry szerokości. Prawie mogliśmy się wyprostować. Moją uwagę zwrócił fakt, że ściany nie były już pochyłe. Za to stały się przeźroczyste i przypominały coś, na kształt wielkiego akwarium. W nim, w przeźroczystych membranach pływały, wiły i unosiły się na powierzchni pasożyty. Było ich tysiące. Każdy ze zbiorników oświetlano od wewnątrz. Patrzyłem na tę pulsującą masę i chciało mi się krzyczeć. Cały czas trzymałem pistolet gotowy do strzału. Starzec podszedł do mnie i położył
rękę na lufie.
- Nie rób tego - wyszeptał. - Nie chcesz ich chyba wypuścić? Te są przeznaczone dla nas.
Spojrzałem na Mary. Wyglądała jakby nie była do końca świadoma tego, gdzie jest i co widzi. Popatrzyłem jeszcze raz na to upiorne akwarium.
- Chodźmy stąd. Niech to zbombardują, tak żeby zniknęło z powierzchni ziemi -
powiedziałem nerwowo.
- Jeszcze nie - odparł Starzec cicho. - Chodźmy dalej.
Znowu poruszaliśmy się w tunelu, który zwęził się i musieliśmy się czołgać. Po chwili znaleźliśmy się w następnym pomieszczeniu. Było trochę mniejsze, ale ściany stanowiły szyby akwarium. Nagle krzyknąłem z przerażenia. Musiałem spojrzeć raz jeszcze, by uwierzyć w to, co zobaczyłem. W akwarium pływało ciało człowieka! To była istota ziemska, mężczyzna może czterdziestoletni. Ręce miał złożone na piersiach i podciągnięte do góry kolana. Wyglądał jakby spał. Patrzyłem na niego i czułem jak rośnie moje przerażenie. On nie był sam. Tam pływały bezwładnie pełno ludzi - kobiety, mężczyźni, dzieci... Przyjrzałem się jeszcze raz mężczyźnie i wtedy zobaczyłem, że porusza ustami... On żył!
Mary w tym czasie zachowywała się bardzo dziwnie. Miotała się po pomieszczeniu jakby była pijana, albo czymś odurzona. Podchodziła do ścian, dotykała ich, widziałem też, że porusza ustami. Nie wiedziałem, co się z nią dzieje. Starzec patrzył tylko na nią.
- I jak Mary? - zapytał łagodnie.
- Nie mogę ich znaleźć... - powiedziała łagodnie. Jej głos brzmiał jak głos małej dziewczynki. Nagle zerwała się jakby chciała uciekać. Starzec chwycił ją za ramię.
- Może szukasz w niewłaściwym miejscu - powiedział stanowczo. - Wróć i poszukaj jeszcze raz. Spróbuj sobie przypomnieć.
- Nie pamiętam... - Mary prawie jęczała.
- Musisz sobie przypomnieć! To jedyna rzecz jaką możesz dla nich zrobić. Musisz ich szukać.
Mary zamknęła oczy, po jej policzkach płynęły łzy. Łkała cicho. Stanęła między nimi.
- Przestań! Co ty jej zrobiłeś? Odepchnął mnie.
- Nie synu - zawołał - trzymaj się z daleka. Nie możesz się do tego wtrącać.
- Ale...
- Nie! - Puścił Mary i zaprowadził mnie w kąt pomieszczenia. - Zostań tutaj! I jeśli naprawdę kochasz swoją żonę, a nienawidzisz pasożytów, nie wtrącaj się. Nie zrobię jej krzywdy, obiecuję ci.
- Co masz zamiar zrobić? - Nie odpowiedział, odwrócił się i podszedł do Mary. Byłem wściekły, ale zostałem na miejscu. Nie chciałem się wtrącać do czegoś, czego nie rozumiałem.
Mary osunęła się na podłogę. Siedziała tak z twarzą ukrytą w dłoniach. Stary ukląkł i dotknął jej delikatnie.
- Spróbuj wrócić tam gdzie to wszystko się zaczęło - mówił cicho.
Usłyszałem szept Mary.
- Nie...nie...
- Ile miałaś wtedy lat? Wyglądałaś na siedem lub osiem lat kiedy cię znaleźli. Co było przedtem?
- Tak... tak, to było przedtem zaniosła się płaczem i upadła na podłogę. - Mamo!
Mamusiu!
- Co mówi twoja mama? - zapytał Starzec łagodnie.
- Nic nie mówi, patrzy na mnie tak dziwnie. Ona ma coś na plecach. Tak bardzo się boję. Boję się...
Podbiegłem do nich. Starzec cały czas patrząc w oczy Mary, pokazał mi, żebym się cofnął. Zawahałem się.
- Wracaj! - rozkazał. - Odejdź! Posłuchałem.
- Tam był statek... wyszeptała Mary. - Wielki błyszczący statek.
Starzec przekazał coś Mary, ale nie słyszałem ich. Odsunąłem się aby nie przeszkadzać. Ufałem, że nie zrobi jej żadnej krzywdy. Czułem, że dzieje się coś ważnego.
Starzec ciągle mówił do Mary kojąco, ale stanowczo. Mary odzywała się coraz ciszej, aż w końcu wydawało się, że zapadła w letarg. Słyszałem, że wciąż odpowiada na pytania Starca.
Po chwili jakby się obudziła i zaczęła mówić bardzo szybko, nie mogąc opanować emocji.
Usłyszałem,że ktoś idzie tunelem. Odwróciłem się i wycelowałem. Już miałem strzelać, kiedy okazało się, że to młody oficer.
- Musicie wychodzić i to szybko - zawołał, był zdenerwowany.
Starzec prawie wpadł w szał.
- Zamknij się pan i nie przeszkadzaj mi - krzyknął.