Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Wielka pięść uderzyła Jontiego w twarz, druga o mało nie zmiażdżyła mu przegubu. Biron poczuł, jak przeciwnik pada, puścił go i odstąpił o krok.
— Wstawaj! — powiedziaÅ‚. — Jeszcze z tobÄ… nie skoÅ„czyÅ‚em. Nie ma poÅ›piechu.
Autarcha uniósł okrytą rękawicą dłoń ku twarzy i bliski omdlenia spojrzał na pokrywającą ją lepką krew. Jego usta wykrzywił nagły grymas, ręka sięgnęła po metalowy pojemnik, który przed chwilą upuścił. Stopa Birona opadła na nią gwałtownie i autarcha krzyknął z bólu.
— JesteÅ› zbyt blisko krawÄ™dzi urwiska, Jonti. Nie powinieneÅ› zmierzać w tamtym kierunku. WstaÅ„. NastÄ™pny mój cios rzuci ciÄ™ w przeciwnÄ… stronÄ™.
Wtedy jednak rozległ się głos Rizzetta:
— Zaczekaj!
— Strzelaj, Rizzett! — wrzasnÄ…Å‚ autarcha. — Już! Najpierw rÄ™ce, potem nogi. I zostawimy go tutaj!
Rizzett wolno uniósł broń.
— Jak myÅ›lisz, Jonti — powiedziaÅ‚ spokojnie Biron — kto dopilnowaÅ‚, by twój blaster nie byÅ‚ naÅ‚adowany?
— Co? — Autarcha spojrzaÅ‚ na niego niczego nie rozumiejÄ…cym wzrokiem.
— To nie ja miaÅ‚em dostÄ™p do twojego blastera, Jonti. Kto zatem? Kto w tej chwili celuje do ciebie? Nie we mnie, Jonti, lecz w ciebie!
Autarcha odwrócił się w stronę Rizzetta i krzyknął:
— Zdrajca!
— Nie ja, proszÄ™ pana — odparÅ‚ cicho Rizzett. — ZdrajcÄ… jest ten, kto posÅ‚aÅ‚ na Å›mierć lojalnego rzÄ…dcÄ™ Widemos.
— Nie zrobiÅ‚em tego! JeÅ›li on tak twierdzi, to kÅ‚amie!
— Sam pan nam o tym opowiedziaÅ‚. Nie tylko opróżniÅ‚em paÅ„skÄ… broÅ„, ale też przeÅ‚Ä…czyÅ‚em komunikator, tak że wszyscy sÅ‚yszeliÅ›my każde paÅ„skie sÅ‚owo. DziÄ™ki temu dowiedzieliÅ›my siÄ™ wreszcie, kim pan jest naprawdÄ™.
— Jestem waszym autarchÄ….
— Jak również najwiÄ™kszym z żyjÄ…cych zdrajców. Autarcha milczaÅ‚ chwilÄ™, spoglÄ…dajÄ…c dziko na ich poważne, oskarżycielskie twarze. W koÅ„cu jednak wstaÅ‚ z trudem i najwyższym wysiÅ‚kiem woli odzyskaÅ‚ panowanie nad sobÄ…. Gdy siÄ™ odezwaÅ‚, jego gÅ‚os zabrzmiaÅ‚ niemal spokojnie.
— A jeÅ›li nawet to prawda, co z tego? Nic nie możecie mi zrobić, nie macie wyboru. PozostaÅ‚a nam jeszcze jedna gwiazda wewnÄ…trz MgÅ‚awicy. Planeta rebelii musi znajdować siÄ™ wÅ‚aÅ›nie tam, a tylko ja znam jej koordynaty.
Dziwne, ale udało mu się zachować godność. Jedna ręka zwisała bezwładnie, złamana w przegubie, górna warga napuchła, nadając twarzy nieodparcie śmieszny wyraz, policzki pokrywała krew. Biła jednak od niego charyzma, wyniosłość urodzonego władcy.
— Powiesz nam — zapewniÅ‚ go Biron.
— Nie Å‚udź siÄ™. Nic mnie do tego nie zmusi. Jak już mówiÅ‚em, na każdÄ… gwiazdÄ™ przypada Å›rednio siedemdziesiÄ…t lat Å›wietlnych szeÅ›ciennych. Beze mnie, metodÄ… prób i bÅ‚Ä™dów, wasze szansÄ™ dotarcia o miliard kilometrów od jakiejkolwiek gwiazdy sÄ… jak jeden do dwustu pięćdziesiÄ™ciu kwadrylionów. Jakiejkolwiek gwiazdy!
Nagle w umyśle Birona coś zaskoczyło.
— Bierzemy go z powrotem na Bezlitosnego — powiedziaÅ‚.
— Pani Artemizja… — zaczÄ…Å‚ cicho Rizzett.
— A zatem to rzeczywiÅ›cie byÅ‚a ona — przerwaÅ‚ mu Biron. — Co siÄ™ z niÄ… staÅ‚o?
— Wszystko w porzÄ…dku. Jest bezpieczna. WybiegÅ‚a bez pojemnika z dwutlenkiem wÄ™gla. OczywiÅ›cie kiedy jego stężenie we krwi opadÅ‚o, ukÅ‚ad oddechowy zaczai pracować wolniej. PróbowaÅ‚a biec, nie miaÅ‚a dość rozsÄ…dku, by oddychać gÅ‚Ä™boko, i zemdlaÅ‚a.
Biron zmarszczył brwi.
— Dlaczego próbowaÅ‚a ci przeszkodzić? BaÅ‚a siÄ™, że zrobisz krzywdÄ™ jej przyjacielowi?
— Tak! Tylko że sÄ…dziÅ‚a, iż jestem czÅ‚owiekiem autarchy i mam zamiar strzelić do ciebie! ZabiorÄ™ teraz tego Å›mierdziela na statek i, Bironie…
— Tak?
— Wracaj najszybciej jak możesz. On nadal jest autarchÄ… i pewnie trzeba bÄ™dzie pomówić z zaÅ‚ogÄ…. Ciężko jest przeÅ‚amać nawyki caÅ‚ego życia i wypowiedzieć posÅ‚uszeÅ„stwo wÅ‚adcy… Ona leży za tÄ… skaÅ‚Ä…. Idź tam, zanim zamarznie na Å›mierć, dobrze? Sama nigdzie nie pójdzie.
Jej twarz niemal ginęła w obszernym kapturze osłaniającym głowę. Gruba podpinka skafandra zniekształcała jej figurę. Mimo to zbliżając się do dziewczyny Biron przyspieszył kroku.
— Jak siÄ™ czujesz? — spytaÅ‚.
— DziÄ™kujÄ™, już lepiej. Przepraszam, jeÅ›li przysporzyÅ‚am ci kÅ‚opotu.
Stali tak naprzeciw siebie, niezdolni wykrztusić choćby słowo. Wreszcie przemówił Biron:
— Wiem, że nie możemy cofnąć czasu, nie da siÄ™ unieważnić czynów ani wymazać słów. ChciaÅ‚bym jednak, abyÅ› mnie zrozumiaÅ‚a.