Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Drago Gamerin stał przed nim, ściskając w garści ściągniętą przed chwilą zgrzebną tunikę stróża...Pacjent, który pięć godzin wcześniej otarł się o śmierć, nie poczuł się przez to ani trochę lepiej...czyźni odskoczyli gwałtownie, ściskając się za rozmaite części ciała i przeklinając głośno...Zakręciło mu się w głowie, poczuł mdłości...A ona była subtelna...see 2HEBREW for 07200072117211 R'ayah reh-aw-yaw'from 7200 and 3050; Jah has seen; Reajah, the name of threeIsraelites:--Reaia, Reaiah...'\n\n<!- Początek wyników //-->\n\n\t<DL>'); var currentRecord = (results...— Na lądzie nie muszę w tym uczestniczyć...Fizycznemu pożądaniu towarzyszyła umysłowa szarpanina...– Za cztery minuty będziemy na miejscu – powiedział kierowca...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Dornier lądował.
I co gorsza, ten idiota pilot pędził po pasie startowym wprost na „Żelazną Pięść!”
Blok wybiegł przed latającą fortecę, machając nerwowo rę­kami. Dornier zaczął hamować ze swędem rozgrzanej gumy, ale nadal się zbliżał, blokując pas startowy.
- Zjedź z drogi, ty idioto! - krzyknął Blok, znowu wyciągając lugera z kabury. - Ty cholerny idioto, zjeżdżaj z pasa!
Silniki stojącej za nim „Żelaznej Pięści” pracowały już z grzmiącym rykiem. Czapka spadła mu z głowy, a jedno ze śmigieł pocięło ją na strzępy. Gorące powietrze napełniało się wonią paliwa, kiedy silniki B-17 nabierały mocy. Blok trzymał pistolet w ręce, mierząc do toczącego się ku niemu dorniera. Co za szaleniec siedzi za sterami! Ten samolot musi być siłą usunięty z pasa starto...
Przez szybę kabiny zobaczył, że drugi pilot dorniera ma złote włosy, pierwszy zaś brodę. Rozpoznał twarze obojga: Chesna van Dorne i ten sam człowiek, który był z nią i baronem. Blok nie miał pojęcia, jak się mogli tam dostać, ale wiedział, dlaczego tu przybyli i że nie może pozwolić, aby zrealizowali swój zamiar.
Zaczął strzelać z pistoletu, krzycząc z wściekłości. Kula roz­łupała szybę przed twarzą Chesny. Druga odbiła się rykoszetem od kadłuba, a trzecia przebiła szkło i uderzyła Łazarisa w oboj­czyk. Rosjanin krzyknął z bólu, a odłamki posypały się na Michaela, który siedział w tylnej części kabiny. Blok nadal strzelał, kiedy Michael obrócił klamkę luku wejściowego. Wyskoczył na beton pasa startowego i rzucił się biegiem pod skrzydłem dor­niera w kierunku pułkownika Bloka. Śmigła myśliwca i latającej fortecy wzniecały w powietrzu prawdziwą burzę.
Dopadł go, zanim Blok się spostrzegł. Niemiec próbował strze­lić Michaelowi w twarz, ale ten chwycił go za nadgarstek i pod­niósł lufę lugera w tej samej chwili, gdy Blok pociągał za spust. Zaczęli walczyć, stojąc pomiędzy śmigłami. Pułkownik usiłował wbić palce w oczy Michaela, który jednak uderzył przeciwnika pięścią w szczękę, aż głowa odskoczyła mu do tyłu. Nie wypu­szczał też z uchwytu jego nadgarstka, przez co Blok nie mógł użyć trzymanego w dłoni lugera. Szarpnął tylko gwałtownie całą swą masą, usiłując wrzucić Michaela na śmigło, ale ten sekun­dę wcześniej odgadł jego zamiary. Był gotów do obrony. Blok krzyknął coś, jakieś przekleństwo, które zagubiło się w hałasie silnika, i uderzył Michaela otwartą dłonią w nos. Gallatin zdołał wykonać częściowy unik, aby się ustrzec pełnej siły ciosu, mimo to uderzenie trafiło go w bok głowy. Choć oszołomiony, nie wypuszczał jednak nadgarstka Bloka, wyginając mu rękę do tyłu, żeby złamać ją w łokciu. Spoczywający na spuście palec Bloka skurczył się z bólu i kolejne dwie kule trafiły w osłonę silnika latającej fortecy niemal nad ich głowami. Z wybitych otworów zaczął się wydobywać czarny dym płonącego oleju. Michael i Blok walczyli pomiędzy śmigłami, a powietrze ze świstem krą­żyło wokół nich, grożąc im wrzuceniem na obracające się łopatki.
Z kabiny „Żelaznej Pięści” van Hoven zobaczył smugi dy­mu wydostające się z jednego z czterech silników bombowca. Zwolnił hamulce i samolot ruszył do przodu. Stiefel, nadal zajęty w komorze bombowej, podniósł głowę, kiedy zauważył, że ruszyli.
- Co wy, do cholery, wyprawiacie?! - wrzasnął.
Blok uderzył Michaela łokciem w podbródek i wyrwał z jego uchwytu uzbrojoną rękę. Uniósł pistolet, żeby rozłupać czaszkę fałszywemu baronowi. Uśmiechnął się triumfalnie, ale był to jego ostatni uśmiech. Złudzenie triumfu.
W następnej sekundzie Michael rzucił się całą siłą do przodu i chwycił Bloka za kolana, podrzucając go w górę i do tyłu. Kula lugera przeleciała nad barkiem Michaela, ale łopatki śmigła „Żelaznej Pięści” dosięgły celu.
Pokroiły Jerka Bloka w czerwone pasma tkanki i kości od pasa w górę. Michael, nadal trzymając nogi Niemca, dał nurka pod śmigłem na beton pasa. W ułamku sekundy z Bloka nie zostało nic oprócz nóg i krwawej masy opadającej na pas star­towy. Srebrne zęby posypały się z brzękiem - i już było po wszystkim.
Michael przetoczył się pod śmigłem, wypuszczając z rąk drga­jące nogi Bloka. Siedzący w kabinie bombowca van Hoven zje­chał „Żelazną Pięścią” z pasa na trawę, aby wyminąć dorniera. Nie zauważył biegnącego za nim człowieka.
Bombowiec nabierał prędkości, wjeżdżając z powrotem na beton. Michael dobiegł do niego, minął ociekające krwią ciało leżące w prostokątnym stanowisku strzeleckim i chwycił rękami za lufę karabinu maszynowego. Sekundę później B-17 runął do przodu, a Michael odbił się od ziemi i wciągnął do samolotu, odpychając barkiem ciało strzelca.
„Żelazna Pięść” dotarła do końca pasa startowego i uniosła nos do góry. Koła bombowca oderwały się od ziemi i niebawem van Hoven położył samolot w zakręt, zmierzając w kierunku Anglii. Jeden z silników pozostawiał za sobą smugę czarnego dymu.
Dwie minuty później dornier oderwał się od ziemi w ślad za B-17. Łazaris, przyciskając dłoń do złamanego obojczyka, usi­łował nie stracić przytomności. Chesna przejęła stery. Spojrzała na mierniki paliwa. Ich igły spadły poniżej czerwonych linii, a lampki kontrolne obydwu zbiorników migały ostrzegawczo. Skierowała samolot za smugą dymu. Wiatr z wyciem wdzierał się do kabiny przez pęknięcia w szybie myśliwca.