Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Wszystkie definicje miłości zawsze będzie łączyło jedno: miłość jest czymś podstawowym i zamienia życie w przeznaczenie: historie toczące się “poza miłością”, jakkolwiek byłyby piękne, muszą mieć z konieczności charakter epizodyczny.
Ale powtórzę: choć wygnane “poza miłość”, na obszar epizodu, niektóre kobiety wzbudzały w Rubensie czułość, niektóre były jego obsesją, a o jeszcze inne bywał zazdrosny. Znaczy to, że miłości istniały nawet “poza miłością”, a ponieważ “poza miłością” słowo “miłość” jest zakazane, wszystkie te miłości były tajemne, toteż jeszcze bardziej pociągające.
W kawiarni Villa Borghese, siedząc naprzeciw tej, którą nazywał lutnistką, zrozumiał natychmiast, że będzie ona dla niego “miłością poza miłością”. Wiedział, że życie tej młodej kobiety, jej małżeństwo, jej rodzina, jej kłopoty nie interesują go, wiedział, że będą się bardzo rzadko widywali, ale wiedział też, że będzie miał dla niej wiele niezwykłej czułości.
- Przypomniałem sobie - powiedział - drugie imię, które pani nadałem. Nazywałem panią kobietą gotycką.
- Kobieta gotycka... ja?
Nigdy jej tak nie nazywał. Myśl, by tak ją nazwać, przyszła mu do głowy w chwilę wcześniej, gdy pokonywali ramię w ramię sto metrów dzielących ich od kawiarni. Młoda kobieta wywołała w nim wspomnienie gotyckich obrazów, które przed ich spotkaniem oglądał w pałacu Barberinich.
Mówił dalej: - U malarzy gotyckich kobiety mają lekko wystający brzuch i głowę schyloną ku ziemi. Pani porusza się jak kobieta gotycka. Jak lutnistka w chórze aniołów. Pani piersi zwracają się ku niebu, pani brzuch zwraca się ku niebu, lecz pani głowa chyli się ku prochom, jak gdyby wiedziała o marności wszystkich rzeczy.
Wrócili alejką, na której się spotkali. Ucięte głowy słynnych zmarłych, ustawione na cokołach, patrzyły na nich arogancko.
Pożegnali się przy wejściu do parku. Ustalili, że Rubens przyjedzie do niej do Paryża: podała mu nazwisko (nazwisko męża), numer telefonu i powiedziała, o której godzinie jest sama w domu. Po czym z uśmiechem odebrała czarne okulary:
- Czy teraz mogę je włożyć?
- Tak - odpowiedział Rubens i gdy odchodziła, długo wiódł za nią wzrokiem.
13.
Bolesne pożądanie, które czuł w przeddzień ich spotkania na myśl, że jego młoda żona wymknęła mu się na zawsze, przeobraziło się w obsesyjne pragnienie lutnistki. Przez następne dni nie przestawał o niej myśleć. Poszukiwał w pamięci wszystkiego, co po niej pozostało, i znajdował tylko wspomnienie tamtego jedynego wieczoru w nocnym klubie. Setki razy przywoływał ten sam wciąż obraz: pośród tańczących par stała o krok przed nim, twarzą w twarz. Patrzyła w pustkę. Jak gdyby, skupiona na sobie samej, nie chciała niczego widzieć ze świata zewnętrznego. Jak gdyby o krok przed nią nie było Rubensa, lecz wielkie zwierciadło, w którym się przeglądała. Oglądała swoje biodra, kolejno wysuwane do przodu, oglądała ręce, które w tym czasie wykonywały przed piersiami i twarzą koliste ruchy, mające jakby ją zakryć lub zetrzeć. Tak jakby zacierała je i przywracała, patrząc na siebie w zmyślonym zwierciadle, podniecona własnym wstydem. Jej taneczne ruchy były “pantomimą wstydu”: nieustannie wskazywały na jej ukrytą nagość.
Tydzień po ich spotkaniu w Rzymie umówili się w hallu wielkiego paryskiego hotelu pełnego Japończyków, których obecność dawała przyjemne poczucie anonimowości i wyobcowania. Zamknąwszy drzwi pokoju, podszedł do niej i położył rękę na jej piersi: - Tak wtedy panią dotknąłem, tamtego wieczoru, gdy poszliśmy tańczyć. Czy pani pamięta?
- Tak - powiedziała i było to jak lekkie drżenie na korpusie lutni.