Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Rozległ się krzyk Marii i męskie głosy.
Huknęły strzały, odbiły się echem od ścian parowu. Karla spróbowała pobiec z powrotem, ale mężczyzna chwycił ją za włosy i szarpnął do siebie. Najpierw poczuła potworny ból, potem wściekłość. Obróciła się i sięgnęła rozczapierzonymi palcami do jego oczu. Odchylił głowę do tyłu i jej paznokcie musnęły nieszkodliwie jego policzek.
Zdzielił ją wierzchem dłoni w twarz. Cios oszołomił Karlę. Nie broniła się, gdy mężczyzna podciął jej nogi kopniakiem za kolana i popchnął ją. Upadła na plecy, uderzyła głową w ziemię i w oczach zawirowały jej gwiazdy. Odzyskała ostrość widzenia i zobaczyła, że mężczyzna patrzy na nią z rozbawieniem, a potem z pożądaniem w świńskich oczkach.
Postanowił się trochę zabawić ze swoją piękną ofiarą. Położył broń w bezpiecznej odległości i zaczął rozpinać rozporek. Karla spróbowała się odczołgać poza jego zasięg.
Roześmiał się i nadepnął jej na szyję. Waliła pięściami w jego but i usiłowała się uwolnić. Ledwo mogła oddychać.
Nagle mężczyzna zakaszlał, a szeroki uśmiech na jego twarzy zamienił się w wyraz przerażenia. Z kącika ust pociekła mu strużka krwi. Obrócił się wolno i jego but zsunął
się z szyi Karli. Zobaczyła, że między łopatkami mężczyzny tkwi rękojeść noża myśliwskiego. Nogi ugięły się pod nim i runął na ziemię.
Karla przetoczyła się w bok, żeby jej nie przygniotło upadające ciało. Ale ulga trwała krótko. Nadchodził drugi mężczyzna.
Był wysoki i utykał na jedną nogę. Miał za plecami słońce i jego twarz tonęła w cieniu. Karla chciała wstać, ale jeszcze kręciło jej się w głowie od upadku.
Mężczyzna wołał jej imię. Nie słyszała tego głosu od wielu lat.
Zemdlała.
Kiedy odzyskała przytomność, mężczyzna pochylał się nad nią, podtrzymywał jej głowę i obmywał jej opuchnięte wargi wodą z manierki. Poznała pociągłą twarz i jasnoniebieskie oczy przepełnione troską. Uśmiechnęła się mimo bólu warg.
- Wujek Karl? - zapytała jakby we śnie.
Schroeder podłożył jej pod głowę swoją czapkę z lisiego filtra. Potem podszedł do trupa, wyciągnął mu z pleców nóż i wytarł ostrze o jego kurtkę. Podniósł karabin zabitego i zawiesił sobie na ramieniu. Zabrał z powrotem swoją czapkę i wziął Karlę na ręce jak strażak zaczadziałą ofiarę pożaru.
W wąwozie rozległy się głosy.
Schroeder poczuł w nodze przeszywający ból, ale zignorował to. Ruszył z Karlą na rękach w przeciwnym kierunku i zdążył zniknąć za zakrętem, zanim Mongoł i jego banda zobaczyli swojego towarzysza. Natychmiast zorientowali się, że jest martwy. Zaczęli się skradać w półprzysiadzie pod ścianą wąwozu z bronią gotową do strzału.
Schroeder uciekał, by ratować życie. Swoje i Karli.
24
Niecałe dziesięć godzin po starcie z Waszyngtonu turkusowy odrzutowiec NUMA zszedł w dół nad Alaską i wylądował na lotnisku w Nome. Austin i Zavala przesiedli się do dwusilnikowego samolotu śmigłowego linii lotniczej Bering Air i w ciągu godziny odlecieli do Prowidienii po rosyjskiej stronie Cieśniny Beringa.
Lot nad cieśniną trwał niecałe dwie godziny. Lotnisko w Prowidienii znajdowało się nad malowniczą zatoką, otoczoną szarymi górami o ostrych szczytach. W czasie II wojny światowej lądowały tu maszyny wysyłane ze Stanów Zjednoczonych do Europy w ramach udzielanej pomocy, ale tamte dni chwały dawno minęły. Teraz stało tutaj tylko kilka samolotów czarterowych i helikopterów wojskowych. Maszyna Bering Air podkołowała do budynku administracyjnego, połączonego z wieżą kontrolną.
Zniszczona, piętrowa konstrukcja z aluminiowej blachy falistej wyglądała tak, jakby pochodziła z epoki Piotra Wielkiego.
Austin i Zavala byli jedynymi pasażerami, toteż spodziewali się, że szybko przejdą przez kontrolę celną i paszportową. Ale młoda, atrakcyjna urzędniczka imigracyjna zdawała się czytać każde słowo w paszporcie Austina. Potem poprosiła o dokument Zavali. Położyła paszporty i wizy obok siebie.
- Razem? - zapytała, wodząc wzrokiem od jednej twarzy do drugiej.
Austin przytaknął. Kobieta zmarszczyła brwi, potem przywołała gestem uzbrojonego wartownika, który stał w pobliżu.
- Za mną - warknęła jak instruktor musztry, wzięła ich dokumenty i ruszyła do drzwi po drugiej stronie holu. Wartownik zamykał tyły.
- Myślałem, że masz przyjaciół na wysokich stołkach - odezwał się Zavala.
- Pewnie po prostu chcą nam wręczyć klucz do miasta - odrzekł Austin.
- Raczej zrobić zastrzyk - powiedział Zavala. - Przeczytaj napis nad drzwiami.
Austin zerknął na białą tablicę ze słowem Kwarantanna, wypisanym czerwonymi literami po rosyjsku i angielsku. Weszli do małego, szarego pokoju, gdzie stały tylko trzy metalowe krzesła i stół. Wartownik zajął pozycję przy drzwiach.
Urzędniczka rzuciła dokumenty na stół.
- Rozbierać się.
Austin drzemał w samolocie kilka godzin, ale nadal był senny i myślał, że źle zrozumiał. Kobieta powtórzyła rozkaz.
- Tak szybko? - uśmiechnął się wymuszenie Austin. - Ledwo się znamy.
- Słyszałem, że Rosjanki są przyjaźnie nastawione, ale nie wiedziałem, że aż tak - dodał
Zavala.
- Rozbierać się, bo was zmusimy - powiedziała kobieta i zerknęła znacząco na uzbrojonego wartownika.
- Bardzo chętnie - odrzekł Austin. - Ale w naszym kraju panie mają pierwszeństwo.