Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.23 skiego wzrostu, nieco zbyt duej gowy i za krtkich w stosunku do tuowia koczyn, jego niemal chorobliwie chudej postaci i tawej cery, pomimo przebiegajcych...W jego gabinecie prostokąt czystego nieba tkwił w ramie poziomego okna, umieszczonego zbyt wysoko, by można go było dosięgnąć...Michel Trepon zapomniał języka w gębie, bo zbyt dużo w ostatnim czasie zdołał uczynić, żeby odpowiedzieć na takie pytanie...Czy możliwe, że jednak nie udało się im przeniknąć tajemnicy starej mapy?Im dłużej Rod rozważał ten problem, tym silniejszy strach go ogarniał...- Pomogę ci, jeśli tylko będę mogła, ale nie spodziewaj się zbyt wiele...— Niestety, jesteś zbyt cenna dla Niemiec, żeby cię zatrzymać w Berlinie...- Ta dama nie spędza zbyt wiele czasu w ogrodzie...rzuciła na mnie jedno badawcze spojrzenie i znowu zrobiło mi się ze strachu gorąco w dupie...strach całego stanu kapłańskiego przed nowym czynnikiem – drukiem...Otóż to, nad czym się zbyt mało zastanawiał w życiu...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Stąd bierzesz jakąś myśl, z drugiej półki jakieś uczucie, związujesz to ze sobą przy pomocy słów - czarnych suk i z tego wynika, że chcę ciebie. Częściowa suma: chcę ciebie. Ogólna suma: kocham cię. Tak żyje wielu moich przyjaciół, nie mówiąc o jednym wuju i dwóch kuzynach, przekonanych o miłości, którą-czują-dla-swoich-żon. Od słów do czynów, bracie. Przeważnie bez verba nie istnieje res. To, co wielu ludzi nazywa kochaniem, polega na wybraniu jakiejś kobiety i ożenieniu się z nią. Wybierają ją! - przysię­gam ci, sam widziałem. Tak jakby w miłości mogło się wybierać, tak jakby to nie był piorun, który strzela w ciebie i zostawia cię zwęglonego na środku patio. Powiedz, że wybierają, bo-je-kochają, ja myślę, że jest na odwrót. Nie wybiera się Beatryczy. Nie wybiera się Julii. Nie wybierasz ulewy, która zmoczy cię do suchej nitki, gdy wracasz z kon­certu. Ale jestem sam w pokoju, popadam w sztuczności skryby, czarne suki mszczą się, jak mogą, gryzą mnie spod stołu. Jak się mówi: „spod stołu” czy też „pod stołem”? W każdym razie gryzą. Dlaczego, dlaczegóż, por qué, pourqoui, why, warum, perché te ohydne czarne suki? O, popatrz na nie, tu, w tym wierszu Nashe'a, przemienione są w pszczoły. A tu w utworach Octavia Paz w słoneczne uda, w wydzielone przestrzenie lata. Ale Maria i Brinvilliers mają takie same kobiece ciała; oczy, które zasnuwają się mgłą na widok pięknego zachodu, są tym samym organem wzroku, co oczy, które raczą się konwulsjami wisielca. Obawiam się tego rajfurstwa atramentu i słów, tego morza języków liżących dupę świata. Pod twym językiem jest mleko i miód... Zapew­ne, ale mówi się również, że zdechłe muchy mają lepszy zapach niż najlepsze perfumy. W wojnie ze słowem, w każdej wojnie, nie należy cofać się przed niczym, nawet jeśli trzeba zrezygnować z inteligencji i poprzestać na zama­wianiu frytek, na wiadomościach z agencji Reutera, listach mojego szacownego brata lub kinowych dialogach. Ciekawe, naprawdę ciekawe, że Puttenham traktował słowa, jakby to były przedmioty lub nawet stworzenia obdarzone własnym życiem. Mnie także czasem się wydaje, że płodzę rzeki dzikich mrówek, które pożrą świat. Ach, gdybyż ptak Rok mógł wysiadywać w ciszy... Logos, faute éclatante![96] Począć rasę, która wypowiadałaby się rysunkiem, tańcem, macramé[97] lub abstrakcyjną mimiką. Czyż to pozwoliłoby uniknąć dwu­znaczności, źródła oszustwa? Honneur des hommes etc. Zapew­ne, lecz honor, który w każdym zdaniu traci honor, to coś jak gdyby burdel dziewic, gdyby to było możliwe.
Od miłości do filologii; aleś zajechał, Horacio. Wszyst­kiemu winien Morelli, który stał się twoją obsesją, jego bezsensowne usiłowania łudzą cię powrotem do utraconego raju, biedny preadamito snack-barów, złotego wieku w celo­fanie. This is a plastic's age, man, a plastic's age[98]. Zapomnij o sukach. Umykaj, psia zgrajo, musimy pomyśleć, praw­dziwie pomyśleć, to znaczy poczuć, ustawić się w stosunku do, skonfrontować, zanim otworzymy drogę dla najmniej­szego zdania, głównego czy też podrzędnego. Paryż to centrum, rozumiesz, to mándala, które trzeba obejść bez dialektyki, labirynt, w którym pragmatyczne formułki służą tylko do tego, żeby się zgubić. A więc cogito, które by było jakby wchłanianiem Paryża, jakbyś wszedł w niego pozwala­jąc mu jednocześnie wejść w siebie, pneuma, a nie logos. Zarozumiały Argentyńcu, wysiadający ze statku, z pe­wnością siebie i swojej kultury po zniżonej cenie, mający wszystko w małym palcu, au courant wszystkiego, obdarzo­ny tak zwanym dobrym smakiem, obkuty we wszystkich takich przedmiotach, jak historia ludzkości, prądy w sztuce, barok i gotyk, kierunki filozoficzne, polityczne napięcia, Shell i Esso, działalność i refleksje, kompromis i wolność, Piero delia Francesca i Anton Webern, prawidłowo skatalo­gowana technologia, maszyna do pisania Olivetti, fiat 1600, Jan XXIII, brawo! Brawo!