Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
W istocie jednak pogląd to słuszny. Jeżeli bowiem jakiekolwiek społeczeństwo
nowoczesne, w którym np. istnieją bardzo surowe przepisy moralno-prawne, zestawimy w
myśli z takim, w którym ogół mieć będzie naturalne pragnienia życia moralnego, to dostrze-
żemy zaraz różnicę. W pierwszym ludzie są cywilizowani, bo strzegą się wykroczeń, w dru-
gim są kulturalni, bo mają do nich odrazę. Między powstrzymywaniem się od kradzieży a
wstrętem do niej, niezależnym od żadnego przymusu zewnętrznego, spoczywa ogromny sto-
pień udoskonalenia. Kant, który za szczyt moralności uważał spełnianie obowiązku wbrew
chęci i zadawanie dla niego gwałtu naturalnym upodobaniom, nie przeczuwał, że kiedyś jego
ideał uznany będzie za pośledniejszy gatunek etyczny, właściwy cywilizacji, ale nie wystar-
czający kulturze. Jednocześnie wszakże miałby tę pociechę, że jego rodacy postępują według
„praktycznego rozumu”.
Rzeczywiście Niemcy stanowią klasyczny typ narodu cywilizowanego, który jeszcze nie
wzniósł się do kultury. Organizacja życia jest tam po prostu wspaniała, ład bezprzykładny,
zdolność kojarzenia sił zdumiewająca, pracowitość bajeczna, ścisłość nieporównana. Zdaje
się, że oni wydajność energii ludzkiej podnieśli do najwyższego punktu i nadali jej objawom
prawidłowość niewzruszoną. Wobec ich porządku życie każdego innego narodu przedstawia
obraz chaosu, przypadkowości i fantastycznego zamętu. Ich ustrój społeczny jest maszyną,
która, jak każda maszyna, nie zna miłosierdzia, tylko swój cel, i która przez wszystkie stosun-
ki przepuszcza ostre noże regulaminu, obcinające bez litości to, co się w nim nie mieści. Mają
oni również w sobie dokładność i sumienność narzędzi mechanicznych. Odmierzają i odwa-
żają rzeczy tak rzetelnie, jak metry i kilogramy, bez dodatku ze strony wyobraźni. Uczony jest
tam tak ścisły, jak buchalter, a urzędnik tak skrupulatny, jak lekarz. Ile razy ogólnie charakte-
ryzujemy jakąś masę ludzką, zawsze ktoś złapie na lasso wyjątki, które zaprzeczą regule.
Więc łatwo też przytoczyć wiele wypadków, w których te rysy śród Niemców nie występują.
Ale nie ulega wątpliwości, że one w ich naturze stanowią przewagę. Niemiec zasłużenie zy-
169
skał sobie w świecie sławę doskonałego instrumentu, jak wyborny mikroskop, karabin, ma-
nometr lub fortepian. Jest w każdym użytku „precyzyjny”.
Mimo tej wysokiej cywilizacji zdradza on ciągle wydzierającą się spod niej dzikość.
Zwłaszcza w ostatnich latach nie tylko w interesowanych zgrozę, ale w bezstronnych świad-
kach zdumienie wywołały objawy barbarzyństwa niemieckiego, które pozornie nie dadzą się
pogodzić z duchowym rozwojem tego narodu. Okrucieństwa kolonizatorów germańskich w
Afryce zaćmiły epokę wielkich odkryć, zdobyczy i gwałtów hiszpańskich w Ameryce. Nie
wynikły one bowiem nawet z walki, ale były po prostu ohydną igraszką i przyjemnością dra-
pieżnych instynktów. Trudno byłoby znaleźć w Europie drugą armię, gdzie by oficerowie i
feldfeble stawali przed sądem za znęcanie się na żołnierzach w setkach i tysiącach udowod-
nionych wypadków. Trudno byłoby również znaleźć drugi sąd wojskowy, który by oficera za
zabicie pijanego, a nie salutującego mu żołnierza skazał na paromiesięczny areszt. Trudno
byłoby wreszcie znaleźć drugie państwo, gdzie by ojców pociągano do odpowiedzialności
karnej za to, że ich synowie kształcą się w wyższych zakładach naukowych za granicą.
Wszystko to się stało i było możliwym w Niemczech? Dlaczego?
Podobno my najczęściej zadajemy sobie to pytanie, gdyż nasi bracia spod orła pruskiego
dają mu ciągle sposobność do okazania ostrości swych szponów. Nie będę tu wyliczał po-
wszechnie znanych kijów, rózeg, sztyletów, tortur, wynalezionych i stosowanych przez tzw.
„politykę antypolską”, zauważę tylko, że o ile jedne z tych narzędzi mogą być do pewnego
stopnia usprawiedliwione „względami państwowymi”, tj. potrzebami uprawnionego gwałtu, o
tyle inne służą wyłącznie do zadowolenia barbarzyństwa. Niedawno np. pruski minister
oświaty wydał tajemny okólnik, zabraniający nauczycielom poza szkołą, a nawet w swych
rodzinach, używać języka polskiego. Zaznaczyć należy, że i takie rozporządzenie byłoby
niemożliwe w innym kraju. Ale czego ono dowodzi? Braku moralnej kultury w Niemczech.
Gdy tresują psa, to go uczą wystawiać i aportować zwierzynę tylko biciem. Gdy uczą w
szkole dzieci, to również wpychają im wiedzę kijem. Gdy ćwiczą rekrutów, to wszelką nie-
pojętność karzą kułakiem lub kolbą. W ogóle przymus - wewnętrzny i zewnętrzny - ten przy-
mus, który rozczulał Kanta na równi z gwiaździstym niebem, jest naczelną zasadą urządzeń i
działań tego narodu. Nie próbował on siłą przynaglić bydła, ażeby się pokryło rybią łuską, lub
ryb kształcić w śpiewie, bo mu to niepotrzebne, ale podobnego gwałtu dokonywa na ludziach.
Nauczyciele-Polacy w Prusach są tak przerażeni surowością i uciskiem rządu, że w ogromnej
większości nie śnią nawet o jakimś oporze przeciwko jego woli. Ale jemu nie wystarczają ci
złamani, strwożeni, podeptani służebnicy, trzeba ich jeszcze dosięgnąć zakazem w najtajniej-
szych zaułkach ich życia, tam gdzie oni już nie spełniają żadnej funkcji państwowej, tylko w
ukryciu wydają stłumione dźwięki mowy, której się w dzieciństwie nauczyli. To już nie „ro-
zum stanu”, ale żądza zaspokojenia barbarzyńskiego popędu, który się przyczaił pod skorupą
cywilizacji.
W takich to właśnie objawach odsłania się niedorozwój albo kalectwo społeczeństw na-