Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Rąbkiem porannej szaty koloru czerwonego wina omiotła kamienną posadzkę i majestatycznie skierowała się w stronę jeża.
- Stać! - rozkazała ostro. - Nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Widzicie tu po prostu
swego pana, który użył magicznych uzdolnień, by na chwilę ukazać się w postaci smoka. May, natychmiast odwieś ten topór na ścianę!
May chwyciła topór należący do poprzedniego barona. Taszczyła go teraz na ramieniu jak
drwal siekierę i było bardzo wątpliwe, żeby zdołała cokolwiek z nim zrobić, nawet gdyby udało jej się zdjąć go z ramienia bez szkody dla siebie. Ale jedno zawsze trzeba było przyznać May Heather - była chętna do działania.
Teraz jednak, speszona, zawróciła w stronę ściany, na której topór zwykle wisiał.
Reszta służby i świty rozeszła się z powrotem do swoich zwykłych zajęć. Jeden spoglądał
znacząco na drugiego, chowając skrzętnie w pamięci historię, którą będą mogli odtąd opowiadać.
Historię o tym, jak to sir James przy śniadaniu zamienił się w smoka.
Na szczęście po chwili Jim znów znalazł się w ludzkiej skórze. Oczywiście jego szata
popękała na kawałki i leżała w strzępach u jego stóp.
- Hej tam! - krzyknęła Angie do całej sali. - Jeszcze jedna szata dla wielmożnego pana!
Po paru minutach bieganiny przyniesiono Jimowi nowÄ…, nie porwanÄ… szatÄ™. WsunÄ…Å‚ siÄ™ w
nią z wdzięcznością.
- A teraz ty, Theolufie! - kontynuowała Angie zwracając się do dowódcy zbrojnych. -
Dopilnuj, by koń sir Jamesa został osiodłany, włóżcie do juków prowiant i ekwipunek. Niech przyniosą lekką zbroję i przygotują wszystko, by baron mógł niezwłocznie wyruszyć.
Theoluf, który już przy pierwszych jej słowach ruszył ku wyjściu, zawrócił na moment.
Był to mężczyzna średniego wzrostu, o całkiem przyjaznym uśmiechu, kiedy już się uśmiechał, ale twarz miał mocno zeszpeconą przez blizny po jakiejś odmianie ospy.
- Natychmiast, pani - odpowiedział. - Ilu ludzi raczy mój pan zabrać?
- Żadnego!- huknął Jim głośniej, niż zamierzał. Ostatnią rzeczą, której sobie życzył, było, by jego poddani widzieli, jak zmienia się tam i z powrotem ze smoczej postaci w ludzką, i może zaczęli podejrzewać, że zmian tych nie kontroluje.
- Słyszałeś swego pana - powiedziała Angie do Theo-lufa.
- Tak, pani - odrzekł zbrojny, który istotnie musiałby być zupełnie głuchy, żeby nie
słyszeć. Zaraz też skierował się do wyjścia na końcu wielkiej sieni. Angie zwróciła się do Jima.
- Dlaczego to robisz? - gniewnie spytała półszeptem, podchodząc bliżej.
- Sam chciałbym wiedzieć - odrzekł Jim gderliwym, ale tak samo zniżonym głosem. -
Pojmujesz chyba, że nad tym nie panuję, inaczej przecież nie robiłbym tego.
- Chodzi mi o to - nalegała Angie - co takiego robisz na chwilę przedtem, zanim staniesz się smokiem, co sprawia, że tak się dzieje?
Nagle przerwała i spojrzała na niego ze ściągniętą twarzą.
- Nie jesteś znów Gorbashem?
Jim pokręcił głową. Gorbash był to smok, którego ciało zamieszkiwał na początku swego
pobytu w tym dziwnym świecie.
Nie - odpowiedział - to tylko ja, w skórze smoka.
A to po prostu robi się mi bez ostrzeżenia. Ja nad tym nie panuję.
- Tego się obawiałam - powiedziała Angie. - Dlatego posłałam po twojego konia i zbroję.
Chcę, żebyś natychmiast porozmawiał o tym z Carolinusem.
- Tylko nie Carolinus - słabo zaprotestował Jim.
- Carolinus! - twardo powtórzyła Angie. - Musisz to dokładnie wyjaśnić. Jak myślisz, czy uda ci się pozostać w ludzkiej skórze na tyle długo, by włożyć zbroję, dosiąść konia i zniknąć nam z oczu, zanim znów raczysz się przemienić?
- Nie mam zielonego pojęcia - rzekł Jim spoglądając na nią nieszczęśliwym wzrokiem.
Rozdział 3
Jim miał szczęście.
Wydostał się bezpiecznie z zamku, poza zasięg wzroku, i nie zmieniając się już więcej w
smoka dotarł do lasu. Na szczęście Dźwięczna Woda, gdzie mieszkał S.Carolinus, leżała
niedaleko od zamku.
Carolinus był to ten czarodziej, który wraz z Jimem brał przed rokiem udział w starciu
pod Twierdzą Loathly. Okazał się człowiekiem równie godnym zaufania, co zrzędliwym i
zapalczywym. Był czarodziejem kategorii AAA + . Jak powiadomił Jima Wydział Kontroli, w
tym świecie było zaledwie trzech Magów, którzy mieli nie tylko AAA, najwyższą przyznawaną kategorię, ale jeszcze i +, który wznosił ją ponad niezwykły poziom tych trzech liter.
Dla porównania Jim był czarodziejem - co prawda tylko z przypadku - kategorii zaledwie