Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Pośredniczy ona pomiędzy głową koczującego ludu a ludem, pomiędzy kaganem (chanem) turańskim a jego ludami-pułkami, pomiędzy księciem czy królem...– Nic nie jest nigdy stuprocentowe – pokręcił głową...- Jesteś uzdrowicielką? Jondalar przyprowadził do domu uzdrowicielkę? - Donier omal się nie roześmiała, ale powstrzymała się i tylko pokręciła głową,...- Na mojej dyskrecji jednak ci zależy? I na tym, bym ostrożnie wybierała sobie przyjaciół? Skinął na potwierdzenie głową z wyrazem napięcia w twarzy...Nagle rozległy się głośne i podniecone okrzyki: - Oto on! Neron siedział wyprostowany w fotelu z kości słoniowej, a więc jego głowa już nie wspierała...Czy naprawdę mógł tego dokonać ze schowka? - Wszędzie mam przełączniki awaryjne! - obwieścił i wczepił dwa pazury w panel nad głową...Jakub zastanawia się z pochyloną głową, a Jezus patrzy na niego z uśmiechem...Zamknąłem na chwilę oczy, a potem wolno skinąłem głową...Na drugim piętrze głowa Ogira niemalże szorowała po suficie...Hock Seng kręci głową...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


- Dlaczego miałbyś im cokolwiek mówić? Aulia wpadnie w histerię, Portegin będzie nalegał, by przesłać komunikat o stanie pogotowia, tobie dostanie się za ukrywanie w tajemnicy milczenia BO...
- Właściwie oni już śpią. - Varian wskazała na rozespanych towarzyszy. - Zaoszczędzimy sobie tylko bezowocnych sprzeczek.
- I ryzyka, że odnajdą nas grawitanci - dodał Triv - dopóki nie wróci po nas BO albo nie przybędą posiłki od Theków. Jest niemożliwe, by grawitanci natrafili choć na nasz ślad, gdy będziemy pogrążeni we śnie. Grozi nam to natomiast, jeżeli będziemy czuwać.
Tak poważna decyzja powinna zostać podjęta demokratycznie. Kai wiedział o tym, choć jako dowódcy on i Varian mogli sami decydować w interesie całej ekspedycji. Należało się liczyć z przewidywaniami Lunzie. Kai rozłożył ręce, akceptując ostatecznie nieuniknione. Dał Torowi tydzień - więcej niż trzeba, by odbyć podróż z jednej planety na drugą. Jeśli, oczywiście, Thek miał zamiar w ogóle odpowiedzieć. I jeśli to Tor odebrał ich komunikat. Wieści mogły zostać przejęte przez któregoś z pozostałych dwu Theków, którzy nie kwapiliby się z przekazaniem informacji Torowi ani się nie kłopotali, by jakkolwiek im pomóc.
- Wolałabym spotkać grawitantów z wyleczonym już ramieniem - zauważyła Varian. - Mam nadzieję, że stracą resztę energii, usiłując nas odszukać.
Triv zaśmiał się smutno i wstał, spoglądając wyczekująco na Lunzie.
- Nie jestem szczególnie mściwa - powiedziała lekarka, wstając - ale żywię podobną nadzieję.
Lunzie przygotowała preparat, który następnie zaaplikowała śpiącym. Triv, Varian i Kai kontrolowali ich, dopóki temperatura ciał nie opadła, a oddychanie nie zanikło niemal zupełnie. Kai przemyśliwał przez moment, czy nie lepiej byłoby nie poddać się hibernacji, i poprosić Varian, by towarzyszyła mu w czuwaniu, dopóki nie zjawi się Tor lub BO. To oznaczałoby jednak, że musieliby opuścić wahadłowiec, ponieważ opary kriogeniczne wkrótce napełnią cały statek. Nie miał zamiaru oddalać się od swych towarzyszy i nieopatrznie zdradzić ich kryjówkę grawitantom. Niebawem cała załoga miała pogrążyć się w okowach lodowatego snu.
- Wiecie - odezwała się Varian nieco wystraszonym głosem, sadowiąc się na swoim miejscu - biedny, stary Gaber miał rację. Porzucono nas. Przynajmniej chwilowo!
Lunzie wybałuszyła na nią oczy, a potem zrobiła zdegustowaną minę.
- Nie z takim pocieszeniem chciałabym zasypiać - powiedziała.
- Czy śni się coś w kriogenicznym śnie, Lunzie?
- Mnie nie - odparła lekarka.
- To chyba strata czasu tak zupełnie nic nie robić - podsumowała Varian.
Lunzie rozdała im napój, który przygotowała dla nich zamiast rozpylanego preparatu.
- Cała idea kriogenicznego snu polega na zawieszeniu poczucia czasu - pouczyła ich. - Spisz, i się budzisz.
- Mogą minąć wieki... - rozmarzył się Triv.
- Gorszy jesteś niż Varian - burknęła Lunzie i wypiła swoją porcję, układając się wygodnie.
- Nie miną wieki - rzucił Kai z przekonaniem. - Zwłaszcza gdy BO otrzyma próbki uranu.
- To naprawdę pocieszające - przyznał Triv i łyknął napój.
W ciszy Kai i Varian odczekali, aż dwójka ich przyjaciół zapadnie w głęboki sen.
- Kai - odezwała się Varian szeptem - to moja wina. Miałam wszystkie wskazówki, że zanosi się na bunt...
- Varian... - Kai powiedział delikatnie, przerywając jej przeprosiny pocałunkiem - to nie była niczyja wina, po prostu zbieg okoliczności. Ciesz się, że żyjemy, że żyją oni. Gaber sam przywiódł się do takiego końca przez swój głupi charakter. Cóż, najlepiej pozbądźmy się na chwilę poczucia czasu.
- Na jaką chwilę?
Pocałował ją znowu, uśmiechając się uspokajająco. Starał się, by uśmiech wypadł naturalnie.
- BO wróci po nas. Kiedyś musi! - Nie była to zbyt taktowna uwaga, pomyślał. - Wypij, Varian!
Uniósł swój kubek do niej, poczekał, aż ona zrobi to samo, a potem wypili razem.
- Sprawy nigdy nie wyglądają tak źle, jeśli się je prześpi.
- Mam nadzieję. To... tył...
W wahadłowcu zaległa cisza. Mechanizm uwalniający opary pogłębiające uśpienie otworzył odpowiedni zawór. Oznaki życia stały się niedostrzegalne.
Na zewnątrz skrzydlate, złociste stworzenia zbudziły się z nastaniem kolejnego posępnego i dusznego ranka mezozoicznej ery.