Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.stawa³y obok czeskich przeciw cesarzowi, wtedygodnoœæ cesarska piastowan¹ by³a w³aœnie przezkrólów czeskich...Nikogo nie spotkaÅ‚em na schodach, tylko miÄ™dzy szóstym i siódmym piÄ™trem siedziaÅ‚ skulony na stopniach jakiÅ› maleÅ„ki, żaÅ‚osny czÅ‚owieczek, obok niego...ogrzewa siÄ™ w piecu wysokotemperaturowym przez 30 minut umieszczajÄ…c obok naczynie z wodÄ… (w temperaturze 90-100oC)...Już po raz drugi Ray pÅ‚ynÄ…Å‚ dÅ‚ugÄ… Å‚odziÄ…, ale tym razem Cho siedziaÅ‚ obok...Viqi, idÄ…c obok Denui Ku tuż za zwierzÄ™tami, wzdrygnęła siÄ™ lekko...- A koty?Joisan usiadÅ‚a obok mnie i skrzyżowaÅ‚a nogi...Pewnego ranka budzÄ…c siÄ™, nie znalazÅ‚ go na dawnym miejscu i dopiero po dokÅ‚adnym przeszukaniu łóżka odkryÅ‚ zgubÄ™...WydawaÅ‚o siÄ™ logiczne, że to nie FBI odkryÅ‚a tamte zwÅ‚oki...chÅ‚op jechać, boć te pawie grzebienie w koÅ›ciele zaprzysiÄ…gÅ‚...A jako chirurg naprzód miÄ™kkÄ… rÄ™kÄ™ skÅ‚adaNa ciele chorujÄ…cym, nim ostrzem raz zada:Tak Robak wyraz bystrych oczu swych zÅ‚agodziÅ‚,DÅ‚ugo nimi po oczach...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Rozszerzył krąg poszukiwań, ale nie znalazł wałacha. Wrócił więc do obozu, obudził Obreda i powiedział mu, że pójdzie tropić uciekiniera. Przez cały czas zastanawiał się, dlaczego Yasan oddalił się od stada. Koń był jego własnością (każdy Kioga zabrał na wyprawę trzy wierzchowce, żeby zmieniać je w razie potrzeby, nie męcząc ich zbytnio), więc Guret czuł się odpowiedzialny za to niezwykłe zachowanie swojego wałacha.
— Guret odjechaÅ‚, zanim Firdun i Kethan przyÅ‚Ä…czyli siÄ™ do Kiogów, a Obred zniknÄ…Å‚ w mroku, by objąć wartÄ™.
Obozowali na wielkiej równinie, w pobliżu nie rosła żadna kępa drzew czy zagajnik. Księżyc, choć go ubywało, świecił jasno na niebie. Guret zagwizdał i stał chwilę nasłuchując. Kiedy jednak nie usłyszał tętentu końskich kopyt, osunął się na łokcie i kolana, szukając śladów w wysokiej trawie. O dziwo, tropy świadczyły, że Yasan kroczył powoli, pasąc się, lecz biegł, jakby na czyjeś wezwanie.
Wyruszając na poszukiwania Guret zostawił w obozie hełm i kolczugę. Noc była ciepła, a panujący wokół głęboki spokój okazał tak zaraźliwy, że Kioga dopiero teraz przypomniał sobie o pozostawionym obok śpiwora ekwipunku. Zawahał się. Czy powinien wrócić po broń i zaalarmować swoich towarzyszy? Potem jednak uznał, że niepotrzebne. Yasan nie mógł zbytnio się oddalić. Guret dostrzegł teraz inną kępę drzew. Może tam ukrył się wałach?
Młody Kioga doskonale znał wszystkie sposoby tropienia koni Ponieważ samo istnienie jego plemienia zależało od dobrze ułożonych wierzchowców, koczownicy nie mogli zaakceptować utraty: wet jednego z nich. Guret zsunął się po stromym gliniastym brzegu strumienia.
