Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Traveler wyciągający rękę i szczypiący ją w nogę, Talita rzucająca się na niego i ciągnąca go za włosy. Traveler nadużywający siły i wykręcający jej rękę, żeby się poddała. Pocałunki; nieludzki upał.
- Śniło mi się jakieś potworne muzeum, ty mnie prowadziłeś.
- Nienawidzę oniromancji. Naparz mate, robaczku.
- Dlaczegoś wstawał w nocy? To nie było na siusiu, zawsze mnie objaśniasz, jakbym była niedorozwinięta: „Muszę wstać, bo nie wytrzymam”, a ja cię żałuję, bo mnie łatwo wytrzymać całą noc, nawet nie muszę wytrzymywać - inny metabolizm.
- Co inny?
- Powiedz, po co wstałeś? Podszedłeś do okna i zacząłeś wzdychać.
- Ale nie rzuciłem się z...
- Idiota.
- Było gorąco.
- Powiedz, po co wstałeś.
- Po nic. Po to, żeby zobaczyć, czy Horacio także nie śpi, tobyśmy pogadali chwilę.
- O tej porze? Ledwie rozmawiacie w dzień...
- Może w nocy byłoby inaczej. Nigdy nic nie wiadomo.
- Śniło mi się potworne muzeum - zaczyna Talita wkładając majtki.
- Już mi opowiadałaś - mówi Traveler gapiąc się na sufit.
- My ostatnio także niewiele rozmawiamy - mówi Talita.
- Jest taka wilgoć...
- Ale wydawałoby się, że coś za nas przemawia, coś nas używa do mówienia, nie wydaje ci się? Nie masz wrażenia, że jesteśmy jak gdyby nawiedzeni? To znaczy, chcę powiedzieć... To tak trudno...
- Może raczej opętani. Ale przecież to nie będzie zawsze trwało. No te aflijas, Catalina - zanucił Traveler - ya vendrán tiempos mejores y te pondré un comedor.[78]
- Głuptasie - Talita całuje go w czubek ucha - to nie będzie zawsze trwało, to nie będzie zawsze trwało... To nie powinno trwać ani minuty dłużej!
- Gwałtowne amputacje nie udają się, później kikut boli przez całe życie.
- Jeżeli chcesz, żebym ci powiedziała prawdę - mówi Talita - to mam uczucie, jakbyśmy hodowali pająki albo stonogi. Pielęgnujemy je, dbamy o nie i rosną; z początku były malutkie, nawet miłe, miały tyle nóżek, aż tu nagle od razu są duże, skaczą człowiekowi do twarzy. Wiesz, teraz mi się zdaje, że śniły mi się pająki, tak sobie przypominam jak przez mgłę...
- Posłuchaj Horacia - mówi Traveler wkładając spodnie. - Gwiżdże jak oszalały, żeby ufetować wyjście Gekrepten. Dziwny facet.
(80)
46
- „Muzyko, melancholijna strawo tych, którzy żyją miłością” - po raz czwarty zacytował Traveler brzdąkając w gitarę przed przystąpieniem do tanga pod tytułem Cotorrita de la suerte.
Don Crespo zainteresował się cytatem i Talita poszła po całą pięcioaktową tragedię w tłumaczeniu Astrana Marin. Choć na ulicy Cachimayo nie było cicho o zmroku, na patio don Crespa poza kanarkiem Cien Pesos słychać było tylko głos Travelera, który właśnie dojeżdżał do la obrerita juguetona y pizpireta / la que diera a su casita la alegría. Przy grze w karty pod nazwą „miotła” nie potrzeba wiele gadać i Gekrepten raz po raz wygrywała do Oliveiry, który na zmianę z seńora Gutusso tracił dwudziestocentówki. Katarynkowa papużka (que augura la vida o la muerte) wyciągnęła tymczasem różowy papierek: narzeczony, długie życie. Co nie przeszkodziło gwałtownemu obniżeniu głosu Travelera, aby opisać chorobę bohaterki, y la tarde en que moría tristemente y preguntando a su mamita: „No llegó?” Trrran!
- Z uczuciem - pochwaliła seńora Gutusso. - Śmieją się z tang, ale gdzie tam do nich tym różnym kalipsom czy innym świństwom, co nadają w radio. Pan mi pozwoli jeszcze parę fasolek, don Horacio.
Traveler oparł gitarę o doniczkę, pociągnął do dna mate i poczuł, że nadchodząca noc nie będzie dla niego lekka. Byłby chyba wolał iść do pracy albo rozchorować się - jakoś się rozerwać. Nalał sobie kieliszek cańi i wypił jednym haustem, spoglądając na don Crespa, który w okularach na czubku nosa z nieufnością zagłębiał się w prologu tragedii. Przegrany i pozbawiony osiemdziesięciu centów, Oliveira przysiadł się do niego i także nalał sobie kielicha.
- Niebywały jest ten świat - powiedział półgłosem Traveler. - Tu za chwilę ma się odbyć bitwa pod Akcjum, jeżeli stary dojedzie aż tak daleko; a obok te dwie idiotki walczą o ziarnka fasoli całą siłą swoich siedmiu kart.