Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.łanajmniej na takich się skutecznie kreujemy...go sprawy, w każdym razie nie w pełni...Stefanii Sempolowskiej...- Posłuchaj pan, Ryan, mówię po raz ostatni, że potrzebuję od pana tylko i wyłącznie informacji...- Przyleciałem, żeby porozmawiać o wojnie, panie prezydencie...15Nad wierzchołkami drzew porastających najwyższe partie wzgórza wystawał ciężki szkielet wieży zbudowanej z bali, z szeroką platformą na samym szczycie na...niepełnosprawnychto rów sys te mów i ad mi ni stra to rów sie ci i po ma ga im roz wi jaĂŚ umie jĂŞt no œci za wo - do we, za pew nia fo rum dzie le nia siĂŞ pro ble ma mi i ich roz wiÂązy wa nia oraz po...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Przywarła do niego. Wpatrywał się w sufit.
- Jesteś... jedyną kobietą, z którą się kochałem. Cieleśnie.
- Jak to?
- Jako mnich złożyłem śluby. Ślubowałem nie czynić zła i nie dotrzymałem tego ślubowania.
Ślubowałem żyć w ubóstwie. Także tego nie dotrzymałem.
- Ale przecież robisz tyle dobrych rzeczy. Niepotrzebnie się
martwisz.
Przewrócił się na bok, spojrzał na nią.
- Ślubowałem czystość. I złamałem te śluby przed chwilą.
Uniosła się na łokciu.
- Chcesz powiedzieć, że byłeś prawiczkiem?
- W sensie fizycznym? Tak. Bo psychicznie od wieków uprawiam seks wampiryczny.
- Chyba żartujesz. Ty nigdy... Zmarszczył brwi.
- Za życia dotrzymałem ślubu czystości. Myślałaś, że móg1
bym inaczej?
- Nie, jestem po prostu zaskoczona. Taki przystojny mężczyzna. Wieśniaczki do ciebie nie
wzdychały?
- Wzdychały, a jakże. Umierały. Kobiety, które widywałem, były chore, pokryte naroślami,
wrzodami i...
- Rozumiem. Mato atrakcyjne. Uśmiechnął się.
- Kiedy po raz pierwszy podsłuchałem seks wampiryczny, przez przypadek, myślałem, że
dama jest w potrzebie i potrzebuje pomocy.
Prychnęła.
- Potrzebowała, ale nie takiej. Przewrócili się na plecy, ziewnął.
- Środek chyba przestaje działać. Zanim zasnę, muszę cię
o coś zapytać. Już teraz. -Tak?
- Oczywiście do tego nie dopuszczę, ale gdybyś... Gdybyś została zaatakowana... - Spojrzał
na nią. Gdybyś była umierająca, czy mam cię przemienić?
Otworzyła usta ze zdumienia. To nie oświadczyny.
- Chcesz mnie przemienić?
- Nie, nie naraziłbym twojej duszy. Jezu, znowu to średniowiecze.
- Posłuchaj, Roman, niewierze, że Bóg odwrócił się od ciebie. Syntetyczna krew codziennie
ratuje ludzkie życie. Niewykluczone, że jesteś częścią wielkiego bożego planu.
- Chciałbym tak myśleć, ale... - Westchnął. - Muszę wiedzieć, na czym stoję, na wypadek,
gdyby sprawa z Petrovskim nie wypaliła.
- Nie chcę być wampirem. - Skrzywiła się. - Nie obraź się, proszę, kocham cię takiego, jakim
jesteś. Znów ziewnął.
- Jesteś całym dobrem i niewinnością tego świata. Nic dziwnego, że tak bardzo cię kocham.
Ułożyła się obok niego.
- Wcale nie jestem taka dobra. Jestem tu z tobą, zamiast wrócić na górę i pomóc innym.
Zmarszczył brwi, wpatrzony w sufit. Nagłe usiadł.
- Laszlo!
- Teraz przecież śpi.
- No właśnie. - Dotknął czoła. - Mam plamy przed
oczami.
- Jesteś wyczerpany. - Shanna też się podniosła. - Musisz
odpocząć, żeby rany mogły się zagoić.
- Nie. Nie rozumiesz? Teraz śpią wszystkie wampiry. Idealny czas, by go uratować.
- Zaraz zaśniesz. Złapał ją za rękę.
- Pamiętasz, gdzie jest moje laboratorium? Przynieś mi resztkę preparatu i...
- Nie! Nie możesz przyjąć kolejnej dawki. Nie wiemy jakie są skutki uboczne.
- I tak podczas snu wszystko mi przejdzie. Muszę to zrobić, Shanno. Petrovsky może zabić
Laszla zaraz po przebudzeniu. Jeśli go zaatakujemy, zrobi to na pewno. No, chodź. - Trącił ją.
- Szybko, zanim zasnę.
Wstała, zaczęła się ubierać.
- Musimy to przemyśleć. Jak dostaniesz się do jego domu?
- Teleportuję się tam, znajdę Laszla i wrócę tą samą drogą. Prosta sprawa. Szkoda, że
wcześniej na to nie wpadłem.
- Byłeś zajęty. - Wiązała sznurówki.
- Pospiesz się. - Siedział na brzegu łóżka.
- Dobrze. - Otworzyła drzwi. - Zostawię uchylone, żebym mogła tu wrócić.
Skinął głową.
Pobiegła do schodów, na górę. Nie podobał jej się ten pomysł. Nie wiadomo, jak Roman
zareaguje na kolejną dawkę. Na parterze było mnóstwo ludzi. Przeciskała się przez tłum.
A jeśli w domu Petrovskiego są strażnicy? Nie powinien iść
tam sam.W laboratorium zabrała fiolkę z zielonkawym płynem i swoją torebkę. Szkoda, że
już nie ma beretty. Pobiegła z powrotem do schronu. Może ktoś jej pożyczy broń. Już
postanowiła. Roman nie pójdzie tam sam.
Rozdział 25
Jesteś pewna, że chcesz tam wejść sama? - Phil zaparkował naprzeciwko domu
Petrovskiego.
- Będę sama tylko przez chwilę. - Shanna zajrzała do torebki, wypchanej liną do związania
jeńców. Wyjęła komórkę pożyczoną od Howarda Barra i wystukała domowy numer Romana;
dopiero co nauczyła się go na pamięć.
- Ban - odezwał się szef dziennej zmiany.
- jesteśmy na miejscu. Wchodzę.
- Dobrze. Nie rozłączaj się - polecił Howard nosowym głosem. - Proszę, daję Romana.
- Uważaj na siebie - poprosił.
- Nic mi nie będzie. Przecież jest tu Phil. - Otworzyła drzwi. - Wkładam telefon do torebki.
Do zobaczenia. - Wrzuciła otwarty aparat do torebki.
Phil skinął głową. Wysiadła z samochodu i poszła w stronę domu Petrovskiego.
W Romatechu podała Romanowi kolejną dawkę preparatu; wrócili do jego domu, i tam, wraz
z Howardem Banem, uknuli plan odbicia Laszla. Sprzeciwiała się pomysłowi Romana, że po
prostu zadzwoni tam i się teleportuje. Mógłby niechcący wylądować w pokoju zalanym
światłem słonecznym. I tak, przy wsparciu Howarda, zdołała go namówić, żeby pozwolił jej
na udział w akcji.
Zatrzymała się przed domem Petrovskiego i rozejrzała po ulicy. Phil czekał w czarnym