Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.¬****************************************************************************************¬*¬***** Changes made after 07/07/2004 5:15:00 PM¬*¬****************************************************************************************¬****************************************************************************************¬--------------------{Glutton} Ob|artuch{Glutton_desc}Kiedy padnie pytanie: "Dla kogo najwikszy placek?", ten czBowiek bez cienia przyzwoito[ci przystpuje do paBaszowania ciasta! Zawsze znajdzie si kto[, kto za to wszystko zapBaciOn nas tu wszystkich przyj¹³ i wyjdzie ostatni,Wie o wszystkich, kto przyby³, sk¹d przyby³ i kiedy...WyczuÅ‚a bliżej nieokreÅ›lone podobieÅ„stwo — uczucie wcze­Å›niejszej znajomoÅ›ci - kiedy nawiÄ…zany zostaÅ‚ kontakt i prze­szyÅ‚ jÄ… dreszcz grozy...Wyćwiczonymi ruchami odrzucajÄ…c miecze ogarniÄ™tych szaÅ‚em ludzi, Folko chcÄ…c nie chcÄ…c przypomniaÅ‚ sobie polnÄ… miedzÄ™ w Amorze i spokojnÄ… jesieÅ„, kiedy on,...Kilka razy siÄ™ tedy zanosiÅ‚o na rozlanie krwie i po staremu przyszÅ‚o, bo w kilka dni potem staÅ‚o siÄ™ spectaculum tragiczne, kiedy niejaki Firlej Broniowski,...Kiedy znowu spotkaÅ‚em siÄ™ z MariÄ…, doznaÅ‚em dziw­nego i tajemniczego uczucia, wiedzÄ…c, że HerminÄ™ tak samo tuliÅ‚a do serca jak mnie, że tak samo dotykaÅ‚a,...Dobbs i Joe GÅ‚odomór nie wchodzili w grÄ™, podobnie jak Orr, który znowu majstrowaÅ‚ przy zaworze do piecyka, kiedy zgnÄ™­biony Yossarian przykuÅ›tykaÅ‚ do...Lecz nie otworzyÅ‚ przytomnych oczu i kiedy Å›wit wszedÅ‚ miÄ™dzy nas kÅ‚Ä™bami drobno roziskrzonego Å›niegu od okien, którymi w zadymce górskiej wyÅ‚ caÅ‚y dom,...Jakim sposobem dotrzemy do tÄ™czy z zasÅ‚oniÄ™tymi oczami?Kiedy nie bÄ™dziesz na niÄ… patrzyÅ‚, nie bÄ™dzie mogÅ‚a wydawać siÄ™ odlegÅ‚a - tÅ‚umaczyÅ‚ mu Arnold...ByÅ‚o to w roku 1860 i 1861, kiedy mój stryj rozpoczÄ…Å‚ wÅ‚aÅ›nie praktykÄ™ lekarskÄ… i przed wyruszeniem na front sporo usÅ‚yszaÅ‚ o tych wydarzeniach od swoich...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


- Przepraszam, Lizo - słysząc za plecami jego szept, odwróciła
się gwałtownie. Zanim zdążyła zareagować, chwycił ją za ramiona. -
To dla twojego dobra. Ilekroć spuszczę cię z oka, wikłasz się w
kłopoty.
223

Na darmo próbowała się uwolnić, przemówić mu do rozsądku.
TrzymajÄ…c mocno, zaciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do sypialni, zatrzasnÄ…Å‚ drzwi, po czym
przekręcił klucz w zamku.
- Wypuść mnie, Pascal, natychmiast! Mam ważną sprawę do
załatwienia! Będziesz odpowiadał za porwanie!
- Porwanie to może za ostre słowo, powiedzmy, że chcę cię
chronić. Zresztą z tego, co mówisz, Duke już wziął na siebie całą
winę. U mnie będziesz bezpieczna.
Nie pozwolę, żebyś przez własną głupotę zmarnowała sobie
karierÄ™. Nie wypuszczÄ™ ciÄ™.
Ogarnęła ją panika. Duke czeka, liczy na nią. Miała przy
nieświadomej pomocy Joe Peeblesa wywieść policję w pole i dać
Duke'owi czas, by zakradł się do kancelarii adwokata i przejrzał
trzymane tam dokumenty. Jeśli nie wydostanie się z pułapki, cały plan
RS
diabli wezmÄ….
- Wypuść mnie!
- Nie. Masz wszystko, czego ci trzeba - mówił dalej Pascal. -
Teraz wychodzę, wrócę niedługo. Nie próbuj krzyczeć, to nic nie da,
ten dom ma bardzo grube mury.
Los lubi płatać figle. Zupełnie jak kot. Zamierzałem wpaść na
chwilę do Betty, żeby wymienić opinię na temat symboliki noża.
Tymczasem co się okazuje? Anita składa wizytę Pascalowi
Krantzowi, nieoczekiwanie pojawia siÄ™ Liza, po czym znika w
mieszkaniu agenta i już z niego nie wychodzi. Wychodzi za to Pascal.
Mogę pójść za nim albo sprawdzić, dlaczego Liza została. Zrobię
224

