Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Opuszczaj ją z taką szybkością, z jaką zaczniesz integrować tę część”. Następnie szybko pociągnąłem go za ramię i to wystarczyło. Doszło do integracji - bach, bach - ponieważ połączyłem słownie te dwie części.
Zapytałem kiedyś pewnego terapeutę zajmującego się analizą transakcyjną, która część ma całkowitą kontrolę nad jego świadomym zachowaniem. Nie wydaje mi się, żeby ludzie mieli wpływ na to, czy będą swoimi „rodzicami” czy „dziećmi”. On nazwał jakąś część, albowiem analiza transakcyjna nazywa wszystko. Zapytałem:
„Czy mógłbyś zwrócić się do wewnątrz i zapytać tej części, czy znokautuje na chwilę
twój świadomy umysł?” On odpowiedział: ,Ach no cóż...” „Po prostu zwróć się do środka, zapytaj i sprawdź, co się stanie”. Wtedy on zwrócił się do środka, zadał
pytanie... jego głowa opadła na bok i był załatwiony! To zdumiewające, jak potężne rezultaty można osiągnąć, posługując się językiem. Nie sądzę, by ludzie do końca rozumieli znaczenie komunikatów słownych i pozasłownych.
Rozpoczynając sesje terapeutyczne, bardzo często mówię: „Na wypadek gdyby twój świadomy umysł zaczął odkrywać coś bolesnego, chcę powiedzieć twojemu umysłowi nieświadomemu, że moim zdaniem ma prawo i obowiązek trzymać z dala od świadomości cały nieprzyjemny materiał. Twoje nieświadome zasoby mogą i powinny to robić - chronić cię przed myśleniem o rzeczach zbędnych i sprawiać, by twoje świadome doznania były bardziej przyjemne. Jeżeli więc zacznie w nich pojawiać się coś niemiłego, twój nieświadomy umysł może pozwolić, by twoje oczy zamknęły się, jedna ręka się uniosła, a świadomy umysł odpłynął do przyjemnych wspomnień, pozwalając mi na rozmowę w cztery oczy z umysłem nieświadomym.
Ponieważ nie wiem, co było najgorszą rzeczą, jaka ci się kiedykolwiek przydarzyła...”
Zalecam, żeby w sytuacji, gdy zachodzi X, reagować w dany sposób, a następnie zapewniani, że X się pojawia. Nie mówię: pomyśl o najgorszej rzeczy, jaka się kiedykolwiek zdarzyła”, ale: „Nie wiem...” Ten sam wzorzec występuje w książce Zmieniamy się wraz z rodzinami. Jest to wzorzec pytań zanurzonych. Yirginia nigdy nie pyta: „Czego chcecie?” Mówi: „Pytam sama siebie, z jakiego powodu rodzina jedzie sześć tysięcy mil, żeby się ze mną spotkać. Nie wiem, ale jestem tego ciekawa”. Jeżeli powiem: „Nie wiem, co było najbardziej bolesnym i tragicznym doświadczeniem w twoim życiu”, to doświadczenie pojawi się w świadomości.
Ludzie nie przetwarzają języka w sposób świadomy, ale dokonują tego na poziomie nieświadomym. Mogą być świadomi tylko bardzo niewielkiej części znaczeń. Hipnoza w dużym stopniu wykorzystuje język.
Zmiana stanu świadomości, dostarczanie nowych programów, nowych
doświadczeń, możliwości wyboru jest jedną stroną medalu. Sprawianie, by ludzie wiedzieli, że znajdują się w zmienionym stanie świadomości, to coś zupełnie innego.
Dysponują rozmaitymi strategiami przekonywania samych siebie. To, co składa się na system przekonań danej osoby dotyczący hipnozy, różni się diametralnie od zdolności wykorzystania jej jako narzędzia. Znacznie łatwiej zastosować trans jako środek terapeutyczny w pracy z ludźmi, którzy nie wiedzą, że zostali weń wprowadzeni, ponieważ można komunikować się bardziej elokwentnie z ich procesami
nieświadomymi. Jeżeli uda ci się stworzyć nieświadomą pętlę sprzężenia zwrotnego, będziesz mógł zmienić stan świadomości człowieka i zwiększyć szansę na uzyskanie amnezji.
Moim ulubionym pacjentem był mężczyzna imieniem Hal. Przyszedł na
seminarium zorganizowane przez moją studentkę, która w ostatniej chwili uznała, że jest bezwartościową istotą i wyjechała z kraju. Ludzie się zebrali, ktoś do mnie zadzwonił i powiedział: „Jest tu pełno ludzi. Co mam robić?” Mieszkałem w pobliżu, więc poszedłem i powiedziałem: „Spędzę z wami ten wieczór. Nie chcę prowadzić seminarium, ale dowiedzieć się, co macie nadzieję zyskać?” Hal wyznał: „Byłem u wszystkich hipnotyzerów, o jakich słyszałem, wziąłem udział we wszystkich
możliwych seminariach na temat hipnozy, za każdym razem zgłaszałem się jako ochotnik i nigdy nie wszedłem w trans”.
Uznałem, że tak aktywna postawa osoby, która bez przerwy ponosi porażki, świadczy o dużej determinacji. Pomyślałem więc: „No cóż, to naprawdę interesujące.
Być może ten gość jest rzeczywiście »nie do ruszenia« i prawdopodobnie znajdę w nim coś fascynującego”. Postanowiłem spróbować. Zastosowałem indukcję hipnotyczną i mężczyzna poszedł na samo dno. Wpadł w głęboki trans i zademonstrował wszystkie najtrudniejsze zjawiska hipnotyczne. Potem wybudziłem go i zapytałem: „Czy wszedłeś w trans?” A on odpowiedział: „Nie. Siedziałem i słuchałem, co mówisz, zamknąłem oczy, a potem je otworzyłem”. „A czy zrobiłeś X”
- zapytałem, nazywając jedno ze zjawisk transowych, które właśnie zademonstrował.
„Nie” - odpowiedział. Pomyślałem więc: „Ach! No cóż, to wynik amnezji”.