Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Za nim podążał Kelderek, słysząc za sobą narastający w mieście tumult. Po prawej stronie widział masyw Pałacu Baronów, majaczący we mgle jak skalista wyspa o zmroku, a kiedy przystanął, niepewny kierunku obranego przez Szardika, z którejś wieży przebił się przez mgłę lekki i pospieszny dźwięk dzwonu. Odnalazłszy ślady niedźwiedzia na plamie miękkiej ziemi, zdumiał się, widząc świeżą krew obok nich, choć same ślady nie były już zakrwawione. Kilka chwil później, w przypadkowym rozdarciu mgły, dostrzegł Szardika na zboczu, w odległości prawie połowy strzału z łuku, i zdołał dostrzec na nowo otwartą ranę, czerwieniejącą między jego barkami.
Zasępił się i zaczął rozważać wszystkie możliwości, biorąc pod uwagę to, co zobaczył, a co czyniło jego zadanie jeszcze trudniejszym. Był pewny, że pojmanie Szardika jest tylko sprawą czasu, jako że jedyne dwa przejścia w murach otaczających górne miasto wiodły przez Bramę Pawia oraz przez Bramę Czerwoną za twierdzą. Również Ellerot, bez względu na to, gdzie teraz jest, nie mógłby wspiąć się na mur, mając jedną rękę bezwładną. Byłoby najlepiej, gdyby go odnaleziono i uśmiercono na miejscu. Czyż sam nie ogłosił wszem i wobec, że toczy wojnę przeciw Orteldze? Jako poszukiwany przez wszystkich, znienawidzony zbieg, nie zdoła się długo ukrywać wewnątrz murów miejskich. Bez wątpienia Maltrit, doświadczony i godny zaufania oficer, jest już na jego tropie. Kelderek rozejrzał się, wypatrując we mgle jakichś postaci. Pierwszą napotkaną osobę wyśle do Maltrita z poleceniem uśmiercenia Ellerota natychmiast po jego schwytaniu. Ale co będzie, jeżeli tropiący go ludzie spotkają się oko w oko z Szardikiem? W tym stanie, wystraszony i oszołomiony, rozwścieczony bólem z rany, jaką mu zadał Mollo, niedźwiedź jest śmiertelnie niebezpieczny, trudno sobie wyobrazić, by dał się pojmać: Jedyne, co można zrobić, to spędzić całe bydło z górnego miasta, ogołocić teren ze wszystkiego, co nadaje się do zjedzenia, otworzyć wrota do Skalnej Jamy i czekać, aż głód zmusi go do powrotu. Moc Boża nie może jednak błądzić samotnie po całym górnym mieście, opuszczona przez swoje sługi. Ludzie powinni widzieć, że król-kapłan panuje nad sytuacją: Poza tym stan Szardika może się pogorszyć, zanim powróci do Jamy. Nie przywykły do takiego chłodu, ranny i głodny, może nawet umrzeć gdzieś na wschodnim szczycie Krandoru, dokąd najwyraźniej zmierza. Trzeba nad nim czuwać dzień. i noc, a tego zadania nie można powierzyć nikomu z tych, co pozostali w mieście. Jeśli w ogóle ma być to spełnione, król musi wziąć na swoje barki. Kiedy o tym pomyślał, wspomniał to wszystko, co tak dobrze poznał w Szardiku, jego przebiegłość i dzikość, niespodziewane przypływy i odpływy wściekłości, i zdał sobie sprawę z całej grozy swego zadania.
W górnej części zbocza, gdzie pastwiska wpełzały między skały, powietrze nieco się rozjaśniło i Kelderek, spoglądając za siebie, widział okrywający miasto gęsty, biały kożuch mgły, z którego tu i tam sterczały wieże. Z tej mgły dochodziły zatrwożone okrzyki, a kiedy ich słuchał, rozumiał, że to przed nimi ucieka niedźwiedź, wspinając się na skaliste wzgórze.
Prawie tysiąc stóp ponad Beklą ze szczytu Krandoru biegł na wschód grzbiet, zakończony drugim szczytem. Linia murów miejskich, wykorzystująca stromizny i skaliste ściany zbocza, opasywała wschodnie stoki owego grzbietu, zakręcając na zachód ku Czerwonej Bramie. Było to dzikie, zalesione miejsce, niewiele ujawniające przed tym, kto wspinał się na nie od północy. Kelderek, pocąc się w chłodnym powietrzu, rozchylił ciężką szatę utrudniającą mu ruchy i zatrzymał się u podnóża grzbietu, nasłuchując i wpatrując się w gęstwinę, w której zniknął Szardik. Opodal, po lewej stronie, biegł mur, wysoki na dwadzieścia stóp, tu i ówdzie przez wąskie strzelnice prześwitywało niebo pokryte białymi obłokami. Na prawo pluskał w kamienistym korycie strumień wypływający z gęstwiny. Bez wątpienia było to ostatnie miejsce, w którym człowiek o zdrowych zmysłach ważyłby się na tropienie rannego niedźwiedzia.