Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.– Znajdujemy się teraz na terytorium Islamskiej Republiki Iranu – powiedział poważnie...zgod Rzdu Tymczasowego na demonta i wywz niemieckich przed-sibiorstw na terytoriach, ktre w myl porozumie jataskich wracay doPolski, jak i tych...Gdy kobieta, którą znał jako Jacqueline, wpychała go na pokład odrzutowca udającego się na terytorium Genomics, usłyszał, że karta identyfikacyjna ma być...Marchew, pietruszk i cebul pokroi i lekko podsma|yTym, którzy lubią ziemniaki przypominam, że obierając je ze skóry, pozbawiają je Państwo praktycznie 99% cennych związ­ków...W południe następnego dnia stwierdzono ponad wszelką wątpliwośćzniknięcie senatora...Po kilku godzinach świetlista kula zmętniała, rzucany przez nią krąg światła zmalał, zmroczniał, rozmazał się...W każdym razie do tej grupy rozwiązań wpisuje się również Konstytucja polska, nie poprzestając na ogólnym określeniu działań Rady Ministrów, lecz detalizując je w..."Vy se oháníte vojenskou ctí, kapitáne?!" ozval se Michal Horváth, který nečekaně vkročil do síně...Było to w roku 1860 i 1861, kiedy mój stryj rozpoczął właśnie praktykę lekarską i przed wyruszeniem na front sporo usłyszał o tych wydarzeniach od swoich...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

white
— Jak to widzisz? — zapytał Marqueza.
— Musielibyśmy mieć pecha.
Poczekali na kolejny wybuch pocisku. Czterdzieści dwie sekundy. To życie
nie było takie złe, pomyślał Barlés. Jak to szło? „Widziałem rzeczy, których wy nie zobaczycie nigdy. . . Widziałem statki płonące za Orionem i zachód słońca nad Tannhäuserem. . . ”. Muszę zmienić baterię w magnetofonie, przypomniał sobie. I w hotelu trzeba będzie uprać dwie brudne koszule. Spojrzał na Marqueza, zastanawiając się, o czym też może myśleć, kiedy przygotowuje się do biegu pod ostrzałem. Może przypominał sobie twarze córek albo żałował, że nie przeleciał
tych dziewczyn, na które miał ochotę. Może myślał o tych dwustu pięćdziesięciu tysiącach peset, które zarabiał na miesiąc, a może nie myślał o niczym.
Eksplodował kolejny pocisk: czterdzieści dziewięć sekund. W powietrzu jesz-
cze latały ostatnie odłamki, kiedy Barlés położył rękę na ramieniu Marqueza.
— Tam się widzimy — powiedział
— Tam, znaczy gdzie?
— Nie wiem. Tam.
Márquez zarechotał tym swoim śmiechem brzmiącym jak stara kołatka. Szyb-
ko wstali i rzucili się biegiem przez drogę.
Sarajewo, sierpień 1993
Mostar, luty 1994