Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.– Jak ci na imię, pięknotko?Odpowiedziała mi niskim głosem:– Na imię mi Merit i nie jest tu w zwyczaju nazywać mnie pięknotką, jak to robią...Tak więc upoiła mnie moja miłość i czułem się silniejszy w wieku męskim, niż byłem w młodości, bo młodość błądzi i miłość jej pełna jest mąk z powodu...Sternau uścisnął go, mówiąc: – Poznajesz mnie, Antonio? – Kto by was nie poznał, was dobroczyńcę hacjendy del Erina...plenipotentem, a mnie bardzo rzadko Kaziem albo Leśniewskim, ale dość często urwisem, dopóki byłem w domu, albo osłem, kiedym już poszedł do szkół...Kiedy znowu spotkałem się z Marią, doznałem dziw­nego i tajemniczego uczucia, wiedząc, że Herminę tak samo tuliła do serca jak mnie, że tak samo dotykała,...38 Jan z Gischali próbuje usunąć Józefa Jan, syn Lewiego, któremu moje sukcesy spędzały sen z oczu, pałał coraz większą nienawiścią do mnie...— Pan się ze mnie naśmiewa…— Myli się pani...– Z pewnością jesteś bardzo bogata – powiedziałem i ogarnęło mnie przygnębienie, bo zląkłem się, że nie jestem jej wart...– Zala Embuay? – spytałem, najbardziej oficjalnym tonem, na jaki mnie było stać...Kiedyś miałem sposobność obserwować go przez cały wieczór podczas koncertu symfonicznego; ku memu zdziwieniu, siedział w pobliżu, wcale mnie jednak nie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


- Przepowiadanie przyszłości to tylko część zdolności Śniących, dziecko. Zapewne najmniej istotna część. Anaiya wierzy w konieczność nazbyt wolnych, moim zdaniem, postępów u dziewcząt. Popatrz tutaj. - Jednym palcem Ve­rin narysowała kilka równoległych linii na blacie, z którego wcześniej usunęła rozmaite papiery i przedmioty, linie były wyraźnie widoczne w kurzu pokrywającym stary wosk pszczeli ze świec. - Niech to przedstawia światy, które mogłyby zaistnieć, gdyby dokonano innych wyborów, jeśli główne punkty zwrotne we Wzorze przybrałyby inną postać.
- Światy, do których dociera się przy pomocy Kamieni Portalu - powiedziała Egwene, aby dowieść, że uważnie słuchała wykładów Verin na temat podróży z Głowy Tomana. Cóż mogłoby to mieć wspólnego z tym, że mogła być Śniącą?
- Bardzo dobrze. Ale Wzór może być dużo bardziej skomplikowany niż ten prosty schemat, dziecko. Koło splata nasze żywoty, czyniąc z nich Wzór Wieku, ale z kolei wieki same wplatają się w Koronkę Wieków, Wielki Wzór. Któż może wiedzieć, czy jest to choćby dziesiąta część splotu? Nie ma najmniejszej wątpliwości, że niektórzy badacze w Wieku Legend przekonani byli, iż istnieją inne jeszcze światy, trudniejsze nawet do osiągnięcia niż światy Kamieni Portalu, jeśli w ogóle można sobie coś takiego wyobrazić, a znajdujące się w tym miejscu. - Narysowała kolejne linie, krzyżujące się z prostymi pierwszego zbioru. Przez chwilę wpatrywała się w nie. - Osnowa i wątek splotu. Być może Koło Czasu splata jeszcze większy Wzór z samych światów.
Wyprostowała się i otrzepała dłonie.
- Cóż, to nie ma nic wspólnego z naszą sprawą. We wszystkich tych światach, niezależnie od tego, czym się róż­nią, pewne rzeczy są niezmienne. Na przykład, we wszy­stkich Czarny został uwięziony.
Mimowolnie Egwene podeszła bliżej, aby spojrzeć na linie wykreślone przez Verin.
- We wszystkich? Jak tak może być? Powiadasz, że każdy świat ma własnego Ojca Kłamstw?
Na myśl o takiej mnogości Czarnych zadrżała.
