Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Żona, owszem, osoba, która przyleciała ze zleceniem, prawdopodobnie była jego żoną, pasowała nawet nieźle, też gruba, ze wspaniałymi wałkami tłuszczu wszędzie, ubrana tak, że oko bielało. Żeby gruba baba umiała się ubrać do tego stopnia elegancko...?! Konrad widział ją przypadkiem, nie tylko widział, ale całkowicie niezamierzenie stał się świadkiem jej rozmowy z szefem i nawet nie mógł się przyznać do tego, bo agencja zapewniała klientom idealną dyskrecję. Przepadło. Facetka sama sobie winna, bo zamiast zwyczajnie przyjść do gabinetu szefa w godzinach pracy, uparła się spotkać później, jak już wszysc wyjdą. No i przyszła, ale trzeba trafu, że była tam oszklona loggia, oddzielona od pokoju pergolką z bluszczem i potężną, długą donicą z ziemią, z której wyrastały już lilie. W liliach zaś z wielkim zapałem lęgły się specjalne robaki, dotychczas niemożliwe do zwalczenia, usuwane przez biednych amatorów kwiecia palcami, pojedynczo, ze łzami wstrętu w oczach. Konrada te robaki interesowały nadzwyczajnie, czatował na nie i właśnie pojawiły się pierwsze. Nie mając pojęcia o umówionym spotkaniu szefa z klientką, odwaliwszy swoje zajęcia, po pracy, wybierał żyjątka starannie, niewidoczny od strony pokoju i nieiłyszalny.
I już pierwsze słowa wchodzącej przed szefem baby: “W żadnym wypadku nie może mnie nikt zobaczyć!" sprawiły, że zamarł za pergolką, bo nawet gdyby wybiegł natychmiast, żadna siła nie zdołałaby w nią wmówić jego ślepoty. Wahał się dostatecznie długo, żeby nie pozostało mu już nic innego, jak tylko po wieki wieków ukryć swoją obecność w niestosownym miejscu.
Makijaż miała tak kunsztowny, że mogła sobie pozwolić nawet na rzewne łzy. Obawiała się okropnie o męża. Narażał się komu popadło, lekkomyślny może nie był, ale nadmiernie zadufany w sobie, lekceważył niebezpieczeństwa i wrogów miał zatrzęsienie. Głupimi żartami zawsze zbywał jej niespokojne pytania, a ona dłużej nie wytrzyma tego życia w nerwach i musi wiedzieć o nim wszystko. Szczególnie, czy nie pęta się za nim jeden łobuz, któremu najgorsze rzeczy mogą wpaść do głowy, i czy on sam nie wdaje się w zbyt brutalne towarzystwo. Gdzie on się plącze, kiedy nie można go złapać telefonicznie? Kobiety nie, kobiety mało ważne, chociaż to nigdy nie wiadomo, w każdym razie ona potrzebuje dla niego anioła stroić, który po pierwsze dostarczy jej informacji, żeby się wreszcie mogła trochę uspokoić, a po drugie w razie czego czynnie wkroczy. Więc wymoczek to być nie może. Koszty obojętne, zapłaci każdą sumę.
Konrad za pergolką poczuł wielką ulgę, że nie jest mężem tej baby, i wyglądało na to, że szef żywi uczucia podobne. Ale zlecenie przyjął, bo tak rozrzutni klienci przytrafiali się rzadko, zgodził się nawet na jednostronny kontakt telefoniczny, mianowicie to ona miała dzwonić, a ktoś do niej, broń Boże, bo na wieść, że ma być pilnowany, mąż poczułby się śmiertelnie obrażony. W domu bywa różnie i przez złośliwość losu telefon trafiłby na niego, ona zaś nieba mu pragnie przychylić i najmniejszej przykrości za nic w świecie nie zrobi.
Głupia się wydawała beznadziejnie, ale łzy wylewała prawdziwe i dziko zdenerwowana była z pewnością. Potężną zaliczkę wpłaciła gotówką. W czasie kiedy szef odprowadzał ją do wyjścia, Konrad zdążył się wymknąć nieznacznie razem ze swoimi robakami, a potem robota padła na niego i musiał udawać, że pierwsze słyszy.
No i zaraz drugiego dnia do domu podopiecznego weszła dziewczyna, dopiero co dostrzeżona w autobusie. Dzisiaj zaś z tego domu razem z nim wyjechała.
W najwyższym stopniu Konrada interesowało, kim ona dla niego jest. Bo jeśli, nie daj Boże, córką, jeśli w gabinecie szefa widział jej mamusię i jeśli i okaże się do tej mamusi podobna... Nie, uroda urodą, ale wszystko ma swoje granice, rzuca zlecenie natychmiast i niech szlag trafi podwójne honoraria.
Coś, zapewne pobożne życzenie, mówiło mu, że na córkę dziewczyna nie wygląda. Wysiadając z samochodu tego Wolskiego, zachowała się jak obca osoba, nie cmoknęła go w policzek, powiedziała tylko “dziękuję" i delikatnie zatrzasnęła drzwiczki. A wczoraj, kiedy szła ulicą. Wolski przejechał obok, chlapiąc, i nawet nie przyhamował, to Konrad widział na własne oczy. Jeśli jest córką, nie ma siły, ojczulek jej nie kocha. Ponadto otłuszczona baba w gabinecie szefa o żadnych dzieciach nie wspominała, więc może jednak jest kim innym. Ciekawe kim...?