Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.rzy siê znowu, ¿eby tym razem poch³on¹æ jego… ale nagle dziewczê- ca, delikatna d³oñ, prawdziwa d³oñ nale¿¹ca do prawdziwej...— Być może, że nie… chociaż pańskie nagłe pojawienie się…— W kinematografie robią jeszcze lepsze sztuki…— Więc niech mi pan...Przebudzenie Tality: nagłe zerwanie się o dziewiątej rano, tarmoszenie śpiącego twarzą w poduszce Travelera, pokle­pywanie go po tyłku, aby się przebudził...Nagle rozległy się głośne i podniecone okrzyki: - Oto on! Neron siedział wyprostowany w fotelu z kości słoniowej, a więc jego głowa już nie wspierała...– Julian! Mamy łączność? – Tak jest, sir! – odparł natychmiast plutonowy...Nagle u nasady jednego z takich skręcających się lejów pociemniało coś, jakby gigantyczny łeb potwora plującego piaskową fontanną...- ja mógłbym pani czytać, gdyby oczywiście pani chciała - zaoferowałem się skwapliwie, żałując natychmiast własnej zuchwałości i przekonany, że dla Klary...reguły: gdybyś natychmiast pospieszył jej z pomocą, przegrałbyś na pewno, natomiast gdyby one skrzywdziły swego zakładnika, to z pewnością one by przegrały...23 skiego wzrostu, nieco zbyt duej gowy i za krtkich w stosunku do tuowia koczyn, jego niemal chorobliwie chudej postaci i tawej cery, pomimo przebiegajcych...Przypomnijmy również zapiski w dzienniku wybitnego twórcy pochodzenia żydowskiego pisarza Marian Brandysa: Żydzi, którzy pozostali, weszli niemal w całości...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

To już? – zdziwiła się, przyjemnie zaskoczona.
Spróbowała się wydostać spod niego.
– Kochanie – szepnęła niskim głosem. – Przesuń się.
Mężczyzna nawet się nie poruszył.
Rocío naparła na jego potężne ramiona.
– Kochanie... ja... nie mogę oddychać! – Była bliska omdlenia. Miała wrażenie, że zaraz pękną jej żebra. – Despiértate! – Instynktownie pociągnęła go za pozlepiane włosy. Obudź się!
W tym momencie poczuła jakąś lepką ciecz. Jego włosy nie były pozlepiane potem. Coś spływało na jej policzki i usta. Rocío poczuła słonawy smak. Zaczęła się gwałtownie szamotać. Jakiś dziwny snop światła oświetlił wykrzywioną twarz Niemca. Z otworu po pocisku w jego skroni lała się krew. Rocío chciała krzyczeć, ale zabrakło jej powietrza. Niemiec ją miażdżył. Zaczęła wypełzać spod niego w stronę światła. Wtem zobaczyła rękę i pistolet z tłumikiem. Nagły błysk, a potem już nicość.
Rozdział 40
Chartrukian wyglądał na całkowicie zdesperowanego. Robił, co mógł, żeby Hale uwierzył, iż są poważne kłopoty z TRANSLATOREM. Susan pośpiesznie przeszła koło nich, myśląc tylko o jednym – jak najszybciej znaleźć Strathmore’a.
– Pani Fletcher – spanikowany technik chwycił ją za ramię. – Mamy wirusa! Jestem pewny! Musi pani...
Susan wyrwała się z jego uchwytu i zmierzyła go gniewnym wzrokiem.
– Wydawało mi się, że komandor kazał panu iść do domu.
– Ale program monitorujący działanie komputera! Komputer pracuje już osiemnaście godzin...
– Komandor Strathmore rozkazał panu pójść do domu!
– Pierdolę Strathmore’a! – wrzasnął Chartrukian. Jego słowa słychać było w całej sali.
– Panie Chartrukian?! – nad ich głowami rozległ się mocny głos. Strathmore stał na pomoście przed drzwiami do swego gabinetu.
Przez chwilę w całej sali słychać było tylko szum generatorów. Susan usiłowała nawiązać kontakt wzrokowy ze Strathmore’em. Komandorze! Hale to North Dakota!
Strathmore nie spuszczał jednak oczu z młodego technika. Schodząc na dół, nawet nie mrugnął, wpatrując się w niego. Przeciął główną salę Krypto i zatrzymał się w odległości trzydziestu centymetrów przed drżącym Chartrukianem.
– Co pan powiedział?
– Proszę pana – wykrztusił Chartrukian. – TRANSLATOR jest zagrożony.
