Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Materialne, rodzinne, intelektualne. A nawet wybaczamy brak dbałości o potrzeby fizyczne i seksualne! Myślimy głupie: no przeczekamy jeszcze! Zainwestowałyśmy tyle, to jeszcze przez jakiś czas wytrzymamy przecież, z zaciśniętymi zębami, nie? Sobie strzelę palcóweczkę, myśląc o jego delikatnych ustach czy wspominając tulenie się z nim sprzed roku i będzie OK!
No i jest, siostro, taki moment, że konstatujesz, że albo nadaje się on do łóżka, albo na pokaz, albo do przygód, albo do wspólnego dzieci chowania, no albo się do niczego już nie nadaje. I niezależnie od tego, w jakim jesteś wieku - zaczynasz się zastanawiać co z tym dalej. Najczęściej, jeśli w czymś jednym z wyżej wymienionych jest wybitny - tkwisz przy nim... Bo nie znajdziesz siły, żeby go odrzucić i zacząć szukać dla niego alternatywy. Wcześniej czy później zbudujesz wokół siebie protezy, zastępujące go w pozostałych, ważnych dla ciebie jego niespełnionych cechach. A jak protezy, to przecież też i zdrada. A jak zdrada, to spełnione życie, ale na krawędzi... Lepsze niż niespełnione pośrodku stołu, nie?
Są i inne scenariusze, też popularne np.: zdobywamy księcia z bajki, powoli przestajemy być dla niego księżniczką, nie dbamy dość o niego. Po dziesięciu latach 10 kg nadwagi, po dwudziestu 20 i zero seksu...
Francuzi mówią, że żeby polubić oliwki, trzeba zjeść ich najpierw choć z pół kilo... Podobnie jest z otwartym, nieograniczonym seksem (bez znaczenia w jakim wieku i czy z jednym i stałym partnerem, czy z wieloma!). Jak już go poznasz, zatopisz się w nim, pozbędziesz wszelkich ograniczeń, nauczysz zaufania do partnera, ustawisz z nim priorytety dbania o twoje i jego potrzeby - to możesz się już spokojnie nastawić na konsumpcję. No i to będzie twój najlepszy w życiu moment! Dopiero wtedy poczujesz po co Bóg stworzył nas w dwóch płciach, dał popęd seksualny i możliwość osiągania satysfakcji. I wiesz co? Taką samą przyjemność daje branie jak i dawanie! A jak już bezsilna nie jesteś w stanie - po piątym czy którymś tam orgazmie - więcej brać, to straszną przyjemność daje nam już dawanie. Obserwowanie tych ich wielkich, umięśnionych ciał, wodzonych przez nas na pokuszenie, powodowanie tych zaskakujących napięć i naprężeń, rozkoszowanie zaspokajaniem się, wylizywaniem i smakowaniem ich, szukaniem granic niemożności, doprowadzaniem do ostatecznego wybuchu i namiętne pogrążanie się w nim! Wow! No nie ma nic piękniejszego! Chwała Bogu za te możliwości! Biada tym, co nie są w stanie tego poczuć...
A burdel? Każdy kolejny facet w burdelu, ma w sobie choć minimalny procent z tego twojego seksualnego pożądania. U każdego znajdziesz coś miłego, przyjemnego, satysfakcjonującego lub nawet podniecającego. Z wieloma osiągniesz zaspokojenie. Już nie mówiąc o takich drobnych, ale ważnych rzeczach, jak poznanie swojej duszy, swoich potrzeb fizycznych, swojej całej seksualności! Trudniej osiągnąć to wszystko ze swoim jednym, stałym partnerem...
W burdelu przy okazji eksplorujesz i poznajesz kres swojej, ludzkiej emocjonalności i fizyczności. Tam na szali kładziesz całą swoją wrażliwość! Zaczynasz rozumieć i widzieć przewagę magnetyzmu płci i seksu, nad tradycjami i powszechną obyczajowością. Czujesz, smakujesz i wąchasz wszystkie kontrasty i podobieństwa płci. Już nie wiesz, który smak jest bardziej emocjonujący: kobiety po seksie z mężczyzną, czy mężczyzny wyjmującego swój narząd z ciała kobiety. A może to jedno i to samo odczucie?! Czy lepszy jest orgazm w wyniku minetki robionej przez dziewczynę, czy przez faceta? Czy może ten osiągnięty podczas zwyczajnego bzykania? No, ale delikatnego, lecz ostentacyjnego, czy bardzo ostrego, boleśnie odczuwalnego w tyle i w sklepieniu pochwy? A może lepszy jest analny? Drażniący odbyt i wnętrze brzucha, niepokojący ze względów estetycznych i obyczajowych, dostarczający ogromnej przyjemności i satysfakcji, serwowanych od drugiej strony?
A próbowałaś kiedyś kochania się i seksu na „dwa baty”? Kiedy dwóch fajnych, lubianych przez ciebie facetów zwija się z przyjemności i uwielbienia przy tobie? Kiedy czujesz członek jednego z nich w cipce, a drugiego w ustach? Albo jednego w cipce, a drugiego w dupci? Kiedy wiesz, że nigdy w życiu nikt już bardziej cię nie zaspokoi, i nikogo pełniej ty nie usatysfakcjonujesz, bo dwóch kończących na ciebie gości, to prawie maksimum doznań? Zapewniam cię: jeśli wspomnisz swój najbardziej satysfakcjonujący seks w życiu, to musisz to uczucie podwoić, żeby zrozumieć co znaczą udane „dwa baty”. Żadna kobieta nie wymyśli większej dawki odczuć i emocji!... no chyba że spróbuje zabawy na „trzy baty”, ale to już chyba oddzielna historia. Chociaż w sumie ta sama, tylko jeszcze z założeniem, że biorąc te powyższe doświadczenia, robimy jeszcze „plus jeden”... Ależ jazda, co?
No i proste jesteśmy dla nich w obsłudze normalnie jak cep! No takie głupie! No bo sama tylko powiedz: wiele nam potrzeba?