Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
– Hernandez odchylił się do tyłu i roześmiał. – Moi bracia
uprzedzali, że tak to będzie wyglądało.
– Jak?
– Osobiste pytania. „Zgłoś się, bądź dobrym obywatelem, Bobby, ale
potraktują cię jak podejrzanego, bo tak to jest w tej robocie. Nie ufamy
nikomu”.
– Pana bracia służą w policji?
– Gene jest obrońcą publicznym w Covina, Craig w South Pasade–na.
Tata to emerytowany strażak. Nawet mama w tym siedzi, dyżuruje w West
Covina.
Milo się uśmiechnął.
– A pan jest nonkonformistą.
– Bez urazy, poruczniku, ale za żadne pieniądze nie pozwoliłbym się
zamknąć w samochodzie czy biurze. Dajcie mi koparkę i dwa hektary, to
pogadamy. Skoro o tym mowa, muszę lecieć. Mam rozmowę w sprawie
pracy w Canoga Park. Przenoszą wielkie palmy, a ja wiem, jak to się robi.
Milo go spisał, podziękował raz jeszcze, uścisnął mu dłoń. Hernandez
odwrócił się przy drzwiach.
– Aha, jeszcze jedno. Przyszedłem tu też dlatego, że mam rozprawę w
sprawie mandatów, więc gdyby zechciał pan łaskawie szepnąć słowo...
– Prawnik poradził panu się zgłosić?
– Nie, to był mój pomysł. Ale stwierdził, że to może pomóc. Tak samo
bracia. Ale jeśli przeginam, niech mi pan powie i zapominamy o sprawie.
– Kim jest pana prawnik?
– Obrońca publiczny świeżo po szkole, i to mnie boli – odparł
Hernandez. – Mason Soto, bardziej interesuje go zakończenie wojny w
Iraku.
Milo zapisał nazwisko i numer Sota.
– Przekażę mu, że bardzo pan pomógł policji, Bob. Hernandez się
rozpromienił.
– Bardzo dziękuję, naprawdę jestem wdzięczny. Te kości... z początku
myślałem, że są z modelu anatomicznego. Wie pan, na takich uczą się
lekarze. Ale te tutaj nie mają nawierconych dziurek na druty.
Czyli to zwykłe luźne kości. – Szarpnął za bródkę. – Nie wiem, po co
to komu o zdrowych zmysłach.
20
Pacific Public Storage był kwartałem beżowych bunkrów otoczonych
sześciometrowym ogrodzeniem z siatki. Jaskrawopomarańczowy,
trzymetrowej wysokości szyld ogłaszał promocję. Logo firmy
przedstawiało stos walizek.
Minęliśmy magazyn i zmierzyliśmy czas jazdy na mokradło, potem
zawróciliśmy. Sześć minut w obie strony ze średnią prędkością.
Nad wjazdem na parking była zainstalowana kamera przemysłowa. Za
biuro służył barak z prefabrykowanej blachy falistej. Za biurkiem siedział
samotny mężczyzna, młody, pucołowaty, znudzony. Na pomarańczowej
koszulce polo miał logo firmy. Według identyfikatora nazywał się Philip.
Na blacie leżała grzbietem do góry otwarta biografia Thomasa Jeffersona.
Radio ryczało na cały regulator.
Milo zerknął na książkę.
– Miłośnik historii?
– Szkoła. W czym mogę pomóc?
– Policja.
Na widok odznaki Philip zamrugał.
– W jednym z waszych schowków znaleziono kontrabandę –
powiedział Milo. – Numer czternaście pięćdziesiąt pięć.
– Kontrabandę? W sensie prochy?
– Powiedzmy po prostu, że jest to coś nielegalnego. Co to za schowek?
Philip przekartkował książkę przychodów.
– Jeden cztery pięć pięć... jest wolny.
– To wiemy, panie...
– Phil Stillway.
– Zawartość schowka sprzedano na aukcji dwa tygodnie temu, panie
Stillway.
– Jestem tu dopiero od tygodnia. Milo postukał w książkę.
– Mógłby pan sprawdzić, kto wynajmował ten schowek?
– Tutaj tego nie ma, są tylko zajęte.
– Zajęte? Najemcy w nich mieszkają? Philip rozdziawił usta.
– Nie, proszę pana, chodziło mi o przedmioty. Rzeczy. Nikt tam nie
mieszka, to wbrew regulaminowi.
Milo puścił do niego oko i się wyszczerzył.
– Och, pan żartował – mruknął Philip.
– Kto wynajął czternaście pięćdziesiąt pięć i kiedy? Młodzieniec
przeszedł dwa kroki do komputera, usiadł, postukał
w klawisze.
– Mam tu, że zalegano z opłatami przez sześćdziesiąt dni i to było...
dwa tygodnie temu... ee, tak, wszystko poszło na aukcji. – Stuk, stuk. –
Umowę najmu podpisano... czternaście miesięcy temu. Na rok, płatne z
góry, sześćdziesiąt dni zaległości.
– Jak zapłacono? Stuk, stuk.
– Gotówką.
– Kto wynajmował?
– T. Sawyer.
– Adres?
– Skrytka pocztowa 3489, Malibu, Kalifornia, 90156.
Malibu miało kod pocztowy 90265. Milo skrzywił się, spisując dane.
– Jakie jeszcze informacje podał T. Sawyer? Philip wyrecytował numer
na 818.
Do Malibu kierunkowy był 310, ale odkąd wszyscy przeszli na
komórki, logika już się nie sprawdziła.