Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.---------------{t_lucretius_carus} Lukrecjusz{t_lucretius_carus_desc}Wiedza o naturze i jej aspektach, jak rwnie| swoboda w poezji, czyni z tego przedstawiciela epikureizmu miBego towarzysza dla my[lcego czBowieka************************************************************************************************************************************************************************************** Changes made after 01/03/2004 5:11:34 PM*********************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************** Changes made after 21/04/2004 9:00:00 AM*********************************************************************************************************************************************************************************{actor_effects_desc}WpBywy +1{aged_retainer_effects_desc}Zarzdzanie +1, +1 do osobistego bezpieczeDstwa (zwiksza szanse odkrycia i zapobiegnicia prbie zabjstwa){agriculturalist_effects_desc}+1 do produkcji rolniczej{animal_trader_effects_desc}WpBywy +1{architect_effects_desc}10% zni|ki do kosztw budowy, -1 do ndzy (zwiksza porzdek publiczny i wzrost populacji){armourer_effects_desc}+1 do morale dla wszystkich |oBnierzy na polu bitwy{artist_effects_desc}WpBywy +1, 10% zni|ki do kosztw Bapwki{astrologer_effects_desc}Dowodzenie +1, Zarzdzanie -1---------------{barbarian_slave} BarbarzyDski niewolnik{barbarian_slave_desc}"Drobna pamitka z podr|y za granic— Właściwie… — chłopiec aż się skurczył, zmuszony powiedzieć prawdę — właściwie… jedną czy dwie rzeczy napisałem, jak byłem...— Nimbus — powiedziałem poważnie — zwróć to zdjęcie...— Postanowiłem wreszcie dowiedzieć się — powiedział — co to są powtórne narodziny i uczestniczyć w nich...— Teraz powiedział pan coś interesującego — roześmiał się Faber — nie czytając nawet o tym...– Wejdź – powiedział Pentarn...Grace dała jej swój numer i dodała:- Proszę mu powiedzieć, że chce z nim mówić doktor Grace Mitowski i że zajmę mu tylko kilka minut...Petersburgu biegają Nosy albo Raskolnikowowie z siekierami!” — Mamy tu do czynienia z jakąś formą współdziałania — powiedział...Moss znowu jedzie? Mapa Judyty i jej dzieje, milczenie Arina, mówiące więcej, niż ktokolwiek chciałby powiedzieć na głos, wszystkie demony szalejące w myślach...— Lepiej nie — powiedziała krótko Ewa...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Pójdźcie więc swoją drogą, to najlepsze, co możecie zrobić.
Te kpiny rozwścieczyły Jussaca.

- Jeśli odmówicie posłuszeństwa, będziemy musieli was zaatakować.
- Jest ich pięciu - rzekł Atos półgłosem - a nas trzech tylko. Zostaniemy znowu pobici albo przyjdzie nam tu zginąć, oświadczam wam bowiem, że zwyciężony nie zjawię się przed kapitanem.

Atos, Portos i Aramis stanęli obok siebie natychmiast. Tymczasem Jussac ustawiał swoich żołnierzy.

Ta chwila wystarczyła, by d'Artagnan powziął decyzję. Było to jedno z wydarzeń rozstrzygających o życiu człowieka: trzeba było wybrać między królem a kardynałem; dokonawszy wyboru należało wyciągnąć wnioski. Jeśli stanie do walki, okaże nieposłuszeństwo wobec prawa, narazi własne życie i od razu zrobi sobie wroga z ministra potężniejszego od samego króla. To wszystko pojął nasz młodzieniec i - trzeba powiedzieć na jego pochwałę - nie wahał się ani przez chwilę. Rzekł tedy, zwracając się do Atosa i jego przyjaciół:

- Panowie, pozwólcie, że zmienię nieco sens waszych słów. Powiedzieliście, że jest was trzech tylko, gdy wydaje mi się, że jest nas czterech.
- Ale pan nie należysz do nas - powiedział Portos.
- To prawda - odparł d'Artagnan - różnię się od was strojem, ale należę do was duszą. Mam serce muszkietera, wiem o tym dobrze, i to łączy mnie z wami.
- Usuń się, młodzieńcze - krzyknął Jussac, który z gestów i wyrazu twarzy odgadł zamiary d'Artagnana. - Możesz odejść, nie mamy nic przeciwko temu Ratuj swoją głowę i zmykaj szybko.

D'Artagnan nie ruszył się z miejsca.

- Doprawdy, jesteś zacnym chłopcem - rzekł Atos ściskając dłoń d'Artagnana.
- Nuże, zdecydujmy się wreszcie - podjął Jussac.
- Tak - rzekł Portos i Aramis - postanówmy, co robimy.
- Jesteś pan prawdziwie wielkoduszny - rzekł Atos.

Ale wszyscy trzej myśleli o młodości d'Artagnana i obawiali się jego braku doświadczenia.

