Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Lecz nie otworzyÅ‚ przytomnych oczu i kiedy Å›wit wszedÅ‚ miÄ™dzy nas kÅ‚Ä™bami drobno roziskrzonego Å›niegu od okien, którymi w zadymce górskiej wyÅ‚ caÅ‚y dom,...— Sam siÄ™ wrobi — Zulaya wykrzywiÅ‚a usta w gorzkim grymasie...Gdy podszedÅ‚ bliżej, zobaczyÅ‚em, że jest mÅ‚ody, dobrze zbudowany, ma pociÄ…gÅ‚Ä…, rumianÄ… twarz, rzadkie, jasne wÄ…sy i wÄ…skie, zaciÅ›niÄ™te usta...Dwaj strażnicy podeszli do drzwi, po jednym do każdego skrzydÅ‚a, silnie je pchnÄ™li i otworzyli...Jessika w zamyÅ›leniu zacisnęła usta, widzÄ…c przez okno Å‚agodne oznaki wiosny...- PotrafiÄ™ jÄ… zamknąć - oznajmiÅ‚ Haman - tak, że nie bÄ™dzie można jej otworzyć bez Talizmanu Wzrostu...na, który otworzy³ mi drzwi, sta³ nadal w progu i patrzy³ na mnienieufnie...CHCĘ SIĘ NIM NACIESZYĆ! MAM SWOJE Å»YCIE! Oczy mamy otworzyÅ‚y siÄ™...ChwileË› potem Sara us´wiadomiÅ‚a sobie, zË™e Stuart patrzy na jej usta...wszystkim, co ich otaczaÅ‚o, Å‚Ä…czÄ…c ze sobÄ… usta i ciaÅ‚a...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Powiedziałem po francusku, że jestem Lestat de Lioncourt, zająłem to ciało i wszystko układa się świetnie. Eksperyment się powiódł! Przeżywałem pierwszą godzinę nowego życia. Ten maniak, James, zniknął i wszystko działało jak trzeba! Teraz coś z mojej własnej dzikości pojawiło się w oczach. Kiedy się uśmiechnąłem, ujrzałem w końcu swą złośliwą naturę, lecz tylko na kilka sekund. Potem uśmiech zniknął, a ja wyglądałem na tępego i zdumionego młodzieńca.
Odwróciłem się i popatrzyłem na leżącego obok psa, który gapił się na mnie, jakby takie zachowanie weszło mu w krew.
- Skąd wiesz, że ja jestem w tym ciele? - zapytałem. - Zamiast Jamesa.
Poruszył głową, a jedno z jego uszu drgnęło nieznacznie.
- W porządku - rzekłem. - Wystarczy tej słabości i szaleństwa. Ruszajmy! - Postąpiłem w kierunku ciemnego korytarza i nagle moja prawa noga wyślizgnęła się spode mnie. Gwałtownie osunąłem się na podłogę, głową zaryłem w marmurowy kominek, a łokciem uderzyłem w okratowanie, co wywołało nagłą eksplozję bólu. Z trzaskiem posypały się na mnie stojące na gzymsie narzędzia, ale to było nic w porównaniu z przeszywającym całe ramię ognistym bólem wywołanym poruszeniem nerwu w łokciu. Obróciłem się na brzuch i przez moment leżałem bez ruchu, czekając aż skurcz ustąpi. Dopiero wtedy zorientowałem się, że moja głowa krwawi na skutek nagłego kontaktu z marmurem. Sięgnąłem ręką i poczułem lepkość krwi we włosach. Krew!
Ach, pięknie. Louis byłby tym wszystkim zdumiony, pomyślałem. Podniosłem się z podłogi, przytrzymując się półki oraz gzymsu. Ból przemieszczał się w prawo, wzdłuż czaszki.
Jeden z wielu zabawnych, małych dywaników leżał na podłodze przede mną. Oto winowajca. Kopniakiem usunąłem matę z drogi i bardzo powoli, ostrożnie wszedłem do holu.
Dokąd wędrowałem? Co miałem zamiar zrobić? Odpowiedź nadeszła sama. Mój pęcherz był pełny i najzwyczajniej w świecie musiałem się wysikać.
Czyż nie było tu gdzieś na dole łazienki? Znalazłem przełącznik światła w holu i ogromny żyrandol rozjaśnił mroki. Długo gapiłem się na maleńkie żarówki - a musiało być ich chyba ze dwadzieścia - zdając sobie sprawę, że dawały całkiem sporo światła, ale nikt nie powiedział, że nie wolno mi zapalić każdej lampy w tym domu.
Zabrałem się do dzieła. Przeszedłem przez salon, małą bibliotekę i drugi hol. Światło wciąż rozczarowywało. Nie opuszczało mnie poczucie gęstej ciemności i niewyrazistości przedmiotów. Doprowadzało to mój umysł do stanu niepokoju i zmieszania.
W końcu ostrożnie przemierzyłem schody prowadzące na piętro, pełen obaw, by nie stracić równowagi i zdenerwowany bólem w nogach. Takie długie kończyny!
Kiedy obejrzałem się za siebie w dół, skamieniałem. Mógłbyś spaść i skręcić kark, pomyślałem.
Wszedłem do małej łazienki i natychmiast zapaliłem światło. Musiałem się odlać, po prostu musiałem, a nie robiłem tego od ponad dwustu lat.
Rozpiąłem nowoczesne spodnie i wysunąłem stosowny organ, który momentalnie zdumiał mnie swą miękkością i wielkością. Oczywiście rozmiar był w porządku. Kto nie chce, żeby te organy były duże? Ale miękkość budziła we mnie odrazę i nie chciałem dotykać owego narządu, jednak mimo wszystko musiałem, jako że akurat należał do mnie.
A co z włosami wokół i z tą charakterystyczną wonią? Ach, to też twoje, maleńki! Teraz spraw, żeby mechanizm zadziałał.
Zamknąłem oczy, nacisnąłem bardzo niedokładnie i może zbyt mocno, bo z organu wystrzelił wielki łuk moczu, który minąwszy muszlę, rozbił się na białej desce sedesu.
Cóż to, bunt? Zrobiłem krok do tyłu, wycelowałem i obserwowałem z chorą satysfakcją, jak mocz wypełniał muszlę; na powierzchni tworzyły się bąbelki, a obrzydliwy zapach uryny narastał do tego stopnia, że nie mogłem dłużej go znieść. W końcu pęcherz był pusty. Schowałem tę odrażającą rzecz do moich spodni, zapiąłem je i zatrzasnąłem wieko muszli. Nacisnąłem spłuczkę.