Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
I trzeba na to czasu, aby myœl ta i zwi¹zane z ni¹ uczucie po prostu wry³y siê w duszê. - Kto czyniæ tak bêdzie w sposób nale¿yty, poczuje w sobie po pewnym czasie - mo¿e dopiero po wielu próbach - pewn¹ si³ê. A si³a ta stworzy nowy rodzaj widzenia. Nasienie oka¿e siê jakby zamkniête w ma³ym œwietlanym ob³oczku. Odczujemy je w sposób zmys³owo-duchowy jako rodzaj p³omyka. Œrodek tego p³omienia odczujemy tak, jak odczuwa siê wra¿enie barwy liliowej; jego brzeg, jak odczuwamy barwê niebieskaw¹. Objawia siê to, czego poprzednio nie widzieliœmy, a co stworzy³a obudzona przez nas si³a myœli i uczucia. Rzecz zmys³owo niewidzialna, roœlina, która stanie siê widoczna dopiero kiedyœ póŸniej, objawia siê nam w sposób duchowo-widzialny. (...) Przy wszystkich tych æwiczeniach nie wolno cz³owiekowi nigdy utraciæ pe³nego nad sob¹ panowania. Jak pewnie myœli o rzeczach i sprawach ¿ycia codziennego, tak te¿ musi myœleæ i tutaj. le by³oby, gdyby popad³ w marzycielstwo. Bystry rozum, trzeŸwoœæ zachowaæ musi w ka¿dej chwili. (...) Wci¹¿ przeto powinien uczeñ badaæ siê, czy nie utraci³ równowagi, czy tym samym pozosta³ dla otoczenia, w którym ¿yje. Musi te¿ wci¹¿ polegaæ pewnie na sobie samym i zachowaæ jasny na wszystko umys³. (...)
Dalsze æwiczenie nawi¹zywaæ winno do poprzedniego. Stañmy przed roœlin¹ bêd¹c¹ w pe³nym rozwoju. Przejmijmy siê myœlami, ¿e nadejdzie czas, w którym ona obumrze. Nic nie pozostanie z tego, co widzê dzisiaj, prócz nasion, z których powstan¹ roœliny nowe. I znów pojawi siê myœl, ¿e poza tym, co widzê, spoczywa w ukryciu coœ niewidzialnego. Tak: roœlina ta ze swymi barwami nie bêdzie w przysz³oœci istnia³a, ale œwiadomoœæ, ¿e tworzy ona nasiona, poucza mnie, ¿e nie zniknie w nicoœci. Tego, co j¹ przed znikniêciem uchroni, nie mogê dojrzeæ oczyma, zarówno jak poprzednio nie mog³em w nasieniu dojrzeæ roœliny. J e s t zatem w niej coœ, czego nie widzê oczyma. Jeœli ¿ywiæ bêdê w sobie myœl tak¹, i jeœli wesprze j¹ we mnie odpowiednie do niej uczucie, wtedy po pewnym czasie rozwinie siê znów w duszy mojej si³a, która stanie siê nowym pogl¹dem. ¯ roœliny zaœ wyroœnie rodzaj duchowego, p³omiennego tworu. Bêdzie on naturalnie odpowiednio wiêkszy od opisanego poprzednio. P³omieñ ów odczujemy w czêœci œrodkowej jako zielonkawo--niebieski, po brzegu zaœ jako ¿ó³to-czerwony.
Zaznaczam tu z naciskiem, ¿e tego, co tu nazywam “barwami" , nie widzi siê tak, jak widzimy barwy fizycznymi oczyma, lecz przez postrzeganie duchowe odczuwamy coœ podobnego jak przy odbieraniu wra¿eñ barw fizycznych. Postrzegaæ duchowo “niebieskie" znaczy odczuwaæ albo wyczuwaæ coœ, co podobne jest do tego, co czujemy, gdy wzrok oka fizycznego spoczywa na barwie “niebieskiej". (...)
Kto doprowadzi³ do tego, ¿e widzi duchowo, zyska³ wiele. Sprawy ods³aniaj¹ mu siê bowiem nie tylko w swym obecnym bycie, lecz równie¿ w powstawaniu i przemijaniu. Zaczyna wszêdzie widzieæ Ducha, o którym oczy zmys³owe niczego wiedzieæ nie mog¹. I tym samym poczyni³ pierwsze kroki do stopniowego zg³êbienia tajemnicy narodzin i œmierci za pomoc¹ w³asnego widzenia. (...)
Kto by przypuszcza³, ¿e wygodniej móg³by dojœæ do celu, gdyby nasienie, o którym by³a mowa, lub roœlinê jedynie sobie wyobra¿a³, popad³by w b³êdy o daleko id¹cych, smutnych nastêpstwach. (...)