Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Proszę tu na mnie zaczekać pięć minut.
Po pięciu minutach rzeczywiście wrócił do Club Social z sakwami inkrustowanymi srebrem i położył na stole dziesięć plików banknotów po tysiąc, jeszcze opasanych sygnowanymi banderolami Banku Narodowego. Wdowiec Xius umarł w dwa miesiące później. „To go zabiło - mawiał doktor Dionisio Iguaran. - Był zdrowszy od nas wszystkich, ale kiedy się osłuchiwało jego serce, w środku słychać było plusk łez". Sprzedał bowiem nie tylko dom łącznie ze wszystkim, co się w nim znajdowało, ale oprócz tego poprosił Bayarda San Roman, by należność spłacał mu ratami, gdyż nie pozostała mu na pocieszenie nawet skrzynia, w której mógłby schować tyle pieniędzy.
Nikomu przez myśl by nie przeszło i zresztą nikt tego nigdy nie powiedział, że Angela Vicario nie była dziewicą. Nikt nigdy nie słyszał, by miała narzeczonego, dorastała zaś przy swoich siostrach w żelaznym rygorze matki. Nawet kiedy do ślubu pozostało niespełna dwa miesiące, Pura Vicario nie pozwoliła, by Angela poszła sama z Bayardem San Roman obejrzeć dom, gdzie mieli zamieszkać, wobec czego matka i ślepy ojciec towarzyszyli im jako strażnicy jej czci. „Błagałam Boga tylko o to, aby dodał mi odwagi, żebym mogła się zabić" - wyznała mi Angela Vicario. Była już tak ogłupiona, że postanowiła wreszcie wyznać matce całą prawdę, byle tylko uwolnić się od męczarni, wówczas jednak jej dwie, jedyne zresztą, powierniczki i pomocnice przy konfekcjonowaniu szmacianych kwiatów w oknie odwiodły ją od tych zbożnych zamiarów. „Ślepo im uległam - powiedziała mi - bo dały mi do zrozumienia, że miały już doświadczenie w oszukiwaniu mężczyzn". Zapewniły ją, że niemal wszystkie kobiety tracą dziewictwo w przypadkowych przygodach dziewczęcych. Uparcie utrzymywały, że nawet nie dający się zwieść poddawali się w końcu, pod warunkiem, że nikt się o tym nie dowie. Przekonały ją ostatecznie tym, że mężczyzna w noc poślubną jest już tak spanikowany, że bez pomocy żony nie może nic zrobić i w godzinę prawdy nie jest już świadom własnych czynów. „Wierzą tylko w to, co zobaczą na prześcieradle" – powiedziały jej. W rezultacie wyuczyły ją wielu rajfurskich forteli zdolnych na tyle podrobić jej utracone klejnoty, by o pierwszym poranku świeżo poślubionej małżonki mogła nad podwórzem wystawić na pełne słońce lniane prześcieradło z plamą swego honoru.
Z tym złudzeniem wyszła za mąż. Bayardo San Roman zaś żenił się przypuszczalnie w przekonaniu, iż kupuje szczęście za niezwykłą cenę własnej wartości i fortuny, im bardziej bowiem rozrastały się projekty uroczystości, tym więcej rodziło się w nim obłąkańczych pomysłów, by uczynić ją jeszcze większą. Gdy zapowiedziano przyjazd biskupa, usiłował odwlec wesele o jeden dzień, pragnąc, by ślubu udzielił im dostojny gość, ale Angela Vicario sprzeciwiła się. „Prawdę mówiąc - powiedziała mi - nie chciałam, żeby błogosławieństwa udzielił mi człowiek, który kogutom tylko odcinał grzebienie na zupę, a resztę wyrzucał na śmieci". A jednak mimo braku biskupiego błogosławieństwa uroczystości nabrały rozmiarów trudnych do opanowania i nawet Bayardowi San Roman wymknęły się spod kontroli, stając się w końcu wydarzeniem publicznym.
Generał Petronio San Roman i jego rodzina przybyli tym razem statkiem należącym do Kongresu Narodowego i przeznaczonym do wyjątkowych uroczystości, który po zacumowaniu stał do końca przy nabrzeżu, z nimi zaś przypłynęło wiele znakomitości, zupełnie jednak niezauważalnych w chaosie tylu nowych twarzy. Przywieźli ze sobą tak olbrzymie ilości prezentów, że trzeba było wyremontować zapomniany budynek pierwszej elektrowni, by zaprezentować te najbardziej godne podziwu, resztę zaś odwieziono hurtem do starego, gotowego już do przyjęcia nowożeńców domu wdowca Xius. Pan młody otrzymał w prezencie kabriolet ze swym imieniem wygrawerowanym pismem gotyckim pod znakiem fabrycznym. Pannie młodej podarowano komplet sztućców z czystego złota na dwadzieścia cztery osoby. Poza tym przywieźli ze sobą trupę tancerzy i dwie orkiestry salonowe, które tworzyły wyraźny dysonans zarówno wobec miejscowych orkiestr, jak i wielu kapel i zespołów akordeonowych, które ściągały zewsząd przywabiane zgiełkiem zabawy.
Rodzina Vicario mieszkała w skromnym domu o ścianach z cegieł i dachu z drewna palmowego zwieńczonym dwoma mansardami, pod których daszkami jaskółki co styczeń lepiły swe gniazda. Od frontu dom miał balkon niemal w całości zastawiony donicami z kwiatami, tam też znajdowało się wejście na duże podwórko z drzewami owocowymi, po którym chodziły kury. W głębi podwórza bliźniacy mieli swój chlew, kamień do szlachtowania i stół do ćwiartowania, które od czasu gdy oślepł Poncio Vicario, przynosiły rodzinie niezłe dochody. Początkowo zajmował się tym Pedro Vicario, kiedy jednak został powołany do wojska, jego brat również nauczył się fachu rzeźnika.