Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.- Ale - przerwał mu Michael - zrozumieliście, że Adam będzie pierwszą ofiarą, jeżeli oprócz tych dwóch śledzi go jeszcze jakiś inny gestapowiec, i że nigdy nie...Komenda wywietla okienko "Add Watch ',za pomoc ktrego moe* *a : w danym pun**e programu przerwanie...Ja mówię, on mówi, potem ja mówię i on mówi; miło jest myśleć o tym, jak mogłaby wyglądać taka rozmowa...Ramirez przerwał Campbellowi, odwrócił się i ku mojemu przerażeniu podszedł do iluminatora, by wyjrzeć na zewnątrz...Po tej ogólnej prezentacji była dłuższa przerwa; popis zaczynałem po kawie i deserze...Strathmore przerwał, bo nagle rozległo się gwałtowne dudnienie w drzwi do Węzła nr 3...Hrabina przyja mnie bardzo askawie, yczliwie podaa mi rk i potwierdzia, e od dawna ju pragna mnie widzie* niebawem [wrcimy do te) rozmowy]930u...przerwa-tetmajer kazimierz, koniec epopei się, podobny nieśmiertelnemu bóstwu...- Na litość boską, co ty wygadujesz?! - przerwała zdumiona pani Krystyna...Dorrie chciała odpowiedzieć, że nie słyszała, ale Cochenour jej przerwał...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Po chwili wykręcił miejscowy numer. Niecierpliwie stukał w tarczę, czekając na połączenie.
- Evangelos, pakuj walizkę. Rano lecimy do Kairu.
Odłożył słuchawkę, zanim tamten zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Niech to szlag trafi! - zaklął w ciemność Markoulis i w tym momencie dostrzegł Deborah. Całkiem zapomniał o jej obecności. - Wynoś się! - ryknął.
Dziewczyna zerwała się z miejsca i wybiegła z pokoju. W Australii ostrzegano ją, że wolność w Grecji bywa niebezpieczna, a czasami nieobliczalna.
 
 
Kair, godz. 24.00
 
Opuszczając zadymiony barek Taverne, Eryka zmrużyła oczy oślepiona światłem padającym z hotelowej recepcji. Spotkanie z Ahmedem i wspomnienie przerażająco wielkiego budynku rządowego zdenerwowało ją tak bardzo, że zdecydowała się na drinka. Pragnęła odpocząć, ale wypad do barku nie był najlepszym pomysłem. Nie mogła napić się w spokoju; kilku amerykańskich architektów chciało potraktować ją jako antidotum na nudny wieczór. Nikt nie uwierzył, że ona marzy o chwili samotności. W pośpiechu dokończyła drinka i wyszła.
Przechodząc przez recepcję, poczuła działanie szkockiej whisky. Zatrzymała się na moment, by odzyskać równowagę. Niestety, alkohol nie osłabił jej niepokoju. Można powiedzieć, że nawet go wzmocnił, a uważne oczy mężczyzn siedzących przy barze pogłębiły tylko narastający niepokój. Zastanowiła się, czy ktoś jej nie śledzi. Wolno przesunęła wzrokiem po foyer. Jakiś Europejczyk siedzący na kanapie najwyraźniej przyglądał jej się znad okularów. Brodaty Arab odziany w powiewne, białe szaty i oparty o oszkloną gablotę, w której wystawiono biżuterię, wbił w nią swe nieruchome, czarne jak węgiel oczy. Potężny Murzyn o wyglądzie Idi Amina uśmiechał się znad biurka.
Eryka potrząsnęła głową. Wyczerpanie powoli mijało. Gdyby o północy spacerowała samotnie po Bostonie, także nie uniknęłaby ciekawskich spojrzeń. Wciągnęła głęboko powietrze i ruszyła w stronę wind. Gdy stanęła przed drzwiami, przypomniała sobie szokujące spotkanie z Ahmedem czekającym na nią w jej pokoju. Z walącym sercem przekręciła klucz. Ostrożnie zapaliła światło. Krzesło Ahmeda stało puste. Zajrzała do łazienki. Pusta. Mocując się z łańcuchem u drzwi dostrzegła na podłodze kopertę. Papeteria pochodziła z Hiltona. Podchodząc do balkonu, otworzyła kopertę i przeczytała, że monsieur Yvon Julien de Margeau prosi o telefon bez względu na porę. Poniżej widniał czarny kwadracik i słowo „pilne”.
Wciągając chłodne, nocne powietrze, Eryka odprężyła się. Z pomocą przyszedł jej piękny widok z balkonu. Nigdy wcześniej nie była na pustyni, więc mnogość gwiazd jaśniejących nad horyzontem całkowicie ją zaskoczyła. Tuż przed nią szeroka, czarna wstęga Nilu rozciągała się niczym mokra nawierzchnia ogromnej autostrady. W dali zauważyła oświetlony posąg Sfinksa, w milczeniu strzegącego zagadek przeszłości. Tuż obok mitycznego stwora baśniowe piramidy, potężne w swej masie, wznosiły się dumnie ku niebu. Mimo swego sędziwego wieku przypominały swym kształtem futurystyczne rzeźby zagubione w czasie. Spoglądając w lewą stronę, Eryka dostrzegła wyspę Roda, przecinającą Nil na podobieństwo masywnego transatlantyku. Na jej krańcu jaśniały światła hotelu Meridien. Wróciła myślami do Yvona. Po raz wtóry przeczytała wiadomość i zastanowiła się, czy Francuz wiedział o wizycie Ahmeda. Jeśli nie, czy powinna go poinformować? Z całą pewnością nie miała zamiaru zadzierać z władzami, a rozmowa z Yvonem mogłaby się do tego przyczynić. Jeśli miał jakiś zatarg z Ahmedem, to jego sprawa. Na pewno sobie poradzi.
Siedząc na brzegu łóżka, Eryka poprosiła o połączenie z apartamentem numer 800 w hotelu Meridien. Przytrzymując ramieniem słuchawkę, ściągnęła bluzkę i poczuła przyjemny powiew chłodnego powietrza. Uzyskanie połączenia trwało piętnaście minut i Eryka uwierzyła w ostrzeżenie - egipskie telefony działały skandalicznie.
- Halo - odezwał się Raoul.
- Halo. Mówi Eryka Baron. Czy mogę rozmawiać z Yvonem?
- Chwileczkę.
Zapadła cisza. Eryka ściągnęła buty. Kurz Kairu pokrywał jej stopy.
- Dobry wieczór - usłyszała radosny głos Yvona.