Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Kilka razy się tedy zanosiło na rozlanie krwie i po staremu przyszło, bo w kilka dni potem stało się spectaculum tragiczne, kiedy niejaki Firlej Broniowski,...— Taka zapiekanka z królika, Bill — wykrzykiwał ów młodzian odsłaniając przed oczyma zebranych olbrzymi kawał mięsa w cieście — takie...Owo tak samo mało iest w tem słuszności, iak gdyby ktoś pokalał biedną dzieweczkę w ramionach iey matki y odarł ią ze czci y z dziewczyństwa, a potem,...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...Wyjąłem go i trzymałem, zwisał i kołysał się na nowym drucie, a potem wezwałem siłę, bym mógł uczynić moje dłonie podobnymi stali, i zmiażdżyłem własną...Przez pierwsze sto metrów Moon tańczyła jak boja na fali, skupiała całą swą uwagę na bronieniu się przed zadeptaniem, potem ścisk zaczął się rozrzedzać...Pani Wanda dziwnie jakoś popatrzyła na niego, a potem na psa, który swoimi kaprysami dezorgani­zował całą robotę w domu...A potem; w miarę upływu miesięcy i lat, patrzył bezradnie zaropiałymi oczyma spod przygniatających go gór, jak strasz­liwy splot wydarzeń dodaje do...Zaczęła szukać w neseserze papierośnicy, a potem wetknęła papierosa w długą cygarniczkę...Zatrzymał się w pobliskim pubie na obiedzie, potem szybko wrócił do Chaty Nadziei, przebrał się w luźne spodnie i włożył kurtkę przeciwdeszczową...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Kłótnia z przedniego siedzenia oddala się i cichnie (Trisha nauczyła się już, że milczenie bywa największym błogosławieństwem, jakie jest w stanie ofiarować nam świat). Dziewczynka niczym zahipnotyzowana wpatruje się w podpis na daszku czapki i kiedy dodge skręca na parking, ona jest bardzo, bardzo daleko stąd (“Trisha wędruje po swoim własnym świecie” - jak mawia tata). Nie wie jeszcze, że zwykły, normalny świat to zębaty potwór, lecz już wkrótce się o tym dowie. Teraz jest w Sanford, nie na TR-90. Jest w parku, a nie u wylotu Szlaku Appalachów. Jest z Tomem Gordonem, numer 36, wyjaśnia mu, jak dojechać do North Berwick, a Tom z wdzięczności proponuje jej hot doga - i czy może być większe szczęście na ziemi?
Pierwsza rozgrywka 
Mama i Peter dali sobie spokój, gdy doszło do wyjmowania z samochodu plecaków i wiklinowego koszyka, do którego Quilla zbierała rośliny. Peter pomógł nawet siostrze założyć plecak wygodnie. Skrócił jeden z pasków. Trisha pozwoliła sobie zatem na chwilę bezsensownej nadziei. Może od tej chwili wszystko będzie w porządku?
- Dzieciaki, macie płaszcze od deszczu? - spytała mama, unosząc wzrok w niebo, na razie czyste, choć na zachodzie gromadziły się chmury.
Trisha pomyślała, że najprawdopodobniej będzie padać, choć zapewne zbyt późno, by Peter mógł skarżyć się z satysfakcją, że przemókł do suchej nitki.
- Mam, mamusiu - zaświergotała radośnie w najlepszym stylu teleturniejów.
Peter tylko burknął coś, co mogło oznaczać “tak”.
- Drugie śniadanie?
Trisha przyznała z entuzjazmem, że owszem, ma drugie śniadanie, Peter znów tylko coś mruknął.
- No to doskonale, bo nie mam zamiaru dzielić się moim. - Quilla zamknęła samochód i poprowadziła ich po ubitej ziemi parkingu w kierunku tablicy, z napisem: “Szlak zachodni”. Kierunek wskazywała strzałka pod spodem. Na parkingu stało kilkanaście samochodów. Ich numery wskazywały, że wszystkie, z wyjątkiem ich dodge'a, pochodzą spoza stanu.
- Środek przeciw komarom?
- Mam, mamo - zaświergotała Trisha, nie do końca pewna, czy go zabrała. Wolała nie zatrzymywać się jednak i nie odwracać, by mama mogła sprawdzić zawartość plecaka, bo to z pewnością obudziłoby milczącego na razie Petera Jeśli będą iść dalej, może zobaczy coś, co go zainteresuje.
Na przykład szopa. Albo jelenia? “Dinozaur byłby niezły” -pomyślała Trisha i zachichotała.
- Co cię tak bawi?
- Tylko moje myśli - odpowiedziała. Dostrzegła zmarszczkę na czole matki, “tylko moje myśli” było jednym z patentowanych określeń Larry'ego McFarlanda. “Marszcz się, marszcz” - pomyślała. “Marszcz się, ile tylko chcesz. Zostałam z tobą i nie skarżę się, jak ten tam ponurak, ale tata nie przestał być moim tatą i nadal go kocham”. Dotknęła daszka czapki, jakby chciała się co do tego upewnić.
- Dobra, dzieci, idziemy - rozkazała Quilla. - Miejcie oczy otwarte.
- Boże, jak ja tego nienawidzę - jęknął Peter i były to pierwsze artykułowane dźwięki wydane przez niego od chwili, gdy wysiedli z samochodu.
“Boże - pomyślała Trisha - ześlij coś: jelenia, dinozaura, UFO, bo jeśli tego nie zrobisz, zaraz znów zaczną się kłócić”.