Znalazł tam nowe ślady: prowadziły na pomoc. Wyglądało na to, że Yasan nie przeskoczył przez potok, ale biegł brzegiem. Giuret zauważył, że wałach od czasu do czasu skubał trawę w drodze, nie zatrzymując się jednak na popas.
Kioga ponownie zagwizdał, lecz odpowiedział mu jedynie szczebiot jakiegoś nocnego ptaka. Zaniepokoił się nie na żarty. Postąpił jak szaleniec, tropiąc zbiega w nocy, w nieznanym terenie.
Właśnie znalazł kolejny ślad kopyta odciśnięty w glinie i podnosił się z klęczek, kiedy przeciągły okrzyk rozdarł powietrze. Na szczęście miał przy sobie miecz, z którym nigdy się nie rozstawał. Wyszarpnął go z pochwy i ściskając w dłoni, ruszył do przodu ciężkim krokiem.
Wrzaski znów wybuchły, a potem ucichły. Kioga rozróżnił pełne bólu i przerażenia rżenie konia. To musiał być Yasan.
StrumieÅ„, choć nadal pÅ‚ynÄ…Å‚ na północ, skrÄ™caÅ‚ nieco w lewo. Gu—ret po raz trzeci usÅ‚yszaÅ‚ wrzawÄ™: tym razem krzyczaÅ‚ jakiÅ› czÅ‚owiek. Kioga na wszelki wypadek zwolniÅ‚ kroku. Jako wytrawny zwiadowca powinien zbadać, co siÄ™ dzieje, a nie rzucać siÄ™ od razu do walki, niczym żółtodziób. Ostrożnie poszedÅ‚ dalej brzegiem potoku, tak gÄ™sto zaroÅ›niÄ™tym trzcinÄ…, że musiaÅ‚ wyrÄ…bywać drogÄ™ mieczem. Wysokie szuwary siÄ™gaÅ‚y mu nad gÅ‚owÄ™ i nic przed sobÄ… nie widziaÅ‚.
— Wielkie Moce... Potężni Przodkowie... Ciemność powstaje! — zawoÅ‚aÅ‚ mÄ™ski gÅ‚os.
Po chwili Guret znowu usÅ‚yszaÅ‚ rozpaczliwe rżenie konia broniÄ…cego siÄ™ przed Å›miertelnie niebezpiecznym przeciwnikiem. PrzedarÅ‚ siÄ™ przez ostatniÄ… kÄ™pÄ™ trzcin. ZobaczyÅ‚ rumaka, który stawaÅ‚ dÄ™ba, miażdżąc kopytami przemykajÄ…ce po ziemi niewielkie stworzenia. Wprawdzie rosnÄ…ca opodal spora wierzba zasÅ‚aniaÅ‚a księżyc, ale Kioga rozróżniÅ‚ też ukrytÄ… w jej cieniu sylwetkÄ™ czÅ‚owieka zadajÄ…cego wÅ‚aÅ›nie cios mieczem — lub uÅ‚amkiem brzeszczotu — ledwie widocznemu napastnikowi.
Guret już dokonał wyboru. Rzucił się do przodu i, ku jego zdumieniu, nieznane stwory nie odwróciły się, by go zaatakować, tylko rozbiegły się na wszystkie strony.
Podniósł miecz i zadał pchnięcie. Przebił atakującego zwierzaka, który nawet w półmroku wyglądał tak niesamowicie, że Kioga jednym szarpnięciem ściągnął go z brzeszczotu i cisnął za siebie. Spodziewał się, że teraz zaatakują go pozostałe. Yasan bronił się dzielnie, rytmicznie waląc kopytami w napastników, chwytając zębami zmiażdżone ciała i odrzucając je na bok.
— W Trójcy Jedyna... — Guret nie wiedziaÅ‚, skÄ…d zna sÅ‚owa, które zerwaÅ‚y siÄ™ z jego ust.: — Panno, Niewiasto, Starucho strzegÄ…ca Ostatniej Bramy, użycz nam swej siÅ‚y i mocy.