- Jest nas trzech, z tego jeden ranny, i to dziecko - podjął Atos - a przecież będzie się mówić, że stawało nas czterech.
- Tak, ale ustąpić?! - rzekł Portos.
- Trudna sprawa - rzekł Atos.

D'Artagnan zrozumiał ich wahania.

- Panowie, zechciejcie mnie wypróbować - powiedział. - Klnę się na honor, że nie odejdę stąd, jeśli zostaniemy pobici.
- Jak się nazywasz, mój zuchu? - zapytał Atos.
- D'Artagnan, panie.
- Dobrze więc! Atos, Portos, Aramis i d'Artagnan, naprzód!
- A zatem, panowie, wasza decyzja? - krzyknął po raz trzeci Jussac.
- Jużeśmy ją powzięli - rzekł Atos.
- To znaczy? - zapytał Jussac.
- Mamy zamiar walczyć z wami - odparł Aramis uchylając kapelusza jedną ręką i wyciągając szpadę drugą.
- Ach, stawiacie opór? - zawołał Jussac.
- Do kaduka! To pana dziwi?

I dziewięciu przeciwników ruszyło do ataku z furią, nie pozbawioną jednak metody.


Atos natarł na gwardzistę nazwiskiem Cahusac, ulubieńca kardynała, Portos zaatakował Bicareta, a Aramis znalazł się twarzą w twarz z dwoma innymi.
Jeśli idzie o d'Artagnana, przypadł mu w udziale sam Jussac.

Serce młodego Gaskończyka biło tak mocno, że zdawało się, wyskoczy z piersi, nie ze strachu, Boże uchowaj, nie czuł go w najmniejszym stopniu, ale z podniecenia. Bił się jak rozwścieczony tygrys, okrążając dziesięć razy przeciwnika, zmieniając po dwadzieścia razy pozycję i miejsce. Jussac był, jak wówczas powiadano, szermierzem zawołanym i wielkim praktykiem; mimo to z największym trudem bronił się przed przeciwnikiem, który zręczny i szybki, zmieniał co chwila sposób walki, atakował ze wszystkich stron jednocześnie, a czynił to z miną człowieka, który ogromnie dba o własną skórę.

Wreszcie Jussac stracił cierpliwość. Wściekły, że przeciwnik, którego uważał za dziecko, trzyma go w szachu, zbyt się zacietrzewił i zaczął popełniać błędy. D'Artagnan, który w braku praktyki wybornie znał teorię, podwoił szybkość;
Jussac pragnąc skończyć zgiął się wpół i natarł straszliwie na przeciwnika; ale tamten odparował cios i kiedy Jussac się podniósł, przesunął się niczym wąż pod jego szpadą i przeszył go ostrzem na wylot.
Jussac padł jak kłoda.
Wówczas d'Artagnan objął niespokojnym i szybkim spojrzeniem pole walki.
Aramis zabił już jednego ze swych przeciwników, ale drugi nacierał nań ostro; jednakże Aramis był w dobrej sytuacji i mógł się jeszcze bronić.
Bicaret i Portos wymieniali ciosy. Portos otrzymał cięcie w ramię, Bicaret w udo. Żadna z tych ran nie była wszakże groźna i walczyli obaj z jeszcze większym zapałem.
Atos, zraniony przez Cahusaca, bladł w oczach, ale nie cofnął się ani o krok; przerzucił tylko szpadę do lewej ręki.
D'Artagnan, zgodnie z regułami pojedynku, obowiązującymi w owych czasach, mógł przyjść komuś z pomocą. Gdy szukał wzrokiem tego z towarzyszy, którego mógłby wesprzeć, pochwycił spojrzenie Atosa. To spojrzenie pełne było wymowy. Atos umarłby raczej, niż wezwał pomocy, ale mógł patrzeć i prosić spojrzeniem. D'Artagnan to odgadł i jednym skokiem dopadł Cahusaca z boku, krzycząc:

- Baczność, panie gwardzisto, zabiję cię!

Cahusac odwrócił się, a był już największy czas: Atos, którego podtrzymywała jedynie odwaga, upadł
na kolano.

- Tam do licha! - zawołał do d'Artagnana - nie zabijaj go, młodzieńcze, proszę cię. Mam z nim stare porachunki, załatwię je, kiedy wydobrzeję i odzyskam zdrowie. Rozbrój go tylko, odbierz mu szpadę.
Otóż to. Dobrze, bardzo dobrze!

Atos wydał ten okrzyk widząc, jak szpada wyłuskana z rąk Cahusaca pofrunęła o dwadzieścia kroków. D'Artagnan i Cahusac skoczyli razem, jeden - by ją zabrać, drugi - by się w nią uzbroić; ale bardziej zwinny d'Artagnan pierwszy postawił na niej nogę.