– Komandorze? – wtrąciła Susan. – Czy mogę...
Strathmore uciszył ją gestem. Wciąż patrzył na nieszczęsnego technika.
– Mamy zawirusowany plik, proszę pana! – wykrzyknął Chartrukian. – Jestem tego pewny!
– Panie Chartrukian, już raz dziś o tym rozmawialiśmy! – Strathmore mocno poczerwieniał. – Nie ma żadnego zawirusowanego pliku w TRANSLATORZE!
– Owszem, jest! – zawołał tamten. – Jeśli dostanie się do głównego banku danych...
– Do diabła, gdzie jest ten zawirusowany plik?! – ryknął Strathmore. – Proszę mi pokazać!
– Nie mogę – zawahał się Chartrukian.
– Oczywiście, że pan nie może. Bo nie istnieje!
– Komandorze, muszę... – znów spróbowała Susan.
Strathmore ponownie uciszył ją gniewnym machnięciem ręki.
Susan nerwowo spojrzała na Hale’a. Wydawał się spokojny i zadowolony z siebie. Wszystko się zgadza, pomyślała. Hale nie ma powodu denerwować się wirusem, dobrze wie, co robi TRANSLATOR.
– Zawirusowany plik istnieje – upierał się Chartrukian. – Przeszedł przez filtry Gauntlet.
– Jeśli przeszedł przez filtry – prychnął Strathmore – to, do diabła, skąd pan wie, że istnieje?
– Łańcuchy mutacyjne, proszę pana. – Chartrukian nagle nabrał pewności siebie. – Przeprowadziłem pełną analizę i znalazłem łańcuchy mutacyjne.
Susan teraz zrozumiała, dlaczego technik tak się zdenerwował. Łańcuchy mutacyjne. Wiedziała, że są to sekwencje, które w nadzwyczaj skomplikowany sposób niszczą dane zapisane w komputerze. Często spotyka się je w wirusach, zwłaszcza tych, które atakują duże zbiory danych. Oczywiście, Susan wiedziała również, że łańcuchy mutacyjne, które wykrył Chartrukian, są nieszkodliwe – stanowią element Cyfrowej Twierdzy.
– Gdy po raz pierwszy zobaczyłem te łańcuchy – kontynuował technik – pomyślałem, że to zawiodły filtry Gauntlet. Potem przeprowadziłem kilka testów i stwierdziłem... – Chartrukian urwał. Wydawał się zakłopotany. – Stwierdziłem, że ktoś ręcznie ominął Gauntlet.
Nagle zapadła cisza. Strathmore poczerwieniał jeszcze bardziej. Nie było wątpliwości, kogo oskarża Chartrukian: ominięcie Gauntlet było możliwe tylko z terminalu komandora, nikt inny nie miał do tego upoważnienia.
– Panie Chartrukian – powiedział wreszcie Strathmore lodowatym tonem. – Nie jest to pański interes, ale informuję pana, że to ja ominąłem filtry Gauntlet. – Komandor najwyraźniej był bliski wybuchu. – Jak już mówiłem, przeprowadzam bardzo zaawansowany test diagnostyczny. Łańcuchy mutacyjne, które widzi pan w TRANSLATORZE, są elementem tego testu. Są tam, ponieważ to ja je wprowadziłem. Gauntlet uniemożliwiał uruchomienie programu w komputerze, dlatego ominąłem filtry. Czy ma pan jeszcze coś do powiedzenia? – Strathmore wbił w niego ostre spojrzenie.
Susan nagle wszystko zrozumiała. Gdy Strathmore ładował zaszyfrowany algorytm Cyfrowej Twierdzy do TRANSLATORA, plik został zablokowany, ponieważ filtry wykryły łańcuchy mutacyjne. Strathmore koniecznie chciał sprawdzić, czy Cyfrowa Twierdza rzeczywiście jest nie do złamania, dlatego postanowił ominąć filtry.
Normalnie ominięcie „ścieżki zdrowia” było czymś niewyobrażalnym. W tej sytuacji nie groziło jednak żadne niebezpieczeństwo; komandor znał dokładnie zawartość i pochodzenie pliku.
– Z całym należnym szacunkiem, proszę pana – nalegał Chartrukian. – Muszę dodać, że nigdy nie słyszałem o testach diagnostycznych, wykorzystujących łańcuchy mutacyjne...
– Komandorze – wtrąciła się Susan, nie będąc w stanie dłużej milczeć. – Naprawdę muszę...