- Nie, dziecko. Jest jeden Stwórca, który istnieje wszę­dzie jednocześnie względem wszystkich tych światów. W taki sam sposób, jest tylko jeden Czarny, który również istnieje jednocześnie we wszystkich tych światach. Jeżeli zostanie uwolniony z więzienia, które Stwórca zbudował w jednym ze światów, wolny będzie również w pozostałych. Dopóki pozostaje więźniem w jednym, jest uwięziony także w pozostałych.
- To nie wydaje się zbyt sensowne - zaprotestowała Egwene.
- Paradoks, dziecko. Czarny jest ucieleśnieniem para­doksu i chaosu, zniszczenia rozumu i logiki, złamania rów­nowagi i destrukcji porządku.
Sowa znienacka pofrunęła, machając skrzydłami w ab­solutnej ciszy i wylądowała na szczycie wielkiej, białej cza­szki za plecami Aes Sedai. Mrugając, wpatrywała się w obie kobiety. Egwene dostrzegła tę czaszkę, kiedy wchodziła do pokoju, jej skręcone rogi i wielką paszczę i niejasno zastanawiała się, jakiż to baran mógł mieć tak wielką głowę. Teraz dopiero dostrzegła krągłość kości, wysokie czoło. Nie była to czaszka barana. Trollok.
Wciągnęła nerwowo powietrze.
- Verin Sedai, co to wszystko ma wspólnego z byciem Śniącą? Czarny pozostaje zamknięty w Shayol Ghoul; a ja nie chcę nawet myśleć o tym, że mógłby uciec.
"Ale pieczęcie na jego więzieniu kruszą się. Dzisiaj na­wet nowicjuszki wiedzą o tym".
- Wspólnego z byciem Śniącą? Cóż, nic, dziecko. Wy­jąwszy to, że wszystkie musimy przeciwstawić się Czarne­mu, w taki lub inny sposób. W tej chwili pozostaje uwię­ziony, ale Wzór przecież nie przywołał na świat Randa al'Thora bez żadnego celu. Smok Odrodzony zmierzy się z Władcą Grobu, to jest pewne. Oczywiście, jeśli Rand prze­żyje do tego czasu. Czarny będzie usiłował zniszczyć Wzór, o ile będzie w stanie. Cóż, odbiegłyśmy dość daleko od naszego tematu, nieprawdaż?
- Wybacz mi, Verin Sedai, ale jeśli to... - Egwene wskazała na linie wyrysowane w kurzu - ...nie ma nic wspólnego z byciem Śniącą, dlaczego mi o tym wszystkim opowiadasz?
Verin wpatrywała się w nią, jakby była w szczególnie rozmyślny sposób niepojętna.
- Nic? Oczywiście, że ma z tym coś wspólnego, dziecko. Chodzi o to, że prócz Stwórcy i Czarnego istnieje trzeci stały element w rozmaitości światów. Jest bowiem świat, który leży wewnątrz każdego z pozostałych, wewnątrz nich wszystkich jednocześnie. Czy też, być może, otacza je. Pisa­rze Wieku Legend nazywali go Tel'aran'rhiod, "Niewidzialny Świat". Być może "Swiat Snów" stanowi lepsze tłumaczenie, Wielu ludzi, zwykłych ludzi, którzy nie myślą nawet o prze­noszeniu, czasami dostrzega na mgnienie Tel'aran'rhiod w swych snach. A niekiedy nawet chwytają przezeń przebłyski tych innych światów. Pomyśl o szczególnych rzeczach, jakie zdarza ci się zobaczyć w snach. Ale Śniąca, dziecko, prawdziwa Śniąca, może wejść do Tel'aran'rhiod.
Egwene usiłowała przełknąć ślinę, ale supeł w gardle uniemożliwił jej to.
"Wejść do niego?"
- Ja... nie sądzę, abym była Śniącą, Verin Sedai. Testy Anaiya Sedai...
Verin przerwała jej:
- ...niczego nie dowodzą, ani w tę stronę, ani w drugą. Anaiya wciąż wierzy, że jednak możesz się nią okazać.
- Przypuszczam, że w końcu się jednak dowiem, czy jestem nią, czy nie - wymamrotała Egwene.