Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Natychmiast poczuła
potrzebe˛ zwilz˙enia ich koniuszkiem je˛zyka, czu-
ła tez˙, z˙e jej dolna warga, tak cze˛sto przygryzana w chwilach zdenerwowania, zaczyna puchna˛c´.
Penny Jordan
111
– Przygryzła sobie pani warge˛.
Odniosła wraz˙enie, z˙e te słowa płyne˛ły do niej z daleka, niespieszne i cie˛z˙kie, jakby kaz˙de z nich uginało sie˛ pod cie˛z˙arem jakiegosźnaczenia.
– Wiem, to paskudne przyzwyczajenie.
I w tym momencie dotkne˛ła wargi czubkiem
je˛zyka, znajduja˛c malen´ka˛ rane˛, ktoŕa˛ sama sobie zrobiła.
– Prosze˛ nie ruszac´ – rzucił rozkazuja˛cym
tonem.
Sara popatrzyła na niego zmieszana i oszoło-
miona. Stuart pochylił głowe˛. Miała jeszcze czas wycofacśie˛, unikna˛c´ pocałunku. Drz˙ała pod
wpływem podniecenia i obaw, ktoŕe rozpalały
jej zmysły niczym silny narkotyk. A jednak
nawet nie pro´bowała uciekac´.
Stuart pocałował ja˛ delikatnie i czule. Jego
wargi były ciepłe i mie˛kkie, je˛zyk zas´, znalazł-
szy ranke˛ na jej wardze, łagodził boĺ. A potem
nagle nabrał gwałtownosći, az˙ otworzyła usta,
zanim zdała sobie sprawe˛, co robi.
Czuła oszalałe bicie serca w piersiach, wdy-
chała zapach podnieconego me˛z˙czyzny, czuła
energie˛ jego ciała, a do tego wszystkiego wypeł-
niło ja˛ tak silne pragnienie, te˛sknota, boĺ poz˙a˛dania, z˙e wprawiło ja˛ to w osłupienie. Zaprotes-
towała cichym pomrukiem i odepchne˛ła Stuarta,
ktoŕy natychmiast ja˛ pusćił i cofna˛ł sie˛ o krok.
112
UKRYTY SKARB
– Przepraszam.
Na jego policzkach pojawiły sie˛ wypieki.
Wygla˛dał, jakby był zły, ale nie na nia˛, jak
rozumiała Sara, i poczuła wyrzuty sumienia,
kiedy przeprosił ja˛ takim oficjalnym tonem. Był
wyrazńie zły na siebie.
– Nie mam usprawiedliwienia. Nie ma z˙ad-
nego wyjasńienia dla tego, co zrobiłem. Zagalo-
powałem sie˛... – Wykrzywił wargi. – Mam tylko
nadzieje˛, z˙e wspaniałomysĺnie złoz˙y to pani na karb tego, z˙e jest pani bardzo atrakcyjna˛ i pocia˛-
gaja˛ca˛ kobieta˛, a ja jestem tylko me˛z˙czyzna˛, ktoŕy zbyt długo z˙ył sam.
Coź˙ ma mu odpowiedziec´? Oboje sa˛ winni.
Ona wiedziała, z˙e on ma zamiar ja˛ pocałowac´,
wiedziała to i nie zrobiła absolutnie nic, by temu zapobiec. Wystarczyło zrobic´ krok do tyłu, odwroćic´ głowe˛. Łatwo moz˙na było unikna˛c´ tej
sytuacji, tymczasem... Sara wzie˛ła głe˛boki od-
dech i przyznała w cichosći ducha, z˙e pragne˛ła tego pocałunku, a co wie˛cej, aktywnie do tego
zache˛cała. Niewaz˙ne nawet, czy Stuart to za-
uwaz˙ył. Zdaje sie˛, z˙e nie.
Odwroćiwszy teraz głowe˛, usłyszała ciche:
– Mam nadzieje˛, z˙e nie wpłynie to na pani
decyzje˛ o pracy. Obiecuje˛, z˙e to sie˛ wie˛cej nie powtoŕzy. Teraz, kiedy juz˙ wiem...
Zamarła ze strachu. Moz˙e jednak zrozumiał,
Penny Jordan
113
z˙e to ona, chocńie bezposŕednio, odpowiada za
jego zachowanie. Moz˙e mimo wszystko do-
strzegł to, ale dobre maniery nie pozwoliły mu
wypowiedziec´ tego na głos.
Ku jej wielkiej uldze nie dokonćzył zdania,
tylko patrzył ponuro przed siebie. Postanowiła
przerwac´ wisza˛ca˛ cie˛z˙ko cisze˛:
– Nie musi pan przepraszac´. W konću jestes´-
my dorosĺi. Jestem pewna, z˙e oboje zdajemy
sobie sprawe˛, z˙e... z˙e...
Je˛zyk jej sie˛ pla˛tał, serce biło coraz szybciej.
Wcia˛z˙ czuła ciepło jego warg na swoich i jakas´
jej cze˛sć´ w dalszym cia˛gu niewymownie za nimi te˛skniła.
– Z
˙e to była tylko odruchowa reakcja – wyja˛-
kała mało przekonuja˛co.
Stuart popatrzył jej prosto w oczy. Zaczer-
wieniła sie˛ ze wstydu i poczucia winy.
– Odruchowa reakcja. Tak, pewnie ma pani
racje˛.
Z jakiegos´ powodu jego słowa ja˛ zraniły. Co
zatem wolałaby usłyszec´? – szydziła z siebie po´ł
godziny poźńiej, kiedy wjechali land-roverem
z powrotem na wybrukowane podwoŕze. Z
˙e
Stuart jej pragnie? Z
˙e poczuł do niej przelotne
i wymykaja˛ce sie˛ kontroli poz˙a˛danie?
Jasne, z˙e nie. Przez Iana zacze˛ła naprawde˛
uz˙alacśie˛ nad soba˛. Zamarzyła jej sie˛ jakas´
114
UKRYTY SKARB