Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
To posłuszny i pracowity młodzieniec.
Bogaty kupiec po raz drugi potrząsnął głową. Zamarło serce Terona, kiedy dotarła do niego myśl: “A więc to mój dobry, mały Ambroży!” Ambrożemu szło właśnie na dziesiąty rok. Żył w swoim własnym, pełnym zadumy świecie, najszczęśliwszy wówczas, kiedy mógł lepić figurki z gliny albo rzeźbić kawałki drewna. Sprzedawca piór zawsze miał słabość do najmłodszego syna. Myśl o jego utracie była jak pchnięcie sztyletem.
W propozycji Ignacjusza nie było nic niezwykłego. Mężczyźni nie posiadający synów uciekali się czasem do tego sposobu. Jeśli chodzi o dziedziczenie, to wyłożone w Dwunastu Tablicach prawo nie robiło różnicy między rodzonymi a przybranymi synami. Niezwykłe jednak było to, że słynny bogacz myślał o związku z kimś tak biednym, jak sprzedawca piór. Ignacjusz mógłby z łatwością znaleźć kandydata w każdej z najlepszych rodzin Antiochii. A jednak Teron gorączkowo szukał jakiejś wymówki, aby odrzucić propozycję, mówiąc do siebie: “Jakie smutne byłoby życie, gdybym musiał rozstać się z moim małym, dobrym Ambrożym!”
Po chwili milczenia potrząsnął głową.
- Mój trzeci syn na pewno by ci nie odpowiadał. Ten mój Ambroży to marzyciel. Nie ma głowy do cyfr. To zdolny chłopiec i nie ukrywam, że zawsze go wyróżniałem, ale widzę zarówno jego wady, jak i zalety. Marzy tylko o jednym: o robieniu figurek z gliny, kredy i drewna. - Teron potrząsnął zdecydowanie głową, jakby chciał zakończyć sprawę. - Nie, mój Ambroży nie jest dla ciebie.
Kupiec był człowiekiem krępej budowy, o barach szerokich jak u nosiwody. Głowę miał kwadratową, a rysy twarzy nieregularne. Człowiek, który dorabia się na handlu i zgromadzi w końcu wielki majątek, więcej musi wojować niż żołnierz, bo życie jest dla niego jedną wielką bitwą, pełną potyczek, wysiłku, znoju, knowania i intryg. Brak w nim przyjemnych chwil wytchnienia, jakie miewa żołnierz, kiedy zasiada pośród towarzyszy przy obozowym ognisku z bukłakiem wina pod ręką i snuje swobodnie chełpliwe opowieści. Ignacjusz nie miał żadnych blizn na ciele, ale gdyby można było obejrzeć jego duszę, jak się przegląda odzienie wyjęte z kufra, odkryłoby się na niej same czarne sińce, blizny i narośla pokryte pręgami i tak zgrubiałe, jak kolano pokutnika.
Pochylił się do przodu i położył rękę na przedramieniu sprzedawcy piór. Gdyby Teron nie był tak przejęty zagrożeniem własnego szczęścia, mógłby dostrzec, że wielki kupiec gotów jest go błagać o spełnienie swej prośby.
- Właśnie dlatego, przyjacielu mojej młodości, właśnie dlatego pragnę go mieć. - Ignacjusz zsunął brwi w zafrasowaną zmarszczkę. Teraz właśnie powinien wyłożyć swoje argumenty, ale nie miał pewności, czy potrafi to zrobić w sposób przekonujący. - Naród grecki był wielki, kiedy miał artystów tworzących posągi z marmuru i budujących piękne świątynie z kamienia. Wydał ludzi, którzy zapisywali szlachetne myśli i opowiadali dzieje naszego narodu w płonących żarem słowach. Czyż nie tak?
Teron skinął głową.
- To prawda. - Sam pocieszał się takimi myślami, gdy troski gromadziły się nad jego głową, gdy nikt nie chciał kupować piór, a matka jego trzech synów nazywała go niedorajdą.
- Teraz - ciągnął Ignacjusz - jesteśmy kupcami, handlarzami bydłem, zbożem, kością słoniową i oliwą. Język koine stał się językiem światowego handlu. Sądzę, że dzisiaj, kiedy ludzie myślą o Grecji, to myślą przede wszystkim o ludziach takich jak ja. - Jego oczy, zwykle cofnięte w głąb i przenikliwe, nabrały blasku. - To źle, mój Teronie, to trzeba zmienić! Grecja musi znów wydać myślicieli, pisarzy i wielkich artystów. A leży to w mojej mocy i ludzi takich jak ja.
Teron słuchał i patrzył na niego ze zdumieniem. Czy to możliwe, żeby tak właśnie mówił Ignacjusz, postrach rynków, kantorów, składów, które stoją tak gęsto wzdłuż całego nabrzeża, że przesłaniają widok na przycumowane okręty?
- Kiedy umrę - ciągnął kupiec z pewną dumą - zostawię dużą fortunę. Moi następcy nie będą musieli nadal pomnażać pieniędzy i majętności. Chcę mieć wówczas na swoje miejsce człowieka, który będzie myślał tak samo, jak ja i będzie wiedział, jak spożytkować moje bogactwo dla wskrzeszenia choć części pierwotnej sławy Grecji.
Teron poczuł się teraz jak dowódca broniący fortu, którego wysokie mury obronne rozsypują się w gruzy.