Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
— ZamurowaÅ‚o ciÄ™? Nie widziaÅ‚aÅ› nigdy nic piÄ™kniejszego i nie możesz oka oderwać?
— Ten facet — powiedziaÅ‚am powoli i uroczyÅ›cie — leżaÅ‚ u mnie pod szafÄ…. PrzeszÅ‚o piÄ™tnaÅ›cie lat…
— Do tego stopnia nie sprzÄ…tasz? — zdziwiÅ‚a siÄ™ Alicja.
— Nie. Nie leżaÅ‚ PRZEZ piÄ™tnaÅ›cie lat, tylko przeszÅ‚o piÄ™tnaÅ›cie lat TEMU. Ile czasu leżaÅ‚, nie wiem, chyba co najmniej kwadrans.
— No, przez kwadrans nie zamiatać, to dość zrozumiaÅ‚e… Ciekawe, dlaczego leżaÅ‚. SzukaÅ‚ czegoÅ› czy byÅ‚ pijany?
Odpowiedź nastręczała pewne trudności. Szukać, niewątpliwie szukał, tyle że z pewnością nie pod szafą. W kwestii upojenia alkoholowego nie miałam informacji, niewykluczone, że sobie rąbnął dla kurażu…
Nie zdążyłam jej nic odpowiedzieć.
— A to co znowu? — wykrzyknęła, wydÅ‚ubujÄ…c coÅ› spod zawartoÅ›ci mojej torebki. — Nie do wiary…! SÅ‚uchaj, skÄ…d to…?
Wydarła mi z ręki lupę i z zachłanną uwagą zaczęła oglądać zdjęcie z kanadyjskiej komunii dziecka moich kuzynów. Zapomniałam to zdjęcie zwrócić mojej ciotce, a dziecko w chwili obecnej skończyło już szkołę i poszło na studia.
— O co chodzi? — zainteresowaÅ‚am siÄ™. — CóżeÅ› tam zobaczyÅ‚a? WiÄ™kszość osób na tym zdjÄ™ciu stanowi mojÄ… rodzinÄ™. Nie podobajÄ… ci siÄ™?
Alicja wydawała się poruszona.
— Zegar — powiedziaÅ‚a z niejakim zdumieniem. — Popatrz na ten zegar. SkÄ…d on siÄ™ tam wziÄ…Å‚? Co to za zdjÄ™cie, gdzie to jest?
— O ile pamiÄ™tam, w Hamiltonie — odparÅ‚am, odbierajÄ…c jej zdjÄ™cie i lupÄ™. — Uroczystość familijna sprzed lat. No, owszem, jest zegar…
Zegar na regale akurat pod góralką niewątpliwie był zabytkowy. Wyglądał na rokoko. Robił wrażenie jakby chodził i w ogóle był w doskonałym stanie.
— Czy można wiedzieć, skÄ…d zegar mojej ciotki wziÄ…Å‚ siÄ™ u twojej rodziny w Hamiltonie? — spytaÅ‚a Alicja bardzo uprzejmie.
Zaprotestowałam od razu na wszelki wypadek.
— To nie jest u mojej rodziny. To jest mieszkanie chrzestnej matki mojej rodziny i wcale tych osób nie znam. Aczkolwiek wiem, jak siÄ™ nazywajÄ…. Domaniewscy. Nie mam pojÄ™cia, skÄ…d majÄ… zegar, w ogóle nie zwróciÅ‚am na niego uwagi. InteresowaÅ‚a mnie góralka.
— Mnie interesuje zegar — powiedziaÅ‚a Alicja i zamyÅ›liÅ‚a siÄ™. Nagle zrobiÅ‚a siÄ™ jakby lekko zdenerwowana.
— Masz z tym zegarem coÅ› wspólnego? — spytaÅ‚am ostrożnie. Alicja znów wzięła lupÄ™ i przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ fotografii.
— Gdybym jeszcze mogÅ‚a zobaczyć go z tyÅ‚u — mruknęła. — Ale wÅ‚aÅ›ciwie jestem pewna… Czekaj, zrobiÄ™ kawÄ™.
Zaczęłam sprzątać śmietnik z salonowego stołu. Karteczkę ze środkiem trującym znalazłam i odłożyłam na bok. Miałam nadzieję, że zrobi kawę i dla mnie.
— Powiedz może coÅ› wiÄ™cej, co? — zaproponowaÅ‚am, siadajÄ…c przy stole kuchennym. — Jeszcze nie sÅ‚yszaÅ‚am, żeby ktoÅ› zaniemiaÅ‚ od zegara. W czym rzecz?
— No dobrze, uspokoiÅ‚am siÄ™ — powiedziaÅ‚a Alicja i odsunęła na bok wielkÄ… kopertÄ™, z której wyÅ‚aziÅ‚y prospekty reklamowe. Mimochodem stwierdziÅ‚am, że jest to koperta przyniesiona przez obcego faceta w dniu mojego przyjazdu. — Ale zaczyna mnie to intrygować. Powiem ci, oczywiÅ›cie, nie ma tu żadnej tajemnicy… — urwaÅ‚a, zastanowiÅ‚a siÄ™ i dodaÅ‚a niepewnie. — Chyba nie ma…
— Nawet jeÅ›li jest, nie muszÄ™ jej zaraz rozgÅ‚aszać — wytknęłam zgryźliwie.
Alicja przełamała sobie papierosa na pół.