Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Za
siedem
miesięcy
urodzi
śliczne
maleństwo.
Będzie
je
kochać,
a
ono
odwzajemni
jej
miłość.
Nie,
tym
razem
wszystko
dobrze się ułoży.
Ocierając łzy z policzków, pomyślała z nadzieją, że
Brett znużony czekaniem poszedł sobie do swoich
zajęć. Dumna była z wykonywanej pracy i swoją
Anula & Romusia
pozycję
zawodową
zdobyła
ogromnym
wysiłkiem.
Tymczasem Brett stał się świadkiem jej słabości, jej
braku
profesjonalizmu.
Wolała
nie
myśleć,
jak
żenujące będzie stanąć z nim twarzą w twarz w
poniedziałek rano. Dzisiaj by tego nie zniosła.
Schowała
do
torebki
receptę
i
lekarstwo
na
mdłości, pchnęła drzwi maleńkiego gabinetu i znalazła się
w
szpitalnym
holu.
Na
widok
Bretta
ledwie
powstrzymała głośny jęk. Czekał tam na nią - wysoki i przystojny. Odwrócił się na odgłos jej kroków. Wyraz
lous
jego twarzy zaskoczył ją. Wydawał się autentycznie
zatroskany.
- Lepiej się czujesz? - zapytał, kładąc dłonie na jej ramionach.
anda
Ich
ciepło
niespodziewanie
dodało
jej
otuchy.
Skinęła głową, ale nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
sc
Nadal było jej wstyd, że dała się zaskoczyć w chwili
słabości.
- Czy mam kogoś powiadomić? Męża, przyjaciela?
- dopytywał się.
Pokręciła głową, nie patrząc mu w twarz.
- Nie ma nikogo takiego.
Delikatnie uniósł jej brodę, aż spojrzała mu w oczy.
- Bardzo cię przepraszam, Eleno - powiedział z
czułością. - Powinienem był posłuchać cię od razu.
Anula & Romusia
Czy potrafisz przebaczyć niewrażliwemu głupcowi?
Jego
delikatny
dotyk,
szczerość
wypowiadanych
słów i wyraz skruchy wypisany na twarzy poruszyły ją
tak, że gardło jej się ścisnęło i znowu oczy zaszły jej łzami.
Nigdy
dotąd
żaden
mężczyzna
jej
nie
przepraszał, a tym bardziej nie prosił o wybaczenie. Na pewno nie Michael. Ani za pierwszym razem, gdy
odkryła, że ma romans, ani za ostatnim, kiedy po pół
roku kłamstw wreszcie wyprowadził się do kochanki.
- Dziękuję
za
pomoc
-
powiedziała
zduszonym
lous
głosem. - Nie powinien był pan czekać. Z pewnością
ma pan wiele innych ciekawszych zajęć.
- To żaden kłopot - odparł z uśmiechem i podał jej
płaszcz. - Kiedy dojedziemy na miejsce, zamówię coś
anda
do jedzenia przez telefon.
Elena pokręciła głową.
sc
- Dziękuję, ale nie musi pan tego robić. Wezwę
taksówkę i sama sobie coś przyrządzę.
- Lekarz
powiedział,
że
musisz
dobrze
się
odżywiać
i więcej odpoczywać. Nic nie
mówił o
gotowaniu - żartował, prowadząc ją w stronę wyjścia.
- Poza tym jest już późno, a ty jesteś zmęczona.
Musisz się położyć i nie myśleć o niczym.
- Potrafię
sama
o siebie
zadbać -
zaznaczyła,
znowu bliska łez.
Anula & Romusia
- To mój obowiązek. Gdyby nie ja, nie spędziłabyś wieczoru na pogotowiu.
Noc była przejmująco zimna. Brett otoczył Elenę
ramieniem i przytulił do siebie tak, żeby ochronić ją przed śniegiem i porywistym wiatrem znad jeziora
Michigan. Zanim zdążyła mu powiedzieć, że nie ma
wobec
niej
żadnych zobowiązań, już siedziała na
wygodnym
skórzanym
siedzeniu
jaguara,
a
Brett
sadowił się za kierownicą.
- Myślisz, że twój żołądek zniesie trochę zupy? -
lous
zapytał.
- Chyba tak, ale naprawdę nie musi pan...
- Muszę,
Eleno
-
przerwał
jej.
-
Przez
swoją
lekkomyślność naraziłem ciebie i twoje dziecko na
anda
niebezpieczeństwo. Bardzo mi przykro z tego powodu.
Pozwól mi to jakoś wynagrodzić.
sc
No i stało się. Ujęta jego troskliwością, nie panując nad niestabilnymi hormonami rozkleiła się do reszty.
Odwróciła szybko głowę, żeby nie zauważył jej łez, ale jednak zauważył je i natychmiast otoczył ją ramieniem.
- Eleno, miła moja, nie płacz, proszę... - Tulił ją i gładził po policzku, podczas gdy ona rozszlochała się na dobre. - Wszystko się dobrze ułoży. Ani tobie, ani dziecku
nic
nie
będzie.
Musisz
tylko
więcej
odpoczywać. Dopilnuję tego.
Anula & Romusia
W
ciepłym
zakolu
jego ramion
nietrudno
było
uwierzyć
w
to, co
mówił. Prawie
uwierzyła
jego
słowom, ale i tak wiedziała swoje. Mężczyźni mówią
takie rzeczy, żeby tym łatwiej manipulować potem
kobiecymi
uczuciami.
Była
jednak
zbyt
zmęczona,
żeby wdawać się w dyskusje. Chciała jedynie wrócić
do domu, paść na łóżko i zapomnieć o całym tym dniu.
Kiedy w końcu zapanowała nad sobą na tyle, żeby coś
powiedzieć, podała mu adres swojego mieszkania.
- Proszę mnie odwieźć do domu.
lous
Skinął
głową,
uwolnił
ją
z
objęć
i
przekręcił
kluczyk w stacyjce.
- To niedaleko. Zaraz będziemy na miejscu.
anda
Zatrzymał
się
przed
odrapanym
czteropiętrowym
blokiem.
Na
pierwszy
rzut
oka
było
widać,
że
sc
właściciel nie dba o utrzymanie posesji w dobrym
stanie.
- Dziękuję
za
podwiezienie,
panie
Connelly
-
rzekła Elena, podając mu dłoń na pożegnanie.
Najwyraźniej próbowała cofnąć czas i powrócić do
bardziej oficjalnych stosunków, ale Brett miał zupełnie inne plany. Może ona sama tego nie przyzna, ale
przecież
potrzebuje
pomocy.
On
zaś
nie
odjedzie,
zanim się przekona, że jej niczego nie brakuje.
Anula & Romusia
Wysiadł z samochodu, żeby otworzyć przed nią drzwi.
- Panie Connelly...
- Brett - przypomniał z uśmiechem. - Formalności
mamy już chyba za sobą, Eleno.
Zimny wiatr zacinał im śniegiem w twarz, więc