Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Wiatr szarpał jego wojłokowym płaszczem.
- Nasz kuzyn z północy - powitał go chłodno Taur Urgas.
- Wasza wysokość... - Yarblek skłonił się lekko.
- Lepiej byłoby, gdybyś stąd odjechał, Yarbleku - oświadczył król. - Moi żołnierze otrzymali pewne rozkazy, a niektórzy z nich mogą w swej gorliwości nie rozpoznać kuzyna Angaraka. Jeśli zostaniesz, nie mogę zagwarantować ci bezpieczeństwa. A byłbym zasmucony, gdyby spotkało cię coś nieprzyjemnego.
Yarblek skłonił się ponownie.
- Moi słudzy i ja odjedziemy natychmiast, wasza wysokość.
- Jeśli są Nadrakami, mają moje pozwolenie. Jednak cudzoziemcy muszą pozostać. Jesteś wolny, Yarbleku.
- W ostatniej chwili wydostaliśmy się z namiotu - mruknął Barak.
Nagle z budynku wyszedł mężczyzna w pordzewiałej kolczudze okrytej brudną brązową kamizelą. Był nie ogolony, a białko jednego oka błyszczało mu nienaturalnie.
- Brill! - wykrzyknął Garion. Oczy Baraka były jak lód.
Brill pokłonił się Taurowi Urgasowi z niezwykłą gracją.
- Witaj, potężny władco - powiedział. Mówił obojętnym tonem, nie okazując szacunku ani trwogi.
- Co tu robisz, Kordochu? - spytał zimno Taur Urgas.
- Podróżuję w interesach mego pana, straszliwy królu.
- Jakie interesy może prowadzić Ctuchik w takim miejscu?
- To sprawa osobista, wielki królu - odpowiedział wymijająco Brill.
- Wolę mieć na oku ciebie i innych Dagashi, Kordochu. Kiedy wróciłeś do Cthol Murgos?
- Kilka miesięcy temu, o Zbrojne Ramię Toraka. Gdybym wiedział, że cię to interesuje, posłałbym wiadomość. Ludzie, z którymi mam się rozprawić na polecenie mego pana, wiedzą już, że ich ścigam. Dlatego moje poruszenia nie są tajemnicą.
Taur Urgas zaśmiał się krótko, bez śladu wesołości.
- Starzejesz się, Kordochu. Większość Dagashi zakończyłaby już sprawę.
- Chodzi o wyjątkowych ludzi. - Brill wzruszył ramionami. - Zresztą to już nie potrwa długo. Gra jest prawie skończona. Ale przypadkiem, wielki królu, mam dla ciebie prezent.
Pstryknął palcami i dwóch jego ludzi wyszło z budynku, ciągnąc między sobą trzeciego. Tunika jeńca była poplamiona krwią, a głowa zwisała mu na pierś, jakby był półprzytomny. Barak syknął przez zęby.
- Pomyślałem, że będziesz wdzięczny za tę rozrywkę - stwierdził Brill.
- Jestem królem Cthol Murgos, Kordochu - odpowiedział lodowatym tonem Taur Urgas. - Nie bawi mnie twoje zachowanie i nie mam zwyczaju wypełniać obowiązków Dagashi. Jeśli chcesz go mieć martwego, sam go zabij.
- To nie będzie obowiązek, wasza królewska mość. - Brill uśmiechnął się groźnie. - Ten człowiek jest starym znajomym. - Chwycił więźnia za włosy i szarpnął głowę do góry, by pokazać królowi twarz więźnia.
To był Silk. Twarz miał bladą, a z głębokiego rozcięcia z boku czoła płynęła krew.
- Oto drasański szpieg Kheldar. - Brill skrzywił się drwiąco. - Składam go w darze waszej wysokości.
Taur Urgas uśmiechnął się wtedy, a jego oczy błysnęły okrutną uciechą.
- Cudownie - rzekł. - Zasłużyłeś na wdzięczność swego króla, Kordochu. To bezcenny podarunek. - Uśmiechnął się szerzej. - Witaj, książę Kheldarze - rzucił, mrucząc niemal z rozkoszy. - Już od bardzo dawna nie mogę się doczekać naszego ponownego spotkania. Wiele mamy rachunków do wyrównania, nieprawda?
Silk zdawał się patrzeć na króla Murgów, jednak Garion nie był pewien, czy jest dostatecznie przytomny, by wiedzieć, co się z nim dzieje.
- Zaczekasz tu chwilę, książę Drasni. - Taur Urgas napawał się widokiem jeńca. - Muszę zastanowić się nieco nad twoimi ostatnimi rozrywkami i chcę być pewien, że jesteś w pełni przytomny i zdołasz je ocenić. Zasłużyłeś na coś wyjątkowego... i chyba długotrwałego. Nie chciałbym cię rozczarować zbytnim pośpiechem.
Rozdział XXII
Barak z Garionem zsunęli się do rozpadliny w strumieniach żwiru osypującego się ze zbocza. - Mają Silka - zameldował cicho Barak. - Jest tam Brill. Wygląda na to, że on i jego ludzie złapali Silka, kiedy próbował uciekać. Oddali go Taurowi Urgasowi. Belgarath powstał wolno, nagle pobladły.
- Czy on...? - Nie dokończył.
- Nie - uspokoił go Barak. - Jeszcze żyje. Poturbowali go trochę, ale chyba nic poważnego.
Belgarath odetchnął.
- To już coś.
- Taur Urgas chyba go zna - mówił dalej Barak. - Mam wrażenie, że Silk zrobił coś, co głęboko zraniło króla. A wygląda na takiego, który długo chowa urazy.
- Czy trzymają go w jakimś miejscu, gdzie moglibyśmy się dostać? - spytał Durnik.
- Nie wiemy - odpowiedział Garion. - Rozmawiali chwilę, a potem paru żołnierzy odprowadziło go za tamten budynek. Nie widzieliśmy, dokąd go zabrali.
- Murgo, który tu zarządza, wspomniał coś o jamie - dodał Barak.
- Musimy coś zrobić, ojcze - stwierdziła ciocia Pol.
- Wiem, Pol. Coś wymyślimy. - Raz jeszcze zwrócił się do Baraka. - Ilu żołnierzy przyprowadził ze sobą Taur Urgas?
- Co najmniej kilka regimentów. Zajęli cały obóz.
- Możemy go translokować, ojcze - zaproponowała ciocia Pol.