raczej to drugie, w końcu zostałem w Nowym Orleanie, żeby się opiekować panną Renoir.
Do tych starych mieszkań łatwo się dostać. Zawsze znajdzie się
jakaś szpara. Co prawda ostatnio przybyło mi kilka funtów, ale ciągle
jestem gibkim, szczupłym kotem. No i proszę, mamy niewielkie
okienko prowadzące do pralni. Voila.I jestem w środku. Nie trzeba
detektywa, żeby znaleźć Lizę. Słyszę jej krzyki.
Kobieto, nie nadwerężaj płuc, pomoc nadchodzi. Wreszcie mnie
usłyszała. Wie, że ją uwolnię, muszę tylko znaleźć klucz.
Poczekaj, Lizo, rozejrzę się po mieszkaniu. Na pewno schował
go w biurku. Co za bałagan. Muszę się pospieszyć, bo Liza znowu
zacznie krzyczeć.
Popatrzmy, co tu mamy. Rachunki, faktury, wycinki z gazet i...
A niech mnie! Własnym oczom nie wierzę. Artykuł o obrazie Lizy,
RS
tym z małą dziewczynką na ganku. Piszą, że został skradziony
niejakiemu Websterowi Finchowi. A przecież widziałem go w domu
Marcelle.
Jak mogłem to przeoczyć? Przecież mówiło się o tym, że
trudniła się handlem skradzionymi dziełami sztuki!
Podsunę Lizie ten artykuł przez szparę pod drzwiami. Już go ma.
Słyszę, że aż krzyknęła ze zdumienia.
- Chryste, Kumpel, to przecież oznacza, że Pascal był
wspólnikiem Marcelle!
Bardzo słuszne rozumowanie. A teraz muszę jakoś uwolnić moją
Lizę. Szybko, kocie, zanim wróci Pascal.
225

Hops! Drzwi się otwierają. Już wrócił. Liza też go usłyszała, przesunęła wycinek z powrotem pod drzwiami. Zrozumiała.
- Nie martw siÄ™ o mnie, Kumplu. Dostarcz jakoÅ› ten wycinek
Trentowi, dobrze?
Ukryty w samochodzie Mike odczekał, aż Peebles wyjdzie z
kancelarii, po czym bez trudu wspiÄ…Å‚ siÄ™ po schodach
przeciwpożarowych na górę. Wślizgnął się przez uchylone okno do
wnętrza i zaczął przeglądać kartoteki adwokata. Po chwili miał w ręku
grubą teczkę Massone International. Niestety, z dokumentów nic nie
wynikało. Zdawały się być w idealnym porządku.
- Cholera. - Mike zamknął teczkę i odsunął ją pełnym
zniechęcenia gestem. Był prawie pewien, że coś znajdzie.
Wtem usłyszał głośne trzaśniecie drzwiczek samochodu.
Wyjrzał przez okno. Ku jego zdumieniu Joe Peebles wrócił. Sam, bez
RS
Lizy.
W pierwszej chwili Mike chciał uciekać, ale po chwili
zdecydował, że musi zostać i dowiedzieć się co z Lizą, dlaczego nie
ma jej z adwokatem. Rozejrzał się po gabinecie w poszukiwaniu
kryjówki. Długie do ziemi zasłony w oknie dawały idealne
schronienie.
Po chwili w progu stanął Joe Peebles we własnej osobie. Poszedł
do biurka, uniósł brwi na widok teczki Massone, po czym podniósł
słuchawkę telefonu i wystukał numer.
226

- Nie przyszła. Wyciągnęła mnie z biura, żeby on mógł przejrzeć dokumenty. - Chwila ciszy. - Nie, niczego nie znalazł. Mówiłem ci, że
papiery sÄ… w porzÄ…dku. - Kolejna chwila ciszy. - Dobrze.
Peebles odłożył słuchawkę. Dopiero teraz zauważył, że okno jest
otwarte. Podszedł, żeby je zamknąć.
- Szkoda fatygi - uprzedził go Mike, wychodząc zza zasłony. -
Zaraz wychodzę. Powiesz mi tylko, co zrobiłeś z Lizą.
Przestraszony nieoczekiwanym spotkaniem Peebles szybko siÄ™
opanował.
- Nie widziałem jej. - Wziął do ręki teczkę, uniósł ją. - Znalazłeś
to, czego szukałeś?
- Niezupełnie, ale w tej chwili odchodzi mnie tylko Liza. Gdzie
ona jest?
- Czekałem dwadzieścia minut w umówionym miejscu, nie
RS
pojawiła się.
- Do kogo dzwoniłeś? Peebles wzruszył ramionami.
- Do Trenta Maxwella. Współpracuję z policją. Maxwell już tu
jedzie, ucieszy się na pewno na twój widok. Szantaż ci się nie udał,
powiedziałem Maxwellowi, że byłem w Slidell i że znalazłem ciało
LaRue. Posłuchaj, Duke, zgłoś się na policję. Jeżeli rzeczywiście nic
nie pamiętasz, nie wsadzą cię, trafisz najwyżej do zakładu
psychiatrycznego. Radzę ci to jako twój prawnik. Zgłoś się, będę
twoim obrońcą, zrobię, co w mojej mocy, żeby ci pomóc. Wierzę, że
zostałeś paskudnie wrobiony.
Propozycja Peeblesa zupełnie zaskoczyła Mike'a.
227

- Dlaczego chcesz to zrobić?
- Naprawdę nic nie pamiętasz?
- NaprawdÄ™.
- Sześć lat temu klientka oskarżyła mnie o molestowanie
seksualne. Kłamała, ale wokół sprawy zrobiło się dużo zamieszania.