Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, ĹĽeby mĂłc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.– Jak ci na imiÄ™, piÄ™knotko?OdpowiedziaĹ‚a mi niskim gĹ‚osem:– Na imiÄ™ mi Merit i nie jest tu w zwyczaju nazywać mnie piÄ™knotkÄ…, jak to robiÄ…...Tak wiÄ™c upoiĹ‚a mnie moja miĹ‚ość i czuĹ‚em siÄ™ silniejszy w wieku mÄ™skim, niĹĽ byĹ‚em w mĹ‚odoĹ›ci, bo mĹ‚odość bĹ‚Ä…dzi i miĹ‚ość jej peĹ‚na jest mÄ…k z powodu...Sternau uĹ›cisnÄ…Ĺ‚ go, mĂłwiÄ…c: – Poznajesz mnie, Antonio? – Kto by was nie poznaĹ‚, was dobroczyĹ„cÄ™ hacjendy del Erina...plenipotentem, a mnie bardzo rzadko Kaziem albo LeĹ›niewskim, ale dość czÄ™sto urwisem, dopĂłki byĹ‚em w domu, albo osĹ‚em, kiedym juĹĽ poszedĹ‚ do szkół...Kiedy znowu spotkaĹ‚em siÄ™ z MariÄ…, doznaĹ‚em dziw­nego i tajemniczego uczucia, wiedzÄ…c, ĹĽe HerminÄ™ tak samo tuliĹ‚a do serca jak mnie, ĹĽe tak samo dotykaĹ‚a,...38 Jan z Gischali prĂłbuje usunąć JĂłzefa Jan, syn Lewiego, ktĂłremu moje sukcesy spÄ™dzaĹ‚y sen z oczu, paĹ‚aĹ‚ coraz wiÄ™kszÄ… nienawiĹ›ciÄ… do mnie...— Pan siÄ™ ze mnie naĹ›miewa…— Myli siÄ™ pani...– Z pewnoĹ›ciÄ… jesteĹ› bardzo bogata – powiedziaĹ‚em i ogarnęło mnie przygnÄ™bienie, bo zlÄ…kĹ‚em siÄ™, ĹĽe nie jestem jej wart...– Zala Embuay? – spytaĹ‚em, najbardziej oficjalnym tonem, na jaki mnie byĹ‚o stać...KiedyĹ› miaĹ‚em sposobność obserwować go przez caĹ‚y wieczĂłr podczas koncertu symfonicznego; ku memu zdziwieniu, siedziaĹ‚ w pobliĹĽu, wcale mnie jednak nie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


JULIA
Cóż to za radość,matko?mogęż wiedzieć?
PANI KAPULET
Ta,a nie inna,że w ten czwartek z rana
Piękny,szlachetny,młody hrabia Parys
Ma cię uczynić szczęśliwą małżonką
W Świętego Piotra kościele.
JULIA
Na kościół
Świętego Piotra i Piotra samego!
Nigdy on,nigdy tego nie uczyni!
Zdumiewa mię ten pośpiech.Mam iść za mąż,
Nim ten,co moim ma być mężem,zaczął
Starać się o mnie,nim mi się dał poznać?
Proszę cię,matko,powiedz memu ojcu
Że jeszcze nie chcę iść za mąż,a gdybym
Koniecznie miała iść,to bym wolała
Pójść za Romea,który,jak wiesz dobrze,
Jest mi z całego serca nienawistny,
Niż za Parysa.Ha!to mi nowina!
Wchodzi K a p u l e t i M a r t a.
PANI KAPULET
Oto twój ojciec,powiedz mu to sama;
Zobaczym,jak on przyjmie twą odpowiedź.
KAPULET
Kiedy dzień kona,niebo spuszcza rosę;
Ale po skonie naszego krewnego
Pada ulewny deszcz.Cóż to,dziewczyno?
Czy jesteś cebrem?Ciągle jeszcze we łzach?
Ciągłe wezbranie?W małej swej istotce
Przedstawiasz obraz łodzi,morza,wiatru:
Bo twoje oczy,jakby morze,ciągle
Falują łzami;biedne twoje ciało
Jak łódź żegluje po tych słonych falach.
Wiatrem na koniec są westchnienia twoje,
Które ze łzami walcząc,a łzy z nimi,
Jeżeli nagła nie nastąpi cisza,
Strzaskają twoją łódkę.I cóż,żono?
Czyś jej zamiary nasze objawiła?
PANI KAPULET
Tak;ale nie chce i dziękuje za nie,
Bodajby była z grobem zaślubiona!
KAPULET
Co?Jak to?Nie chce?Nie chce?Nie chce,mówisz?
Nie jest nam wdzięczną?Nie pyszni się z tego?
Nie poczytuje sobie za szczyt szczęścia,
Niegodna,żeśmy jej najgodniejszego
Z werońskich chłopców wybrali za męża?
