Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Profesor przysiągłby, że czuje
Józef, zajęty pracą, milczał. W jego grubych, na
na sobie wzrok pradawnego człowieka. Wrażenie
pierwszy rzut oka nieporadnych palcach, dłuto i
minęło równie nagle jak przyszło. Witold roześmiał się.
pędzelek do odgarniania pyłu poruszały się z
- Trzeba to uczcić. - Poklepał Rimmana po plecach.
niesamowitą szybkością. Groteskowe cienie rzucane na
skalną ścianę przez archeologów przypominały dwóch
On
skulonych z zimna trollów siedzących przy ognisku.
Witold przyglądał się zafascynowany błyskawicznym
Wpatrywał się w rozmawiających mężczyzn.
ruchom Józefa. Co jakiś czas, na znak archeologa
Zazdrościł im ich materialności. Rozmawiali, śmiali się.
ustawiał lampę błyskową i robił zdjęcie coraz lepiej
Zbliżył się do nich. Słońce raniło go i z wielkim trudem
widocznemu zarysowi ludzkiej postaci. Błysk niczym
zmusił się do opuszczenia schronienia u korzeni gór.
uderzenie pioruna rozjaśniał okolicę. Przez chwilę
Stali nad jego skarbem. Niedługo go wydobędą, a halogenowa lampa ustawiona przez Józefa zdawała się wtedy... Znów odzyska swe siły. Odzyska moc, którą
przygasać, zastąpiona przez lampę aparatu
utracił właśnie przez ludzi. Powróci teraz, gdy fotograficznego.
LUTY 2003
QUENTA VALLOME
Szkielet stawał się coraz lepiej widoczny. Józef
Ogarniało go coraz większe przeświadczenie, że
uparł się, by przynajmniej część pracy wykonać zanim
MUSI sprawdzić, co znajduje się w dłoni szkieletu.
przybędzie ekipa z lampami rentgena i wycinarkami. Jego oddech przyspieszył z podniecenia. To będzie Teraz Józef skupił się na dziwnie wygiętej ręce. Kości
odkrycie! Z okrzykiem wściekłości rąbnął młotkiem,
łokciowa i promieniowa kryły się w skale, ale dłoń była odłupując kawał zastygłej magmy razem z ręką doskonale widoczna. Rączka, wielkości ręki dziecka, szkieletu. Uderzył młotkiem w leżącą na ziemi bryłę.
ale o nieproporcjonalnie długich kościach, była
Jest! Wśród rozsypanych kawałków kości i kamieni
zaciśnięta, jakby pradawny człowiek, zanim jego ciało
dostrzegł błysk złota. Mała grudka połyskiwała, kusząc
zalała wrząca lawa, starał się uratować coś, co trzymał
wzrok. Józef zacisnął na niej dłoń.
w dłoni.
Podniósł znalezisko do oczu. To była grudka złota.
- Ja w ogóle nie wiem, jak ten szkielet to przetrwał -
Stopiona, niekształtna grudka. Zerwał się wiatr. Liście
mruknął Józef. - Wrząca lawa powinna spalić kości na
zaszumiały w podmuchach wichury. Gdzieś w dali
popiół. Te wprawdzie są sczerniałe, ale jednocześnie w
zahukała spłoszona sowa. Lampa przewróciła się i
pewien sposób utwardzone. Może spowodowała to świeciła teraz w górę. W ciemnościach Józefowi jakaś substancja obecna w magmie, a może po prostu zdawało się, że jego dłoń, zaciśnięta na znalezionym lawa gwałtownie zastygła tuż po tym, jak zabiła tego złocie, jaśnieje wewnętrznym światłem.
nieszczęśnika?
- Ash nazg durbatuluk- powiedział głośno do siebie.
Witold pokiwał głową. Był śpiący. Nie miał ochoty
Nie wiedział, co mówi. Te słowa same przyszły mu na
na rozmowę.
myśl.
Wydawało mu się, że puste oczodoły zatopionego w
- Józef? To ty? - W krąg światła weszła jakaś
zastygłej lawie karła-dziecka sprzed tysięcy lat wpatrują
ciemna postać.
się w niego. Widział w nich przerażenie i triumf. Dwa
- ..Ash nazg gimbatul - krzyknął.
zupełnie nie pasujące do siebie uczucia. Otrząsnął się z
- Józef, co ty wygadujesz?
zimna. Noc nie była dobrą porą do pracy. Noc była porą
- ..Ash nazg thrakatuluk. Agh burzum, ishi
nietoperzy i ciem, których mnóstwo zleciało się do krimpatul.
halogenowej lampy.
- Józef wzniósł do góry jaśniejącą dłoń.
- Ciekawe, co on zaciskał w tej dłoni - zamruczał
- Co to jest? - zapytał Janos.
Józef. Witold ziewnął. Był już zmęczony. Do świtu
Archeolog nagle zmalał. Przycisnął dłoń z grudką
pozostało
złota do piersi.
jeszcze kilka godzin. Drzewa za kołem światła
- Znalazłem - odpowiedział,,
poruszały wolno gałęziami w usypiającym, upiornym
Janos zaciekawiony podszedł bliżej. Czuł się
tańcu. Liście szeleściły cichutko, niepewnie.
nieswojo. Zimny wiatr rozwiewał mu kurtkę.
- Wracam do obozu. Prześpię się trochę - powiedział
- Mogę zobaczyć?
Witold. Józef skinął głową, nie przerywając pracy.