Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Spojrzenie na system s³owotwórczy w ca³oœci pozwala zobaczyæ kategorie s³owotwórcze w zderzeniu z klasami semantycznymi, które intuicyjnie sk³onni bylibyœmy uwa¿aæ za...Kiedy T’lion wróciÅ‚, przytrzymaÅ‚ Tai żeby mogÅ‚a oprzeć dÅ‚onie na boku Golantha, unikajÄ…c Å›ladów po pazurach na prawej Å‚opatce, które — gdyby byÅ‚y...Z caÅ‚Ä… stanowczoÅ›ciÄ… twierdzÄ™, że z owego organu wywodzÄ… siÄ™ wszystkie czynnoÅ›ci kobiety i wszystkie jej zachowania, które mogÄ… przypominać uczucia u...— Jak to nie obchodzi?! — krzyknÄ…Å‚ kapitan Giles nie kryjÄ…c już oburzenia, które zresztÄ… przejawiaÅ‚o siÄ™ u niego w sposób opanowany i spokojny...Tuzenbach (do Wierszynina) Cierpienia, które wciąż obserwujemy – a tak ich dużo! – mimo wszystko Å›wiadczÄ… o pewnym moralnym...Przedstawiciele kultury ludu pucharów lejkowatych wznieÅ›li w Stonehenge prawie kompletny podwójny krÄ…g bÅ‚Ä™kitnych kamieni (które mogÅ‚y pochodzić z góry...wyjÄ…tkiem dwóch tylko legionów oraz Ilirii wraz z GaliÄ… z tej strony Alp poÅ‚ożonÄ…, które chciaÅ‚ zatrzymać, dopóki nie zostanie konsulem...Å»oÅ‚nierze nabili dziaÅ‚o i zasÅ‚onili uszy przed hukiem wystrzaÅ‚u, ale byli oni jedynie iluzjÄ… dla prawdziwych legionów, które szlochaÅ‚y, klÄ™czÄ…c, a olbrzym z...mój ojciec kupuje dewizy, które wymieniam po aryjskiej stro­nie, nasze zyski rosnÄ…, a oÅ›rodek wysiedlonych i sierociniec doktora Korczaka otrzymujÄ… regularnie...mocno upolityczniony, co sprawia, że wiele obszarów badawczych nauk spoÅ‚ecznych, które na pierwszy rzut oka majÄ… „neutralny", apolityczny charakter, mogÄ…...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

PatrzyÅ‚em, jak szli szybko i jak zabawnie sterczÄ…ce kucyki Babetki poru­szaÅ‚y siÄ™ przy każdym energiczniejszym ru­chu. StanÄ™li u szczytu schodów. Tomek wy­jÄ…Å‚ coÅ› z kieszeni. Z odlegÅ‚oÅ›ci, która mnie od nich dzieliÅ‚a, nie mogÅ‚em dostrzec, co to byÅ‚o. WidziaÅ‚em tylko, że Babetka pochyliÅ‚a siÄ™ nad dÅ‚oniÄ… Tomka i oglÄ…daÅ‚a coÅ› ciekawie. Potem uniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ do góry i stali tak przez chwilÄ™, zupeÅ‚nie nieruchomo, jak gdyby to, co leżaÅ‚o na dÅ‚oni Tomka, zafascynowaÅ‚o ich swojÄ… wy­jÄ…tkowoÅ›ciÄ…. Potem widziaÅ‚em jeszcze, że ten drobiazg, bo musiaÅ‚ to być drobiazg, przewÄ™dro­waÅ‚ z rÄ™ki Tomka do rÄ™ki Babetki, a ona, uniósÅ‚­szy siÄ™ na palcach, pocaÅ‚owaÅ‚a Tomka w policzek. Babetka zrobiÅ‚a krok do przodu, później jednak odwróciÅ‚a siÄ™ i szybko zaczęła biec w mojÄ… stronÄ™. UsiadÅ‚a obok mnie i wyciÄ…gnęła przed siebie zaciÅ›niÄ™tÄ… garść.
- Wie pan, co on mi kupił? - zapytała.
- Nie.
Tomek podszedł do nas, ale nie usiadł. Stał obok Babetki i przyglądał się z uśmiechem, w którym bez trudu rozpoznałem kogucią dumę i ważność.
- Nie wiem, co ci kupił.
Babetka otworzyÅ‚a dÅ‚oÅ„. ZobaczyÅ‚em pierÅ›­cionek, jarmarczny pierÅ›cionek, przeraźliwie zÅ‚oty, z oczkiem o jadowitej czerwieni.