JULIA
Niepysznam z tego,alem wdzięczna za to.
Pyszną zaiste,nie mogę być z tego,
Co nienawidzę;lecz wdzięczna być winnam
I za nienawiść w postaci miłości.
KAPULET
Cóż to znów?cóż to?Logika w spódnicy!
Pysznam i wdzięcznam,i zasię niewdzięcznam,
Jednak niepysznam!Słuchaj,świdrzygłówko!
Nie dziękuj wdzięcznie ni się pyszń z niepyszna,
Lecz zbierz swe sprytne klepki na ten czwartek,
By pójść z Parysem do Świętego Piotra,
Albo cię każę zawlec tam na smyczy.
Rozumiesz?Ty białaczko!ty szuswale!
Lalko łojowa!
PANI KAPULET
Wstydź się!czyś oszalał?
JULIA
Błagam cię,ojcze,na klęczkach cię błagam,
Pozwól powiedzieć sobie tylko słowo.
KAPULET
Precz,wszetecznico!dziewko nieposłuszna!
Ja ci powiadam:gotuj się w ten czwartek
Iść do kościoła lub nigdy,przenigdy
Na oczy mi się więcej nie pokazuj.
Nic nie mów ani piśnij,ani trunij:
Palce mię świerzbią.Myśleliśmy,żono,
Że nas za skąpo Bóg pobłogosławił
Dając nam jedno dziecko;teraz widzę,
Że i to jedno jest jednym za wiele
I że w niej mamy bicz boży.Precz,plucho!
Cyganko jakaś!
MARTA
Błogosław jej Boże!
Jegomość grzeszy,tak fukając na nią.
KAPULET
Doprawdy!Czy tak sądzi wasza mądrość?
Idź waść pytlować gębą z kumoszkami.
MARTA
Nie mówięć bluźnierstw.
KAPULET
Terefere kuku!
MARTA
Czyż mówić zbrodnia?
KAPULET
Milcz,stara trajkotko!
Schowaj swój rozum na babskie sejmiki.
Tu niepotrzebny.
PANI KAPULET
Za gorący jesteś.
KAPULET
Na miłość boską,to trzeba oszaleć!
W dzień,w noc,wieczorem,rano,w domu,w mieście,
Sam,w towarzystwie,we śnie i na jawie
Ciągle i ciągle rozmyślałem tylko
O jej zamęściu;i teraz,gdym znalazł
Dlań oblubieńca książęcego rodu,
Pana rozległych majątków,młodego,
Ukształconego,uposażonego
Dokolusieńka,jak mówią,w przymioty,
Jakich się można od mężczyzny żądać;
Trzeba,ażeby mi jedna smarkata,
Mazgajowata gęś odpowiadała:
Nie chcę iść za mąż,nie mogę pokochać,
Jestem za młoda,wybaczcie mi,proszę.
Nie chcesz iść za mąż?a to nie idź,zgoda,
Ale mi nie właź w oczy;żeruj sobie,
Gdzie tylko zechcesz,byle nie w mym domu.
Zważ to,pamiętaj,nie zwykłem żartować.
Czwartek za pasem;przyłóż dłoń do serca;
Namyśl się dobrze;będzieszli powolna,
Znajdziesz dobrego we mnie przyjaciela;
A nie,to marniej,żebrz,jęcz,mrzej pod płotem;
Bo jak Bóg w niebie,nigdy cię nie uznam
Za moje dziecko i z mojego mienia
Nawet źdźbło nigdy ci się nie oberwie.
Możesz się na to spuścić,jestem słowny.
Wychodzi.
JULIA
Nie masz litości w niebie,które widzi
Całą głębokość mojego cierpienia?
Ty mię przynajmniej nie odpychaj,matko!
Zwlecz to małżeństwo na miesiąc,na tydzień
Albo mi pościel oblubieńcze łoże
W tymże grobowcu,w którym Tybalt leży.
PANI KAPULET
Nie mów nic do mnie,nic ci nie odpowiem;
Rób,co chcesz,wszystko mi to obojętne.
Wychodzi.
JULIA
O Boże!O ty,moja karmicielko!
Poradź mi,powiedz,jak temu zaradzić?
Mój mąż na ziemi,moja wiara w niebie;
Jakżeż ta wiara ma na ziemię wrócić,
Nim mój mąż sam mi ją powróci z nieba
Po opuszczeniu ziemi?Daj mi radę.
Niestety!Że też nieba mogą nękać
Tak mdłą istotę jak ja!Nic nie mówisz?
Nie maszże żadnej pociechy,żadnego
Na to lekarstwa?
MARTA
Mam ci,a to takie:
Romeo na wygnaniu i o wszystko
Można iść w zakład,że cię już nie przyjdzie
Nagabać więcej,chybaby ukradkiem.