- O! - zawoÅ‚aÅ‚em w sposób, który wyraź­nie zaniepokoiÅ‚ BabetkÄ™.
SpojrzaÅ‚a mi w oczy i caÅ‚a jej radość przy­cichÅ‚a nagle.
- Zabawny jest, prawda? - zapytaÅ‚a, ode­jmujÄ…c pierÅ›cionkowi caÅ‚Ä… jego ważność.
- Bardzo zabawny - przyznaÅ‚em. - Za­wiera w sobie folklor tego targu - dodaÅ‚em sztywno.
Babetka ciągle jeszcze wpatrywała się w pierścionek i nie miała odwagi wsunąć go na palec.
- MyÅ›lÄ™, że możesz go nosić bez żadnych zobowiÄ…zaÅ„! - rozeÅ›miaÅ‚em siÄ™, udajÄ…c, że to powiedzenie jest wyÅ‚Ä…cznie żartem. Spoj­rzaÅ‚em na Tomka. PrzyglÄ…daÅ‚ mi siÄ™ z wyraź­nÄ… niechÄ™ciÄ…. A jednak pomogÅ‚em Babetce w jej rozterkach, bo teraz Å›miaÅ‚o już wsunęła pierÅ›cionek na palec.
- Będę miała pamiątkę! - powiedziała swobodnie.
Tomek patrzyÅ‚ na rozÅ‚ożyste gaÅ‚Ä™zie kaszta­nowca i gwizdaÅ‚.
 
* * *
- Zrzuć to Å›wiÅ„stwo, mówiÄ™ ci! A ty, Tomaszek, chyba rozum postradaÅ‚eÅ›, żeby dziew­czynie takÄ… tandetÄ™ kupować!
- Przecież to żarty, Anito! - broniła się Babetka.
- Nie lubiÄ™ takich żartów, jeszcze kto przyj­dzie, zobaczy i wstydu siÄ™ najemy.
- Pozwól mi go nosić, Anitko!
- Oj, nie jęcz mi tu nad głową, bo już się zupełnie w tych papierzyskach połapać nie mogę. Dziadek mi zostawił pisma do stadniny, ktoś tam musi pójść i do kancelarii oddać.
- Ja pójdÄ™! - ożywiÅ‚ siÄ™ Tomasz. - Je­szcze nie byÅ‚em w tym roku, może mi dadzÄ… pojeździć.
- Możesz ty pójść. Tylko pamiętaj, żeby w kancelarii te pisma przez dziennik przeszły. Tak Prot kazał.
- Chodźmy wszyscy - zaproponowaÅ‚a Krystynka. - Tani jest tak fajnie w tej stad­ninie. Może i pan siÄ™ wybierze?
- A wiesz, że się wybiorę, nawet chętnie. Lubię konie.
Do stadniny byÅ‚o osiem kilometrów. Kiedy dochodziliÅ›my do zabudowaÅ„, Tomasz wyprze­dziÅ‚ nas.
- PójdÄ™ szybciej i oddam pisma w kance­larii. Spotkamy siÄ™ przy stajniach, dobrze?
Jest już późno, nie bÄ™dziemy mieli dużo cza­su. Kiedy oddaliÅ‚ siÄ™ od nas, KryÅ›ka zauważyÅ‚a domyÅ›lnie:
- On chce zÅ‚apać masztalerza. Jest tam je­den taki, który go zna. Oni niechÄ™tnie dajÄ… konie obcym, ale może Tomkowi uda siÄ™ ja­kiegoÅ› wycyganić.
Kiedy zbliżyliśmy się do stajni, Tomasz już tam był.
- PoÅ›pieszcie siÄ™! - zawoÅ‚aÅ‚ w naszÄ… stro­nÄ™. - Zobaczycie zupeÅ‚ne cudo!
ZupeÅ‚ne cudo staÅ‚o przy maneżu. Tomek roz­mawiaÅ‚ z masztalerzem, gÅ‚adzÄ…c grzywÄ™ konia. Masztalerz przywitaÅ‚ siÄ™ z nami, a potem przedstawiÅ‚ nam klacz:
- To Dulcynea.
- Dulcynea z Toboso - Tomasz wpatrywał się w nią jak urzeczony. - Spójrzcie, jaką ma
szyjÄ™!
Istotnie, szyjÄ™ miaÅ‚a Å›licznÄ…. SmukÅ‚Ä… i gÅ‚ad­kÄ….
- To bardzo mÅ‚oda klacz, wychowanka na­szej stadniny. - Masztalerz spojrzaÅ‚ na To­masza z ukosa. - Pan, zdaje mi siÄ™...
Nie dokończył.
- A można?